Wpisy archiwalne w kategorii

Browarek

Dystans całkowity:747.99 km (w terenie 178.00 km; 23.80%)
Czas w ruchu:42:43
Średnia prędkość:17.51 km/h
Maksymalna prędkość:65.61 km/h
Suma podjazdów:2384 m
Liczba aktywności:39
Średnio na aktywność:19.18 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Pożegnalny wypad nad wodę

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Po południu ostatni już wypad nad wodę. Nad wodą w upalną sobotę oczywiście tłoczno, ale i tak się dzieciarni podobało.


Brudna opona taty

Podsumowując rowerowy Browarek AAD 2010, super, udało mi się przejechać ponad 540 km, z czego trochę w towarzystwie, regularne jeżdżenie ewidentnie poprawia kondycję. Zwiedziłem spory kawałek okolicy, górki już mnie nie przerażają, moje dziewczyny lubią jeździć. Jest super, jest super...

Żar w Żarkach

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Browarek, gps, MTB, urlop
Ostatnia wycieczka rowerowa miała być ukoronowaniem urlopu w Browarku. W ramach przygotowań znalazłem i wydrukowałem kilka tras rowerowych, jednak ze względu na długość lub odległość od naszego domku nie udało się nic objeździć. Postanowiłem to zmienić, wybrałem Trasę Rowerową nr III. Planowałem wyruszyć o świcie i spotkać się z rodzinką i Przyjaciółmi w Żarkach na słynnym targowisku (tutaj proszę link do strony Urzędu Miasta i Gminy Żarki, która jest fatalna i trzeba się sporo naklikać, żeby dowiedzieć się dlaczego ten targ taki słynny). Plany zostały pokrzyżowane przez pogodę, nad ranem burza, potem deszcz, o świcie mżawka. Ostatecznie wyruszyłem troszkę po 8 rano z myślą, że orientacyjne 70-parę kilometrów zrobię w około 3,5h. Jak się okazało, byłem w błędzie...
Trasa rowerowa nr III jest ewidentnie nastawiona na wspaniałe widoki, często jednak jest to okupione wyborem "mało optymalnej" drogi (np. ostry podjazd żeby zobaczyć kawałek dolinki, po czym zjazd fatalną ścieżką). Inne fragmenty są śliczne wymagają jednak znacznego wysiłku. Przykładem jest Dolina pod Damiakiem, między Mzurowem a Gorzkowem Starym. Po nocnej ulewie lessowa gleba była śliska, do tego masę kałuż z których jedną uwieczniłem na zdjęciu. Przepchałem rower nogami maszerując po skarpie, łańcucha i wózka nie było widać pod wodą. W takich warunkach od razu zaczęły parować okulary, więc je odwiesiłem na kierownicę. Jakiś czas później, ciągle walcząc z glinką wywinąłem orła więc dojazd do asfaltu był wybawieniem. Tylko że okulary go nie doczekały, gdzieś je zgubiłem, wróciłem kawałek ale niestety nie znalazłem.
Dalej trochę asfaltu, w Ludwinowie ciekawe domki - podłużne budynki z których połowa jest z drewna a druga z kamienia, niestety nie udało się cyknąć fotki bo przed każdym domkiem siedział jakiś dziadek. Potem koniec asfaltu, ścieżka polna, dziurawa i piaszczysta, potem las, w lesie Pustelnia w Czatachowej pod wezwaniem Ducha Świętego. Przed pustelnią ksiądz i zakonnik prowadzili płomienną dysputę teologiczną (o piekle), przez chwilkę się przysłuchiwałem ale czas naglił. Ruszyłem dalej kawałek dalej przegapić ostry skręt w prawo, wobec czego nie zwiedziłem ruin w Przewodziszowicach, za to szybko dotarłem do Sanktuarium Maryjnego w Leśniowie. Jadąc szybko w dół nieco się podirytowałem, bo jakiś pacan trąbił jak dziki, w końcu nie zmogłem i zatrzymałem się sprawdzić kto to. Okazało się, że to Ciocia Agnieszka na mnie trąbiła :). Spotkanie z żonką ucieszyło mnie bardzo, zwłaszcza że skończyła mi się woda. Równie bardzo ucieszyłem się, kiedy na terenie Sanktuarium odkryłem źródełko, gdzie bidon zatankowałem do pełna, wypiłem, zatankowałem. W czym dzielnie towarzyszyła mi Juleczka. Żonka była tak miła, że pożyczyła mi swoje okulary, co uratowało mnie zapewne przed ślepotą, temperatura powyżej 32 stopni i ostre słońce bez okularów to nie to co lubię.
Rozstałem się z towarzystwem i popędziłem zwiedzić Żarki, całkiem fajne, sporo zabytkowych mini-kamieniczek, zabytkowy zespół stodół na których odbywało się wielkie targowisko (można było kupić wszystko, warzywa owoce, jedzenie, meble, zboża oraz żywy inwentarz lub wielki latawiec). Troszkę pokręciłem i pojechałem dalej zgodnie z trasą, jednak szybko zrezygnowałem. W Żarkach o godzinie 12 na liczniku miałem niecałe 40km, których przejechanie zajeło mi prawie 3 godziny. Jadąc trasą zostało mi około 30km, co w tym tempie zajęło by zbyt dużo czasu. Wróciłem zatem do Żarek, wjechałem na Mirowski Gościniec i popędziłem do Mirowa.
Popędziłem to może zbyt dumne słowo, bowiem gościniec prowadzi polną drogą, miejscami kamienistą, miejscami piaszczystą, w którymś miejscu w lesie przez około 1.5 km pchałem...
Światełkiem w tunelu był sklepik w Zdowie, gdzie uraczono mnie lodem jagodowym oraz butlą coca-coli, co dało mi skrzydeł. Euforia została przerwana 50 metrów od mety, bo wywróciłem się na żwirowej drodze, co nawet z małą prędkością zbyt przyjemne nie jest.
Podsumowując wycieczkę, fajnie, ale wolę chyba sam planować. Piękne widoki okupiłem trzema wywrotkami, urwanym klipsem od telefonu i zgubionymi okularami.


