Żwaków

Niedziela, 15 lipca 2012 · Komentarze(3)
Kategoria faasta
Dziś dostępna 1 godzinka - szybki wypad do Tychów, dokładnie do torów na Żwakowie :). Wczoraj zbiegałem z Czantorii i moocno czułem uda, na początku masakra potem trochę lepiej a potem pod wiatr.
Żeby nie było że się lenię:
1. Wczoraj rodzinnie przeszliśmy trasę Wisła Dziechcinka > Stożek > Wielki Soszów > Wielka Czantoria > Ustroń Polana [dziewczyny kolejką linową]. Razem 14.5km, 4 letnia Julka ma czasy takie jak oznaczenia PTTK. Czyżby skrót PTTK to Przelotowe Tempo Turysty Kurdupla? Na samy dole Czantorii zawody "Puchar Polski oraz Puchar Centralnej Europy w kolarstwie górskim cross-country format olimpijski", jak dla mnie masakra co tam się działo..
2. Tydzień temu pierwszy w życiu oficjalny półmaraton, III Rybnicki Półmaraton Księżycowy. 569 startujących, super atmosfera, zgodnie z założeniami poniżej 2h (czas netto 1:57). Rewelacja!


Ah, moje ulubione oznakowania tras rowerowych, to akurat w okolicach Jeziora Wicie


Zawody MTB w Ustroniu, m.in. sporo kadry olimpijskiej


A to ja wpadający na metę

Rodzinny wypad do Panewnik

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(2)
Pomysł na wspólną rowerową niedzielę - Msza Święta o 10.30 w Grocie Lourdzkiej w Panewnikach. Prognoza pogody bezlitosna - 32 i więcej, więc większa część wycieczki zaplanowana na rano. Jako że to nasza pierwsza tegoroczna wspólna wycieczka, to tempo trudne do przewidzenia. Skończyło się na kilkukrotnych modyfikacjach - coś nam za szybko kilometry ubywały :)
Przez Mokre do Paniów pod wiatr, ale z górki, mega wypas, do tego maki na polach (i głupawe żarty z Makowej Panienki). Z Paniów nowym niebieskim rowerowym w stronę Śmiłowic, ale tam miejscami zerwany asfalt - nie polecam. Między polami przerwa na pogadankę przyrodniczą naszego Rodzinnego Experta Od Spraw Rolnictwa. Dalej szlakiem niebieskim pttkowskim do Starej Kuźni i potem czarnym rowerowym do Starych Panewnik. Tam czasu zdecydowanie zbyt dużo, więc do Bazyliki od tyłu, czyli Księżycową. Powrót już bez zbaczania, upał przeokrutny. Na Kamionce na końcu ul. Kościuszki, w środku lasu luksusy, asfalt, chodnik z wytyczoną ścieżką rowerową, chyba z 500m Europy...
Podsumowując, wypas, 1 wycieczka z Julką w foteliku i od razu prawie 40km w mega upale, tempo super, nastroje również. Super!


Mokre


Paniowy




Eh, tablice wypas, szkoda że mapa i oznakowanie szlaków gorzej...


"Mamo, z tego będzie chleb?"


Jednak nie samym chlebem żyje człowiek


"Tatusiu, goń mamę!"


Żona na ogonie


Nie da się zgubić




Już po Mszy


Batoniki z Lidla rządzą

Inauguracja sezonu rowerowego 2012

Wtorek, 19 czerwca 2012 · Komentarze(8)
Kategoria gps
19 czerwca 2012 roku. Środek lata, a ja pierwszy raz na rowerze. Wstyd.
Na swoje (nędzne) usprawiedliwienie - sporo biegam, na horyzoncie pierwszy w życiu półmaraton.
Bieganie fajne, ale rower jednak daje większe poczucie wolności i przestrzeni...


Jak zaczynać, to porządnie.


Praworządność nie popłaca.


Na rowerze widoków jednak jest więcej.


Cel z przodku.


I z zadku.

