Wpisy archiwalne w kategorii

z żonką

Dystans całkowity:503.37 km (w terenie 187.00 km; 37.15%)
Czas w ruchu:31:16
Średnia prędkość:16.10 km/h
Maksymalna prędkość:56.03 km/h
Suma podjazdów:1007 m
Maks. tętno maksymalne:193 (100 %)
Maks. tętno średnie:134 (69 %)
Suma kalorii:5690 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:20.97 km i 1h 18m
Więcej statystyk

Rodzinny wypad do Panewnik

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(2)
Pomysł na wspólną rowerową niedzielę - Msza Święta o 10.30 w Grocie Lourdzkiej w Panewnikach. Prognoza pogody bezlitosna - 32 i więcej, więc większa część wycieczki zaplanowana na rano. Jako że to nasza pierwsza tegoroczna wspólna wycieczka, to tempo trudne do przewidzenia. Skończyło się na kilkukrotnych modyfikacjach - coś nam za szybko kilometry ubywały :)
Przez Mokre do Paniów pod wiatr, ale z górki, mega wypas, do tego maki na polach (i głupawe żarty z Makowej Panienki). Z Paniów nowym niebieskim rowerowym w stronę Śmiłowic, ale tam miejscami zerwany asfalt - nie polecam. Między polami przerwa na pogadankę przyrodniczą naszego Rodzinnego Experta Od Spraw Rolnictwa. Dalej szlakiem niebieskim pttkowskim do Starej Kuźni i potem czarnym rowerowym do Starych Panewnik. Tam czasu zdecydowanie zbyt dużo, więc do Bazyliki od tyłu, czyli Księżycową. Powrót już bez zbaczania, upał przeokrutny. Na Kamionce na końcu ul. Kościuszki, w środku lasu luksusy, asfalt, chodnik z wytyczoną ścieżką rowerową, chyba z 500m Europy...
Podsumowując, wypas, 1 wycieczka z Julką w foteliku i od razu prawie 40km w mega upale, tempo super, nastroje również. Super!


Mokre


Paniowy




Eh, tablice wypas, szkoda że mapa i oznakowanie szlaków gorzej...


"Mamo, z tego będzie chleb?"


Jednak nie samym chlebem żyje człowiek


"Tatusiu, goń mamę!"


Żona na ogonie


Nie da się zgubić




Już po Mszy


Batoniki z Lidla rządzą

Historia Wina na Zamku w Chudowie

Niedziela, 18 września 2011 · Komentarze(4)
Rodzinny wypad do Chudowa na Historię Wina. Żonka jeździ codziennie z Julką w foteliku, więc kondycyjnie jest przygotowana i jeździ się całkiem szybko. Na zamku oczywiście tłumy, winko można było kupić na lampki (5zł) lub butelki (30zł). My w myśl zasady "piłeś - nie jedź" poprzestaliśmy na porcji wybornych "pocisków".
Fascynujące są oznakowania nowych szlaków rowerowych po powiecie mikołowskim. Gdybym nie wiedział gdzie jadę nigdy bym chyba nie trafił, a na pewno bez wsparcia "ich mapy". Mapę wraz z przewodnikiem można zdobyć w Urzędzie Miejskim, ale wedle zasady 1 ludź = 1 mapa, mają zeszycik "na wieczna pamiątkę". Merytorycznie mam wątpliwości, ale galeria zdjęć jest mega wypasiona.

Foteczki:

Jest śmiesznie




Kask zawadiacko, ale nie da sobie poprawić...


W Chudowie jakieś występy, Pani śpiewała coś operowego


Jest i Zamek


A na zamku kto mieszka? Wiadomo, księżniczki!


Winna Pani


Dużo nas


Pociski :)

Złoczew 2011 - rodzinnie do Dziadków

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wakacje. Lato. Deszcz, na szczęście tylko rano, po południu pochmurno ale sucho. Rodzinny wypad do Dziadków, po drodze oglądanie bocianów.