Widok z Antolki, po lewej Zamek w Bobolicach po prawej Zamek w Mirowie


Kałuża


Pustelnia w Czatachowej


Drogowskazy do pustelni


Sanktuarium w Leśniowie


Kościół w Żarkach


Zabytkowe stodoły w Żarkach


Irządzę

Piątek, 13 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Parę minut przed 19, w pięknym słońcu wyjechałem na szybką przejażdżkę. Postanowiłem porządzić w Irządzach, o których pierwsza wzmianka pochodzi z 977 roku, dla urozmaicenia pojechałem przez Browarek, fajny podjazd a potem zjazd kamienisto-polną drogą. W Wilkówie (od Wilków) bardzo dużo starych, zapuszczonych sadów sprawiających nieco przygnębiające wrażenie. W Irządzach dwa dworki z XVIII wieku, w jednym szkoła w drugim Urząd Gminy. Obok imponująca lipa drobnolistna o obwodzie 750 cm (nie mierzyłem, podaję za stroną Gminy Irządze), nieco dalej Kościół Św. Wacława.
Dalej przez Woźniki do drogi 794 a potem już klasycznie przez Sokolniki i Dzbice do domu.


Pomnik ofiar hitleryzmu w Browarku


Przydrożna kapliczka - ta z 1935 roku.