Wesołych Wszystkich Świętych

Wtorek, 1 listopada 2011 · Komentarze(3)
W ubiegłym roku marudziłem, że miesiąc bez rowera. Wtedy L4, teraz remont. I fotki inne, rok temu 14 listopada 18 stopni ale już zimowo, teraz ciągle złota polska...












Rok temu nie załapałem się na Złotą Polską Jesień, w tym tak :)
















Przystań zamknięta, rzadki widok


Łabędzi brak


A tu ciągle zielono


Prawie autostrada, bez błota na szczęście















Historia Wina na Zamku w Chudowie

Niedziela, 18 września 2011 · Komentarze(4)
Rodzinny wypad do Chudowa na Historię Wina. Żonka jeździ codziennie z Julką w foteliku, więc kondycyjnie jest przygotowana i jeździ się całkiem szybko. Na zamku oczywiście tłumy, winko można było kupić na lampki (5zł) lub butelki (30zł). My w myśl zasady "piłeś - nie jedź" poprzestaliśmy na porcji wybornych "pocisków".
Fascynujące są oznakowania nowych szlaków rowerowych po powiecie mikołowskim. Gdybym nie wiedział gdzie jadę nigdy bym chyba nie trafił, a na pewno bez wsparcia "ich mapy". Mapę wraz z przewodnikiem można zdobyć w Urzędzie Miejskim, ale wedle zasady 1 ludź = 1 mapa, mają zeszycik "na wieczna pamiątkę". Merytorycznie mam wątpliwości, ale galeria zdjęć jest mega wypasiona.

Foteczki:

Jest śmiesznie




Kask zawadiacko, ale nie da sobie poprawić...


W Chudowie jakieś występy, Pani śpiewała coś operowego


Jest i Zamek


A na zamku kto mieszka? Wiadomo, księżniczki!


Winna Pani


Dużo nas


Pociski :)

