Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2010

Dystans całkowity:29.70 km (w terenie 20.00 km; 67.34%)
Czas w ruchu:01:30
Średnia prędkość:19.80 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:29.70 km i 1h 30m
Więcej statystyk

Pożegnanie sezonu 2010

Niedziela, 14 listopada 2010 · Komentarze(4)
Piękna pogoda, cudna niedziela, wolny ranek. Rower.
Po raz ostatni na rowerze siedziałem ponad miesiąc temu. Niestety niefortunna seria zdarzeń ukoronowanych chorobą i L4 uziemiły mnie dokumentnie. I tylko z żalem i zazdrością obserwowałem na stronach znajomych bikestatowiczów złotą polską jesień. I dzięki Wam za to!
Na wyjazd miałem cały ranek, ale po dłuższej przerwie nie byłem do końca pewien jak będzie, postanowiłem się pokręcić po okolicy, zobaczyć co tam na wyścigach psich zaprzęgów na Kamionce. No i nie zawiodłem się, cieplutko, sporo rowerzystów, jedynie brak liści na drzewach przypomina, że zima tuż tuż.
Psie zaprzęgi super, masę ludzi, masę psów. Początkowo chciałem jechać tak jak zwykle, drogą wzdłuż lasu pod stadninę koni, ale jeden z panów z obsługi uświadomił mnie, że za chwilę będą tam pędzić pierwsze zaprzęgi, i czołówka ze sforą psów to nie jest to o czym marzę. Więc objechałem to nieco boczkiem, chwilkę poobserwowałem cały ten rozgardiasz.
Dalej do Panewnik podziękować a potem na Przystań poświętować powrót do zdrowia. Tam oczywiście masę ludzi, w tym bikerów, łabędzie podrosły od ostatniego razu...
Powrót przez Starą Kuźnię, powódź była na wiosnę a tam dalej zalane, brak mostku w pobliżu hałdy (akurat przeprawiała się tam rowerowa rodzinka).
Na powrocie myślałem, ze zerknę na nową nawierzchnię na leśnych ścieżkach, ale tam gdzie to być powinno akurat wyznaczona była trasa dla zaprzęgów, a na czołówkę nie miałem ochoty, więc grzecznie pojechałem do domciu.

Obawiam się, że był to ostatni wyjazd w tym roku. Kolejny weekend zajęty, potem grudzień, zima w końcu się obudzi. W tygodniu - powrót do domu już po ciemku, nocami jakoś ostatnio nie mam ochoty, zresztą jak spadnie temperatura, to jazda nocna robi się coraz mniej przyjemna.

Co wcale nie oznacza, że planuję gnić przed telewizorem (hm, nie mam telewizora) aż do wiosny. Od paru dni nocami chodzę z kijkami (rym częstochowski prima sort) co mi się bardzo podoba, tylko że nie potrafię się zmęczyć. Zatem - bieganie. Pierwsze biegi mam już za sobą, to mnie męczy bardzo (ale jak pisze DMK77- "lubię jak boli"). Znacznie prościej jest mi się do biegania zorganizować i wpasować to w mocno nabity plan dnia. Po godzince jestem padnięty i zadowolony. Zobaczymy co z tego wyniknie...

Koniec marudzenia, foteczki:


Kiełbacha wyborcza, ścieżka rowerowa na totalnym zadupiu, do tego nigdzie nie prowadzi.


Przygotowania do startu


Fajny rowerek


Start!


Jak można się domyślić cicho nie było


Jesień, prawie zima




Tylko liści nie ma...


Lazurowe niebo




Na Przystani tłoczno


Słoneczko daje po oczach


Dowód koronny - na liczniku widać temperaturę - 17.8 stopnia


W sosnowym lasku zielono jak wiosną


Droga wzdłuż torów, oczy wypłakane


Chociaż nie wszystko złoto co się świeci


W lesie miejscami bardzo mokro


Stara Kuźnia


A wszystko za sprawą takiej rzeczki


Autoportet (jako miastowy chopok nie wiem, czemu to pole za mną takie zielone)


14 listopada 2010 roku




Dla chcącego nic trudnego


Leśne ostępy


A tej atrakcji dalej nie zlikwidowano




Chciało się do lasu to się ma


"To jest lowel mojego tatusia, ja mam malutki lowelek"