Wpisy archiwalne w kategorii

MTB

Dystans całkowity:143.07 km (w terenie 81.00 km; 56.62%)
Czas w ruchu:09:33
Średnia prędkość:14.98 km/h
Maksymalna prędkość:50.13 km/h
Suma podjazdów:1490 m
Maks. tętno maksymalne:193 (100 %)
Maks. tętno średnie:156 (81 %)
Suma kalorii:1716 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:23.84 km i 1h 35m
Więcej statystyk

Po bułki

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Brenna, gps, MTB
Kto by pomyślał, że nawet biedronki 1 maja nie robią. Więc 2 maja z rana popędziłem po bułki. Zimno, ok. 10 stopni, ale piękne słoneczko, więc i sporo fotek. Już wiem dlaczego fajnie mieć tarcze - pierwsze 200 metrów w błocie i mokrej trawie, potem 1km zjazdu, klocki zmarły, oczywiście zapas mam, w Mikołowie :)
W "centrum" Brennej szok - najpierw myślałem że to dym, a to mgła, słońca brak, zimno i pusto.
Są tacy, którzy odejmują gramy, ja przed jazdą pod górkę dołożyłem sobie 2 litry maślanki i 16 bułek i ruszyłem w poszukiwaniu słońca. Plecak mam zdecydowanie nierowerowy, więc od rzeczki wyłącznie pchanie.


Cudnie


Tu już cykor, choć autem daję radę


Część wodna


Mgła


W oddali nasłoneczniony stok Starego Gronia


A tutaj Kotarz za mgłą

Leśne przygody

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria gps, MTB
Wcześnie, tj. przed 17 udaje się wyskoczyć na rower. Trochę miałem obawy, bo w trakcie obiadu grzmiało i wiało, ale na szczęście pogoda dopisała. Co prawda przez chwilę padał wiosenny kapuśniaczek (akurat kiedy się zgubiłem gdzieś przy KWK Wujek), ale nie popsuł mi humoru. Dwa razy byłem dziś na Przystani, za drugim razem spotkałem Huraganowych chłopaków omawiających plany na weekend majowy. Eh, jak "dorosnę" to też tak chcę :)


W Dolinie Jamny trwa wycinka drzew, wygląda to nieco strasznie...




Na hałdzie w Dolinie Jamny (nie znam nazwy) coś się dzieje, wielkie dziury z wodą, jakieś ustrojstwo, księżycowy krajobraz. Co ciekawe zdjęcia satelitarne na mapach google i zumi są nieaktualne - wedle nich nic tam nie ma.