Nocna wyrypa dookoła Brennej

Niedziela, 11 września 2011 · Komentarze(1)
Wpis nierowerowy, ale ciekawy i gdzieś go muszę "uwiecznić".
Około 18 wyjazd z Bratem z Mikołowa, w Żorach odbiór od Cino broni fotonowej i do Brennej. Tam kawka i ciacho w cukierni Bajka (polecam) i ruszamy.
Z Centrum Brennej zielonym szlakiem na Stary Groń, wchodząc do lasu zakładamy oświetlenie. Bratu moja czołówka świeci w okulary ale na szczęście pożyczona od Marcina jest ok. Szybkie testy i czołówa dostaje nazwę - Kwadrat (bo ma funkcję zoom, gdzie światło jest skupione w kwadrat - kształt emitera). Kwadrat ma trzy tryby - extremalnie mocny, za mocny, disco. W trybie extremalnie mocnym i z kwadratowym zoomem po oświetleniu liście i kora zaczyna dymić. Moja czołówka świeci znacznie słabiej, ale do normalnych pieszych wędrówek sensowniej. No i mam tryb Predator - diodę czerwoną :).
Ze szczytu Starego Gronia pierwsze fotki na GOP, na grzbiecie spotkaliśmy też ekipę młodzieży rozbitej z namiotami na polanie, imprezowali ostro a że zgasiliśmy lampy to nas nie zauważyli. Dalej zeszliśmy trochę ze szlaku postraszyć kumpli od młodszego brata, nocujących tego dnia na Hołcynie, niestety przez lekką mgłę nie udało się wykorzystać mocy drugiej latarki od Cino, którą ochrzciliśmy mianem Spawarki. Kwadrat jest bardzo mocny, ale Spawarką można by z bliska gotować gałki oczne. Moja Bocialarka w porównaniu do Spawarki nadaje się do straszenia bocianów ;(
Dalej grzbietem Starego Gronia aż na Grabową, misternie ułożony plan zakładał oświetlenie naturalne w postaci Księżyca, pełnia za dwa dni, ale niestety zamiast pełni było pełne zachmurzenie. Mimo tego było na tyle jasno, że na niezalesionych terenach szliśmy bez lampek.
Z Grabowej na Kotarz, fotki na niesamowicie oświetlony Szczyrk widoczny z Węgierskiego a potem popas na ławeczce nad Chatą Wuja Toma, gdzie odbywała się jakaś impreza. Musiało być fajnie, śpiewali sobie Białego Misia i inne szlagiery... Kusiło nas zrobić im Kwadratem, Spawarką i Predatorem małe kuku, ale żal się ich zrobiło i odpuściliśmy.
Podejście na Klimczok standardowo strome, później trawersując zbocze czerwonym szlakiem fotki na piękną panoramę Bielska Białej. Ze schroniska na Klimczoku odgłosy hucznej imprezy, my jednak tylko kolejne fotki i żółtym szlakiem w stronę Błatniej.
Na Błatniej jest charakterystyczny "punkt widokowy" w postaci dwóch studzienek kanalizacyjnych (wiem, dziwne ale prawdziwe), stamtąd planowaliśmy dłuższą sesję foto na GOP. Nieziemski widok skusił jednak również grupę młodzieży (pewnie studentów), którzy parę metrów niżej rozpalili ognisko i ostro dawali czadu. Szczyt Błatniej jest niezalesiony, więc doszliśmy do niego bez lampek, kilku młodzianów ewidentnie poczuła się nieswojo kiedy nas zobaczyli. Cóż, ich było ze 20, nas dwóch, przyszliśmy od 2 w nocy z lasu, po ciemku, co gorsza nie baliśmy się ich. Mieliśmy tam u góry niezły ubaw, po chwili na górę wdrapał się jeden taki bogobojny, pewnie ministrant, co na całe gardło psalmami błagał Dobrego Pana, żeby mu odpalił fajkę. Pozostali próbowali go uciszyć, ale kto by tam buzujące promile uciszył... Długo więc na górze nie zabawiliśmy, parę fotek, łyk kawy i do Brennej. Tylko w głowie myśl, żeby ich zajść od tyłu, ze Spawarkom i Kwadratem, żeby uciekając dopiero w Bielsku się zatrzymali :)
Schronisko na Błatniej ciche za to imprezka na Ranczu, ale że szliśmy znowu bez światełek więc nas nie zauważyli. Kawałek dalej na rozwidleniu szlaków w oddali zamajaczyło nam kilku kolesi, pewnie kumpli tych z Rancza, ale akurat Bracik szukał szlaku i ich omiótł Kwadratem, i jakoś się spłoszyli i zniknęli ;)
Zejście do Brennej zielonym szlakiem było błędem, ostatnio nieco "zbłądziłem" i szedłem obok wieży przekaźnika starym szlakiem czarnym, skąd jest piękny widok na miasto. Zielony szlak jest dosyć stromy i prowadzi wśród drzew, późniejsze odbicie na czarny do centrum nie pomogło, bez żadnych fajnych widoków wyszliśmy obok Straży Pożarnej. W Centrum jakieś disco, sporo wyrostków, ale znowu jakoś widok dwóch kolesi maszerujących z kijami, po ciemku, bez obaw, ich wystraszył :)
Fotka Kościoła i do Mikołowa, gdzie dotarliśmy około 4:15, pustą wiślanką jedzie się elegancko :)

Podsumowanie: Trasa łącznie ok. 25km, czas ruchu 5:33, czas łączny 7:30, 1250m przewyższeń. Temperatura średnia, 10 września, w górach, w nocy - 18 stopni. Szok, tego nie przewidziałem, miałem krótki rękawek w który było za zimno i cieńki polar, w którym było za ciepło. Kto to widział we wrześniu w nocy 18 stopni? Kolejny problem, czy może raczej fakt, to czas robienia fotek. Jedna fotka w nocy zajmuje 30-60s + zapisywanie drugie tyle. Do tego trzeba wyciągnąć statyw, parę fotek i 10 minut w plecy. Na przyszłość trzeba to brać pod uwagę kalkulując czasy przejścia. Z dobrym oświetleniem prędkość marszu nie jest niższa niż w dzień, chociaż zdecydowanie wygodniej jest mieć kijki + czołówkę. Spawarka czy Bocialarka sprawdzały się słabo, bo albo trzeba trzymać latarkę wysoko, ale ręka puchnie, albo nisko, ale cienie utrudniają marsz. Do tego strasznie się "obraz trzęsie" :)