Zonka zdarzyla ustrzelic w locie boćka


OMC HDR

Rodzinna rowerowa niedziela

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(1)
Wczoraj zakupiłem dodatkowe mocowania do fotelika Hamax, żonka od jakiegoś czasu wozi Julkę w foteliku i bardzo to lubi. Przekładanie mocowania jest męczące, więc zakup był niezbędny. No a skoro tak, to trzeba było przeprowadzić testy :)
Na 10.30 do Groty Lurdzkiej w Panewnikach na Mszę Świętą, która na łonie natury ma swój urok. Dalej na Przystań na lody/karmi a później do domciu na obiad. Bardzo fajnie, razem 3h na świeżym powietrzu, tempo jak na dzieciaka w foteliku bardzo przyzwoite.
Jest dobrze :)


Mały człowiek zgłodniał


Prosiak nieodłącznym towarzyszem podróży...


A wszystko takie ciekawe...


Po jedzeniu (sucha kroma) mycie rąk


Prosiak bezpieczny - przypięty pasami :)


Leśna ścieżka edukacyjna. Żwirek nie nadaje się do jazdy rowerem...


Prosiak odpoczywa

Rodzinny lans na mieście

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(0)
Pogoda niepewna, ale co tam. Żonka po raz kolejny jako szofer Julona.
Najpierw na stadion AKS. Jeszcze niedawno (hm, jak chodziłem do pedałówy) tego orlika z tyłu tam nie było. Dziwne. Ogólnie nie wygląda to różowo, to znaczy bieganie dookoła stadionu odpada, chyba że jako bieg przez płot(ki), na samą murawę wstęp wzbroniony, pan ochroniarz patrzył się nieufnie. Może dlatego, że byliśmy bez szalików?
Następnie rundka dookoła placu harcerskiego, tzw. pomiar odległości. Niestety, do powtórki, zaufałem sprzętowi, który nie zliczył mi okrążenia. Albo za krótkie jak na rowerowy licznik (chociaż - chyba nie), albo operator nie ten guzik nacisnął.
Dalej do Tesco, lans w rajtkach, potem do Rodziców odebrać mój przywieziony lata temu z Holandii bagażnik rowerowy.
Dalej - do domciu, choć dla mnie to nie był koniec...
Aha, dzięki za pozdrowienia Sąsiedzie!


Julka zafascynowana przygląda się chopokom co w bala grali

Rodzinna Przystań

Czwartek, 12 maja 2011 · Komentarze(1)
Dziś po raz pierwszy żonka wiozła Julona w foteliku. Specjalnie wybrałem możliwie płaską (moim zdaniem) trasę, czyli żelazny punkt programu - Przystań.
Córa twarda, 1 glebę zaliczyła kiedy na piaszczystym podjeździe za Kłodnicą wyprzedziłem żonkę, która zahamowała. I bęc. Obyło się bez ryczenia (jak mawia Julka), popedałowaliśmy dalej. Na Przystani tłumy, my Karmi, Julka oczywiście loda, troche trwało zanim się z nim uporała, jak skończyła pojechaliśmy.
Droga powrotna nieco inna - chciałem pokazać dziewczynom hałdę KWK Halemba którą już opisywałem. Ogólnie się podobało, niestety zjazd jest dosyć stromy (zwłaszcza najwyższy element), zjechałem swoim, sprowadzając rower żonki z Julką w foteliku zahaczyłem pedałem o nogę i wywaliłem córę na glebę. Ryczała. Ale krótko, konstrukcja fotelika jest rewelacyjna - tak bardzo jest obudowany dookoła że nie ma szans żeby takie coś zaszkodziło.
Córa z żoną zeszły na nogach, ja zjechałem rowerami, zanim skończyłem Julka już mnie pocieszała "tatusiu, nie martw się, nic się nie stało, wywaliłeś się ale to się czasem zdarza". Banan na zgodę i pojechaliśmy Doliną Jamny do domciu.

Tempo "średnie" :), za to na wybranych podjazdach dawałem ostro. Upewniam się coraz bardziej, że moje Max HR zmierzone poprzednim pulsometrem, wynoszące 227, nie jest prawdziwe. Na Garminowym pulsometrze max który udało mi się wycisnąć to 202, pewnie jeszcze dałbym radę coś wykrzesać, ale nie 227. Do dalszej obserwacji.

Fotki:

Pierwszy podjazd za nami

Jak się jeździ samemu to jakoś górek jest mniej


Grunt że córa zadowolona


Po wywrotce


Relax


Kto zgadnie gdzie były łabędzie?


Tam!