Dwór nr 1 w Irządzach


Dwór nr 2 w Irządzach


Kościół św. Wacława w Irządzach

Rodzinny wypad do Siamoszyc

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Prognoza pogody na dziś była jednoznaczna - upał. Upał, jak wiadomo, najlepiej się spędza nad wodą. Wodę okoliczną mamy już nieźle rozpoznaną, postanowiliśmy zatem pojechać nieco dalej.
Do Siamoszyc w jedną stronę mamy nieco ponad 10km, więc w sam raz na rodzinny wypad, po spakowaniu bambetli ruszyliśmy w trasę. Jechałem już kilka razy tą drogą na rowerze ale w przeciwnym kierunku, i kojarzył mi się długi zjazd do Kroczyc, o czym poinformowałem współtowarzyszy. Jak się okazało, ekipa moje obawy skwitowała "pfi, też mi górka".
Na miejscu fajnie, aczkolwiek głęboki PRL przebija bezlitośnie. Nam to nie przeszkadzało, kocyk w cieniu sosenek i łagodne piaszczyste wejście do umiarkowanie ciepłej wody to wszystko czego dzieciom trzeba. Chociaż kawa z gruntem w plastikowym kubeczku to coś, o czym już dawno zapomniałem.
Na powrocie przerwa na obowiązkowe lody w Kroczycach i leśną drogą prosto do domu. Kolejny udany rowerowy dzionek :)

Wieczorny wypad do Morska

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Julia zgodnie ze swoim zwyczajem około godziny 18.30 zażywa kąpieli, dziś żonka dała mi wolne więc popędziłem. Znajomi, którzy kładą Jasia znacznie później wybrali się autem do Morska, zatem cel mógł być tylko jeden...
Do wjazdu na czerwony szlak rowerowy, po 6km miałem avg prawie 25km/h. Później zaczęła się piaskowa masakra. Ostro pod górę w głębokim piachu, droga urozmaicona korzeniami drzew. Mimo tego wjazd na najwyższy punkt w okolicach Góry Zborów zniosłem nawet nieźle, na zjeździe rozdziewiczyłem mój dzwoneczek. Do Hotelu Ostaniec wracała duża grupa wspinaczy, a że zjazd stromy i kamienisto-piaszczysty, to uciekali jak króliki :). Po drugiej stronie drogi wyminąłem w niezłym tempie grupkę kilku rowerzystów i ciągle czerwonym rowerowym pojechałem do Morska. Podjazd jest niezły, ale i kondycja jak na mnie również, bo pchałem tylko kilkanaście metrów i to nie z powodu podjazdu a wielgachnej łachy głębokiego piachu.
W Morsku spotkałem znajomych, mały Jaś ucieszył się na widok wuja, ale nie było czasu na zwiedzanie, popędziłem dalej. Wybrałem powrót przez Włodowice, po drodze wyprzedziłem kolejnego rowerzystę, we Włodowicach fotka pod ruinami pałacu i dalej w drogę. Zaczęło się ściemniać więc skróciłem nieco wycieczkę, wróciłem przez Rzędkowice, gdzie jazdę umilał mi widok białych skałek, później przez Podlesice i ze stałą prędkością ponad 30km/h do domu.


Wjazd na czerwony szlak rowerowy, oraz kilka innych


Piach, piach, piach i korzenie


Ruiny Zamku w Morsku


Ruiny Pałacu we Włodowicach


Pałac we Włodowicach


Kościół Św. Bartłomieja we Włodowicach


Idealnie prosta droga między Kotowicami a Podlesicami oraz górująca nad nią Góra Zborów

Bobolice i Mirów rodzinnie

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
W końcu udało się zrealizować wspólny rodzinny ambitniejszy wypad rowerowy. Cel - zamki w Bobolicach i Mirowie (tam gdzie mieszkają księżniczki). Tempo rodzinne, przejażdżka przyjemna, do celu dotarliśmy bez postojów, na miejscu trochę zwiedzania i trochę biwakowania. Powrót z postojem w sklepiku w Zdowie, gdzie oczywiście Julia dostała obiecanego loda (a do tego "spróbowała" od cioci, wuja i taty).
Wycieczka udana, prawie 25 kilometrów dziewczyny zniosły dzielnie, i co najfaniejsze, mają ochotę na więcej :)


Park maszyn


Alternatywny środek lokomocji


Zamek w Mirowie

Na lody do Kroczyc x2

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Po jajecznicy kawa a po kawie znowu na siodełko, tym razem całą ekipą na zakupy i lody do Kroczyc. Dziewczyny wróciły robić obiad, ojcowie zostali na placu zabaw bawić dzieci. Tutaj zanabyliśmy po jeszcze jednym lodzie i szczęśliwi wróciliśmy na pyszny obiad.