Fotki:

Brenna wieczorem


Brat się świeci


GOP z Starego Gronia, na pierwszym planie Skoczów




Pasmo Kotarza i Skrzycznego ze Starego Gronia, pomarańczowa łuna to prawdopodobnie światła Szczyrku


Brat i Kwadrat


Widok na GOP spod Kotarza


Skrzyczne


Szczyrk z Węgierskiego




Imprezowa Chata Wuja Toma


GOP ze zbocza Klimoczka


Skrzyczne i Szczyrk by night


GOP z siodła pod Klimczokiem


GOP z Błatniej




Wielka Czantoria, Barania i inne, z Błatniej. Księżyc wychodzi zza chmur


Brenna


Księżyc wyszedł zza chmur około 3 w nocy. Już po wycieczce :(


Bohaterowie wyprawy :) (dzięki Marcin)

Nocny Chudów

Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria po cimoku
Już po ciemku wypad w stronę Bujakowa, tam przedarłem się w kierunku Chudowa. Śląsk nocą jest piękny, na wsi czy w górach takiej iluminacji nie ma. Powrót DK44. Oszczędnie, próba wyższej kadencji.





Goczałkowice

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Wolna sobota, bez żadnych obowiązków, planów, zobowiązań... kiedy taka ostatnia? Rok temu? Dwa lata?
Więc, żeby nie marnować dnia pobudka o 6, wyjazd o 6.30. Zgodnie z bikeroutetoasterem planowana trasa miała mieć ok. 95km, więc żeby nie dokręcać w południe zacząłem od nadłożenia drogi - na Paprocany przez Wilkowyje i Wyry. Obok Jeziora Wicie miejsce postojowe - tędy chyba będą ciągnęły tłumy na Euro 2012, sądząc po ilości miejsc.
Nad Paprocanami, przy Promnicach posiłek (sznita ze serkiem topionym) i dalej na Pszczynę. W zeszłym roku mostek nad rzeczką Korzyniec był w remoncie, w tym roku na szczęście obyło się bez ekscesów. W Pszczynie na Rynku pustki, szok, ale o 8.30 turystów brak, na szczęście lodziarnia była otwarta :)
Z Pszczyny nad Jezioro Goczałkowickie trasę pamiętałem z ubiegłego roku, więc na zaporze znalazłem się szybko, tam dłuższy postój na fotki do panoramki. Sporo tam pań i panien pupy rolkami trenuje :). W międzyczasie przejechała kawalkada na zielono odzianych rowerzystów - Tyskie Gronie, jak później sprawdziłem jechali na zlot klubowy w Istebnej. Szatański plan - dogonić dziadków (bo średnia wieku myślę znacznie powyżej 50), popytać gdzie jadą, i pojechać dalej, niestety spalił na manewce, bo nie dałem rady ich dogonić :(
Od zapory do Chybia lasem, spore odcinki płyt betonowych odbierały jednak radość z obcowania z przyrodą. W Strumieniu się zdziwiłem, do tej pory miejscowość tą "znałem" z jazdy wiślanką, wiec całkiem przyjemnego zabytkowego ryneczku nie znałem. Od Strumienia do Wisły Wielkiej w pobliżu jeziora, boczny wiatr znad wody - jak nad morzem. A od Wisły Wielkiej trasę już znałem, przez Mizerów i Kryry do Suszca.
Praktycznie od Strumienia rozglądałem się za jakimś przyjemnym sklepikiem, niestety nic nie ma, na oparach dociągnąłem do PRL-owskiej knajpki przy rondku w Królówce. Czas się tam zatrzymał, chociaż chyba sztućce już nie są łańcuchami przytwierdzone do stołów. A komu by tam kawałek łańcucha przy łyżeczce przeszkadzał, przynajmniej aluminium tak w ręce nie parzy :)
Tam też zaznałem chwili filozoficznej zadumy. Przy temperaturze powyżej 30 stopni gorąca herbata (w szklance i z aluminiową łyżeczką) mnie nie interesowała, a z pozostałych bezalkoholowych napojów była jeszcze kawa parzona po turecku (ta "klasycznie po turecku", co jej żaden Turek na oczy nie widział, a jakże w szklance, z aluminiową łyżeczką) oraz Karmi. Więc w kwestii napojów decyzja prosta, bałem się jednak zajrzeć do "menu". Zapytałem zatem o lody, dowiedziałem się, że oczywiście, są. Pytając dalej ustaliłem, że rożki, na patyku i w takim jakby kubku. Będąc już nielicho głodny wyczułem obietnicę w słowach "jakby kubku", to był dobry trop - kubek miał przyzwoitą objętość około 400ml. Na nieśmiałe pytanie "a łyżeczka" poinformowano mnie, że jest, w środku. Więc poszedłem na dwór, na jedną z wielu ław w przyjemnym ogrodzie, pod drzewem, w cieniu, i degustowałem Karmi i lody, przysłuchując się uczonej dyspucie trzech panów z roli żyjących, w chmielu gustujących. Jedną z pereł pozwolę sobie przytoczyć:
- "szeeefowa, o coś sie szefowej dziwnie ta bluzka naciongła"
- "a ty to mietek gupi jesteś, to sie nazywo tunika, tak sie tero nosi"

