Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2008

Dystans całkowity:366.60 km (w terenie 237.00 km; 64.65%)
Czas w ruchu:20:50
Średnia prędkość:17.60 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:28.20 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Podziękować do Groty Lourdzkiej

Czwartek, 29 maja 2008 · Komentarze(10)
Kategoria faasta, rehab
Podziękować do Groty Lourdzkiej
Dziś wieczorem udało mi się wygospodarować trochę czasu i wyskoczyć do Groty Lourdzkiej przy Bazylice w Panewnikach z podziękowaniami – wczoraj o godz. 17:00 zostałem tatą Julki.

Powiem Wam, wytrawni Biekerzy, że sam nie wiem co jest bardziej męczące – jakiś ostry giga maraton czy takie zwykłe prozaiczne rodzenie. Drogie Mamy – jesteście najdzielniejsze na świecie!

Wracając z Panewnik zauważyłem postępujące prace przy byłym mikołowskim urzędzie skarbowym, w związku z czym przyszło mi do głowy kilka skojarzeń – „coś się kończy coś się zaczyna”, „dobro zwycięża” itd. :)


No i dzięki wielkie Terrago – Twoje trzymanie kciuków jak widać pomogło.

Pokaz Starych Samochodów

Niedziela, 25 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria gps, rehab
Pokaz Starych Samochodów
Dziś trasa taka sama jak w zeszłą niedzielę, z kilkoma różnicami:
1. Zamiast komandosów dziś na zamku pokaz starych samochodów.

2. Ostatnio wyjazd o 13, dziś przed 11 – w efekcie starych samochodów było sztuk 1.


3. Poprzedni wyjazd w towarzystwie Terrago, dziś samotnie.

4. Ale za to bezdeszczowo, więc udało się cyknąć parę fotek w Ogrodzie Parafialnym w Bujakowie (niestety powoli kwiaty zaczynają przekwitać, trochę się spóźniłem).


5. Utrwalając sobie Marianową trasę przez Mokre i Retę Śmiłowicką udało mi się cyknąć ładną fotkę z Retą w tle.


Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie – znacznie więcej zgeotagowanych zdjęć z opcją Pokaz Slajdów

Ognisko w St.Kuźni

Sobota, 24 maja 2008 · Komentarze(1)
Kategoria gps, rehab
Ognisko w St.Kuźni
Dziś bardzo owocny (a raczej mięsny) wypad na ognicho do Starej Kuźni w męskim gronie – m.in. byli tam Terrago44 i johanbiker. Początkowo było dosyć pochmurno, więc promienie słońca na leśnej ścieżce musiałem uwiecznić „strzałem z siodła”.

Jadąc ciągle zielonym krawędziowym dotarliśmy do skrzyżowania z niebieskim – i tutaj wczorajszy akt wandalizmu drwali przestał być śmieszny – jeżeli ktoś jechałby tym szlakiem pierwszy raz to nie będzie wiedział że tutaj trzeba skręcić.

W drodze na miejsce „ogniskowe” Marian pokazał mi gdzie jest schron bojowy (to coś pod jego stopami).

Potem w oczekiwaniu na resztę ekipy sprzątanie po wandalach, zbieranie drewna, rozpalanie ogniska no i Leśne Polaków Rozmowy.

Niestety nie udało mi się cyknąć grupowego zdjęcia nadjeżdżającym, ale mam nadzieję, że Terrago wrzuci swoje fotki. Po etapie powitań najdojrzalszy z uczestników w myśl zasady „wozić drewno do lasu” wyciągnął własne zapasy:

Mimo przelotnego kapuśniaka ognisko udało się zarówno kulinarnie, jak i towarzysko, poznałem osobiście naprawdę fajnych ludzi, no i jak będę dużo trenował to może kiedyś ich dogonię.

Powrót aż do St.Panewnik z johanbikerem, potem On w lewo, my z Terrago w prawo.
Dzięki wielkie za przyjemne ognisko.
PS. Sprawy techniczne. Z niewiadomych przyczyn gps zalogował mi tylko powrotną część trasy (możliwe, że w skutek telefonu o świcie od Terrago zapomniałem go włączyć), do tego zapomniałem (być może z w/w powodów) zresetować licznik, więc dzisiejsze dane uzyskałem za pomocą odejmowania :)
Na Picasie wrzuciłem trochę więcej zdjęć (oczywiście zgeotagowanych), natomiast na Bikebrotherze dane z wycieczki i mapka z trasą powrotną.