Mam loda jestem szczęsliwa

Do Ogrodzieńca przez Pilicę

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Rano trochę zamarudziłem, bo w ostatniej chwili postanowiłem zmienić ubiór, zrezygnowałem z windstoppera co okazało się sprytne, temperatura szybko przekroczyła 18 stopni.
Początkowo planowałem Pilicę i powrót przez Giebło i Siamoszyce, jednak tak dobrze mi się jechało, że dodałem jeszcze jeden przystanek, trochę nie po drodze - Ogrodzieniec.
Przez Pilicę jechaliśmy samochodem parę dni temu, w pamięć zapadł stromy zjazd do miasta i sporo podjazdów, których się nieco obawiałem. Na szczęście poszło nieźle, dłuższy podjazd w Dzwonowicach pokonałem spokojnie chodnikiem. Zjazd do Pilicy czaderski, za plecami ostro piszczał oponami jakiś hołek, jak się później okazało był to Polonez. W Pilicy rundka po mieście, na rynku parę fotek, analiza mapy i czasu i decyzja - jadę do Ogrodzieńca.
Wybrałem trasę przez Kocikową, po drodze fotka Kościóła św. Jerzego oraz chwila postoju przed czymś w rodzaju pałacu na przeciwko zalewu. Z Kocikowej do Koloni Giebło przebiłem drogą polną, która w pewnym momencie stała się polem :) ale byłem dostatecznie zdeterminowany. Na zamek w Ogrodzieńcu główną drogą, liczyłem na jakąś kawkę niestety wszystko o 8 rano pozamykane. Pamiątkowa fotka i powrót tą samą drogą aż do Koloni Giebło. Po drodze minąłem parę dużych grup pielgrzymkowych, imponuje mi organizacja tego typu przedsięwzięć. Dzień wcześniej w okolicach Giebła wpakowaliśmy się autem w kilkanaście grup, niektóre zagraniczne, tysiące ludzi, następnego dnia wszędzie czysto i spokojnie.
W Gieble fotka romańskiego Kościoła św. Jakuba Apostoła i pędem do Siamoszyc, na zjeździe nowy max - 65,61 bez pedałowania. W domu czekała na mnie jajecznica :)
Podsumowując, w zeszłym roku wycieczka do Ogrodzieńca zmordowała mnie bardzo, mimo krótszej trasy, dziś udało mi się zwiedzić spory kawałek Jury przed śniadaniem.
Jak zwykle fotki na Picasie, wybrane poniżej:


Zjazd do Pilicy


Pilicki Rynek, w tle Kościół św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty


Zamek w Ogrodzieńcu (Podzamczu)


Gród warowny na Górze Birów


Fotka pamiątkowa


Kościół św. Jakuba Apostoła z XII wieku


Poranna pętelka dookoła Kroczyc

Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Dziś planowałem Pilicę, ale rano leń mnie ogarnął i zwlekłem się z wyra dopiero o 5:30, guzdrałem się ze śniadaniem więc wyjeżdżałem o 6:05, więc już w trakcie wycieczki postanowiłem skrócić trasę. Ostatecznie zrobiłem pętelkę dookoła Kroczyc, i o dziwo z nawet niezłym avg, bo jechało mi się jakoś strasznie słabo. Wracając odebrałem pieczywo i przed 7.30 zameldowałem się w domu.


Poranne mgły nad zalewem w Przyłubsku


Wszechobecne słoneczniki


Kościół św. Jacka i Marii Magdaleny w Kroczycach