A potem to już obok Stawu Barcz i Łaziska do domciu, powrót o 12.30, więc sporo dnia dla moich dziołszek. I mimo sporego jak na mnie dystansu - pierwsza setka w tym roku (wiem, wiem, piździpączki itd) i silnego wiatru i upału w kość nie dostałem.

Wybrane fotki, reszta na Picasie, w przypadku panoramek na Picasie można je powiększyć.


Wicie o świcie


Miejsce postojowe przy Jeziorze Wicie


Ptasie getto


Paprocany


Rok temu miałem tu problem


Kozy wyglądają zawsze tak szatańsko


Pszczyna = pałac


Lub Rynek :)


Jezioro Goczałkowickie


I do tego ten szum, i mewy...


Bez szans na dogonienie, za młody jestem


Cytat: "na *uj mi las"


Most nad Stumieniem?


I Rynek tamże


Bryza w twarz


Szkoda, że gór nie było zbytnio widać


Mizerów, jak widać


Wielkie lody, mini-mikro łyżeczka


Ciekawe jaki ma przebieg


Elektrownia Łaziska nad Stawem Barcz



Ornontowice (OMC Chudów)

Wtorek, 23 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria po cimoku
Po prawie miesięcznej przerwie znowu w siodle. Nie żałuje, na urlop w góry zabrałem co prawda rower, ale nie miałem ochoty na niego wsiadać. Taki ze mnie piździpączek. Za to całkiem sporo sobie pochodziłem po Beskidzie Śląskim, z żonką i samotnie, ogólnie - wypas. M.in. pieszo przeszedłem fragmenty Enduro Trophy Brenna 2011 oraz Beskidy MTB Trophy, i nie mam pojęcia jak na takich trasach można jeździć na rowerze. Wracając z Baraniej Góry, na Zielonym Kopcu spotkałem rowerzystę na hardtailu, i pełen szacunku powiedziałem "wow", ale przyznał się, że pchał/niósł :)
W tym sezonie zacząłem chodzić z kijami trekingowymi, i mega wypas, nie wiem jak mogłem wcześniej chodzić bez, kolejne odkrycie to camelbak w plecaku, można napierać bez zatrzymywania się :)

A dziś wyjazd z myślą o Chudowie, ale w Bujakowie jakiś remont drogi i przegapiłem skręt na Chudów, więc pojechałem przez Ornontowice do Orzesza i powrót przez górkę Św. Wawrzyńca i łaziskie górki. O 21 już ciemno :(


Bizon żerujący o zmierzchu

Jazda godzinna

Piątek, 29 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria szosa
Do Przyszowic z wiatrem w twarz, powrót odwrotnie. Za twardo - pod koniec trochę kolano dało o sobie znać.
Dziś początek urlopu, ale w tym roku plany nierowerowe - łażenie po górach tez jest fajne.


W stronę słońca


Szit już zielone?