Żar w Żarkach

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Browarek, gps, MTB, urlop
Ostatnia wycieczka rowerowa miała być ukoronowaniem urlopu w Browarku. W ramach przygotowań znalazłem i wydrukowałem kilka tras rowerowych, jednak ze względu na długość lub odległość od naszego domku nie udało się nic objeździć. Postanowiłem to zmienić, wybrałem Trasę Rowerową nr III. Planowałem wyruszyć o świcie i spotkać się z rodzinką i Przyjaciółmi w Żarkach na słynnym targowisku (tutaj proszę link do strony Urzędu Miasta i Gminy Żarki, która jest fatalna i trzeba się sporo naklikać, żeby dowiedzieć się dlaczego ten targ taki słynny). Plany zostały pokrzyżowane przez pogodę, nad ranem burza, potem deszcz, o świcie mżawka. Ostatecznie wyruszyłem troszkę po 8 rano z myślą, że orientacyjne 70-parę kilometrów zrobię w około 3,5h. Jak się okazało, byłem w błędzie...
Trasa rowerowa nr III jest ewidentnie nastawiona na wspaniałe widoki, często jednak jest to okupione wyborem "mało optymalnej" drogi (np. ostry podjazd żeby zobaczyć kawałek dolinki, po czym zjazd fatalną ścieżką). Inne fragmenty są śliczne wymagają jednak znacznego wysiłku. Przykładem jest Dolina pod Damiakiem, między Mzurowem a Gorzkowem Starym. Po nocnej ulewie lessowa gleba była śliska, do tego masę kałuż z których jedną uwieczniłem na zdjęciu. Przepchałem rower nogami maszerując po skarpie, łańcucha i wózka nie było widać pod wodą. W takich warunkach od razu zaczęły parować okulary, więc je odwiesiłem na kierownicę. Jakiś czas później, ciągle walcząc z glinką wywinąłem orła więc dojazd do asfaltu był wybawieniem. Tylko że okulary go nie doczekały, gdzieś je zgubiłem, wróciłem kawałek ale niestety nie znalazłem.
Dalej trochę asfaltu, w Ludwinowie ciekawe domki - podłużne budynki z których połowa jest z drewna a druga z kamienia, niestety nie udało się cyknąć fotki bo przed każdym domkiem siedział jakiś dziadek. Potem koniec asfaltu, ścieżka polna, dziurawa i piaszczysta, potem las, w lesie Pustelnia w Czatachowej pod wezwaniem Ducha Świętego. Przed pustelnią ksiądz i zakonnik prowadzili płomienną dysputę teologiczną (o piekle), przez chwilkę się przysłuchiwałem ale czas naglił. Ruszyłem dalej kawałek dalej przegapić ostry skręt w prawo, wobec czego nie zwiedziłem ruin w Przewodziszowicach, za to szybko dotarłem do Sanktuarium Maryjnego w Leśniowie. Jadąc szybko w dół nieco się podirytowałem, bo jakiś pacan trąbił jak dziki, w końcu nie zmogłem i zatrzymałem się sprawdzić kto to. Okazało się, że to Ciocia Agnieszka na mnie trąbiła :). Spotkanie z żonką ucieszyło mnie bardzo, zwłaszcza że skończyła mi się woda. Równie bardzo ucieszyłem się, kiedy na terenie Sanktuarium odkryłem źródełko, gdzie bidon zatankowałem do pełna, wypiłem, zatankowałem. W czym dzielnie towarzyszyła mi Juleczka. Żonka była tak miła, że pożyczyła mi swoje okulary, co uratowało mnie zapewne przed ślepotą, temperatura powyżej 32 stopni i ostre słońce bez okularów to nie to co lubię.
Rozstałem się z towarzystwem i popędziłem zwiedzić Żarki, całkiem fajne, sporo zabytkowych mini-kamieniczek, zabytkowy zespół stodół na których odbywało się wielkie targowisko (można było kupić wszystko, warzywa owoce, jedzenie, meble, zboża oraz żywy inwentarz lub wielki latawiec). Troszkę pokręciłem i pojechałem dalej zgodnie z trasą, jednak szybko zrezygnowałem. W Żarkach o godzinie 12 na liczniku miałem niecałe 40km, których przejechanie zajeło mi prawie 3 godziny. Jadąc trasą zostało mi około 30km, co w tym tempie zajęło by zbyt dużo czasu. Wróciłem zatem do Żarek, wjechałem na Mirowski Gościniec i popędziłem do Mirowa.
Popędziłem to może zbyt dumne słowo, bowiem gościniec prowadzi polną drogą, miejscami kamienistą, miejscami piaszczystą, w którymś miejscu w lesie przez około 1.5 km pchałem...
Światełkiem w tunelu był sklepik w Zdowie, gdzie uraczono mnie lodem jagodowym oraz butlą coca-coli, co dało mi skrzydeł. Euforia została przerwana 50 metrów od mety, bo wywróciłem się na żwirowej drodze, co nawet z małą prędkością zbyt przyjemne nie jest.
Podsumowując wycieczkę, fajnie, ale wolę chyba sam planować. Piękne widoki okupiłem trzema wywrotkami, urwanym klipsem od telefonu i zgubionymi okularami.