Popołudnie pochmurne, ale wieczór słoneczny


Ale maszyny :)


Przejechałbym się


Księżycowy krajobraz


Lans na hałdzie


Po drugiej wywrotce "tatusiu nie martw się"


A to co?


Pierwsze rany (ranki), Julka chciała "leczyć" za pomocą opaski odblaskowej :)

Rodzinna Wielka Sobota

Sobota, 23 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Wielka Sobota w rodzinnym stylu. Rano wspólna "święconka", potem godzinę na placu zabaw (wspina się moja 3-latka jak małpa), potem pyszna lazania w wykonaniu żonki. A po drzemeczce - rowerek :)
Początkowo myślałem nad trasą do Bujakowa, ale jako że żonka po raz pierwszy na rowerze, to postanowiliśmy odpuścić sobie górki i z Paniów wróciliśmy przez Mokre. Pogoda piękna, w lesie coraz bardziej wiosennie, na polach w Śmiłowicach spotkaliśmy 2 sarenki sprinterki. Pojawił się pewien problem - Julkowe "butki" rozmiar 26 powodują, że muszę jej fotelik odsunąć maksymalnie do tyłu, bo haczę moimi butami o jej.
Tempo spoookojne, ale przyjemnie, ostatnią górkę na ul. Konopnickiej wziąłem na ostro, dochodząc do 30km/h. Jest dobrze :)


Bidon ciągle atrakcyjny


Przez Paniowy przemykam regularnie, a jakoś fontanny do tej pory nie zauważyłem :)


Wapiennik w Mokrym (to jest chyba już Mokre?), żonka potrzebowała oddechu :)


Jest dobrze


Choć nielekko


Rzymsko– Katolicka Parafia Św. Wawrzyńca w Mikołowie-Mokrem

Święto czekolady na Zamku w Chudowie

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Nie ma to jak wspólna rodzinna rowerowa niedziela. Wybraliśmy się dziś na święto czekolady na Zamek w Chudowie. Po drodze zrobiliśmy postój w Ogrodzie w Bujakowie, gdzie moja dziewczyny były po raz pierwszy. Julce podobało się wszystko - rybki, kurki, pawie i Maryjka. Wychodząc kupiliśmy sobie po kawałku bujakowskiego kołocza (4.5zł za kawałek, cenią się) i z wiatrem zjechaliśmy do Chudowa.
Na Zamku jestem częstym gościem, ale w niedzielę po południu na takiej rodzinnej imprezie dawno nie byłem - przytłoczył nas ogrom ludzi. Na szczęście znalazło się miejsce dla naszego kocyka, a Julka obżarta kanapeczkami z szynką i kołoczem fikała jak dziki dzik. O 17 poszedłem zobaczyć "deszcz słodyczy", deszcz się nieco opóźnił, jak się okazało był to moto-paralotniarz. Niestety jego udźwig to była jedna torba słodkości, a na dole czekało z pół tysiąca ludzi, więc niejeden maluch narzekał, że to raczej mżawka była niż deszcz.
Droga powrotna przez Borową Wieś i Starą Kuźnię, wyjeżdżając z Paniówek jakoś się pogubiłem dziwacznie, byłem pewien, że na skrzyżowaniu pojechaliśmy w Zabrską (by kawałek dalej skręcić w prawo), po chwili jednak zorientowałem się że jedziemy gliwicką, na szczęście w kierunku Borowej Wsi.
Bardzo przyjemnie spędzona niedziela, dzielnie poradziły sobie zarówno Julka w foteliku, jak i żonka, pod koniec gnała jak szalona :)


Rybki, fajne jak zawsze


Paw budził pewien lęk


Chwila oddechu


Chwila oddechu w wersji zabawowo-fikającej


Dziewczyny moje dwie


Balon aerodynamiczny

Pożegnalny wypad nad wodę

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Po południu ostatni już wypad nad wodę. Nad wodą w upalną sobotę oczywiście tłoczno, ale i tak się dzieciarni podobało.


Brudna opona taty

Podsumowując rowerowy Browarek AAD 2010, super, udało mi się przejechać ponad 540 km, z czego trochę w towarzystwie, regularne jeżdżenie ewidentnie poprawia kondycję. Zwiedziłem spory kawałek okolicy, górki już mnie nie przerażają, moje dziewczyny lubią jeździć. Jest super, jest super...