Widok z Antolki, po lewej Zamek w Bobolicach po prawej Zamek w Mirowie


Kałuża


Pustelnia w Czatachowej


Drogowskazy do pustelni


Sanktuarium w Leśniowie


Kościół w Żarkach


Zabytkowe stodoły w Żarkach


Leśny rekonesans

Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Browarek, faasta, gps, MTB, urlop
Godzinkę przed obiadem Jarek stwierdza, że chciałby się przejechać bez dzieci. Mnie dwa razy powtarzać nie trzeba. Czasu mało, wybieramy szybki leśny wypad do Kroczyc. Po drodze atrakcje - Jarek gubi telefon, wracamy go szukać, znajdujemy, jedziemy dalej. W Kroczycach chwila odpoczynku na świetnie przygotowanym kąpielisku, i do domciu. Moje oponki (Schwalbe Marathon) ewidentnie nie nadają się na piach. Radzą sobie jeszcze gorzej niż poprzednie, a tamte zbyt dobre nie były. Trudno, nadrabiam kondycją :)

Brenna - Kotarz

Piątek, 16 lipca 2010 · Komentarze(4)
Kategoria gps, MTB, Brenna
Zaległy wpis z czwartku, niestety w weekend, a zwłaszcza w niedzielę pogoda nie dopisała :(

Jakoś mi się nie chciało, do tego zaczęło się chmurzyć, a z pogodą w górach nie ma żartów. Ostatecznie się zmotywowałem na jakiś krótki wypadzik, wybrałem wjazd na Kotarz bo blisko. Taaaaaaaa
Początek podjazdu z wysokości 516 metrów, szczyt 980m npm (wg mojego gps'u), odległość 4.5 km, czas podjazdu trochę ponad 40 minut.
Pchałem tylko kilka razy, krótkie odcinki pod Halą Jaworową - zbyt stromo, tylne koło się ślizgało, i większą część Hali Jaworowej - ale to raczej dla przyjemności (napawałem się widokiem, zapachem łąki, wiaterkiem, zachodzącym słoneczkiem itd). Z Kotarza zjechałem w stronę Przełęczy Salmopolskiej ale skręciłem w prawo i dojechałem do Grabowej Chaty. Tutaj niestety trochę pchania w dół, do tego zapomniałem, że sobie na podjeździe zablokowałem amorek, za co moje ręce wdzięczne nie były.

Wielki szacun dla wszystkich, którzy po górach są w stanie jeździć szybko i daleko.


Widok z Hali Jaworowej w kierunku Starego Gronia. Po prawej za ogrodzeniem stado owiec, nie podchodziłem bliżej bo psy pasterskie, przypięte WIELKIMI łańcuchami, zamiast szczekać oblizywały się


Kotarz




Luterański ołtarz "ekumeniczny?"

Brenna - pierwsze starcie

Wtorek, 13 lipca 2010 · Komentarze(6)
Kategoria gps, zwiad, MTB, Brenna
Dzień pełen nowości:
1. Pierwszy wypad na nowym rowerze - Romet RX-500. Szukałem cross'a w stylu MTB i romecik spełnia te kryterium. Mocne koła, solidna rama, balonowe jak na cross'a oponki Schwalbe Marathon 28x1.75. No i ta marka, ten sentyment...
2. Pierwsza jazda w górach - dostałem w kość. Wybrałem trasę nr 4 ze strony Michała. Pod górkę na asfalcie dałem radę, później zrobiło się dla mnie zbyt stromo. Grzbietem Starego Gronia bardzo przyjemnie, ale potem zaczęły się zjazdy. Albo jestem zbyt wielkim tchórzem, albo brak mi brawury/głupoty, ale mocno kamienista droga spadająca w dół to nie dla mnie. Co oczywiście skutkowało sprowadzaniem roweru, co oczywiście zaowocowało obolałymi kolanami. Powrót o godzinie 21.20 - w lesie ciemno i zimno, wieczorem piwko w polarze, taki chłód :)


Nowy rumak


Skrzyżowanie


Zachód słońca