Przez Przystań dookoła Elektrowni i Kopalni Halemba

Piątek, 23 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria faasta, gps, rehab, zwiad
Przez Przystań dookoła Elektrowni i Kopalni Halemba
Dzisiaj miało być i dalej i dłużej, jednak dopadł mnie pech (albo opóźnione szczęście). Dopompowując oponki zauważyłem z przodu wstrętnego flaka – czyli pech. Co ciekawe, wczoraj przecież wróciłem normalnie – czyli jednak szczęście. Ponieważ z powodzeniem oponę łatałem kilka lat temu (bez powodzenia w zeszłym roku w szosówce – zakładając oponę zrobiłem sobie łyżką do opon dziur tyle, jak by to był widelec) wsparłem się najnowszym numerem Rowertour’u, gdzie jest artykuł o łataniu dziur. Albo oponę crossową łatwiej się zakłada niż szosową, albo to zasługa mydełka, ale naprawiłem dętkę szybko i sprawnie. No a że czasu zostało mi mało, to najszybszą możliwą trasą pojechałem na Przystań, gdzie wulkanizacyjne sukcesy uczciłem za pomocą Karmi.

Dalej ruszyłem niebieskim szlakiem (Obrońców Polskiej Granicy) w stronę Halemby. Oczywiście pamiętając o tym, że jest to zasadniczo szlak pieszy 

Jadąc ulicą Skośną, mijając po lewej stronie KWK Halemba, dojechałem do centrum Halemby, na szczęście ruch niezbyt duży, potem na ul. Piotra Skargi mając po prawej Elektrownię Halemba.

W Starej Kuźni wskoczyłem na Zielony Krawędziowy GOP by nim dojechać do domu, po drodze natknąłem się na wywrotową działalność kapitalistycznych wyrzynaczy drzew (A To Polska Właśnie).

Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie sprawdzić gdzie je zrobiłem.

Park Kościuszki + Lotnisko na Muchowcu

Czwartek, 22 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria faasta, gps, rehab
Park Kościuszki + Lotnisko na Muchowcu
Po 3 dniach przerwy, odświeżania prognozy pogody na ICM’ie, wyglądania przez okno – przestało padać. Niestety trochę zaspałem więc wyjazd dosyć krótki z postanowieniem przewodnim – „bez błądzenia”.
Skrótem wzdłuż torów na Kamionkę (taaak, mokra trawa = mokre buty), potem na Akademiki i do Parku Kościuszki. Dziś Boże Ciało – to na ziemi to płatki kwiatów:

Pod Wieżą Spadochronową przerwa na batona i telefon do żonki, no i fotka:

Godzina młoda, sił dużo, więc postanowiłem wracać przez Lotnisko , pogoda jaka jest każdy widzi, więc było tam dosyć pusto:

Z lotniska powrót lasami:

Na miejscu postojowym spotkałem „młode pokolenie”, na szczęście chłopiec nie był sam, tylko był szybszy od taty:

Do domu niebieskim rowerowym szlakiem, dziś pustki na drogach więc jechało się super, aczkolwiek na skrócie wzdłuż torów staranowałbym jelenia – ciekawe kto by wygrał nowa technologia (kask) czy rogi 
Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie sprawdzić gdzie je zrobiłem.

Komandosi na Zamku w Chudowie

Niedziela, 18 maja 2008 · Komentarze(5)
Kategoria rehab, gps, faasta
Komandosi na Zamku w Chudowie
Dziś wspólny wypad z Terrago44 do Zamku w Chudowie na pokaz komandosów z Jednostki Wojskowej 4115 w Gliwicach.
Zasadniczo jeżdżę sam (w tym roku – zawsze), dodatkowo Marian to wyjadacz rowerowych szlaków, byłem więc nieco zaniepokojony swoją nędzną kondycją i innymi takimi. Jak się okazało niepotrzebnie – Marian okazał się przemiłym, sympatycznym towarzyszem i przewodnikiem podczas wspólnej przejażdżki. Do Borówki dotarliśmy zielonym szlakiem, a potem nieznaną mi ale przyjemną ul. Piaskową i Paniówki. W Chudowie spotkaliśmy Adama i wspólnie uraczyliśmy się zacnym Karmi (dzięki Terrago!)

Jeszcze przed degustacją pooglądaliśmy zgromadzone eksponaty niekoniecznie muzealne:


O godzinie 15 rozpoczęła się inscenizacja walk w wykonaniu komandosów z Gliwic, m.in. byliśmy świadkami obrony VIP’a, obezwładnienia podejrzanego osobnika, pokaz sztuk walki wręcz oraz rozbijanie dachówek (któryś z wojaków „ruszył głową” i nią je właśnie rozbijał)

Po pokazie wybraliśmy się obejrzeć Trebusz, po drodze Marian został kowbojem

Niestety strzelanie z trebusza przesunięto na bliżej nieokreśloną przyszłość (moooooże za godzinę powiedział pan trebuszowy)

Kończąc wizytę w Chudowie obeszliśmy wozy bojowe i inne takie – niektóre robią naprawdę duże wrażenie


W planach organizatorzy mieli również pokazy paralotniarskie i spadochronowe, prawdopodobnie jednak pogoda je uniemożliwiła. Tak czy siak w mojej głowie zaświtała szatańska myśl – z takim plecaczkiem na rowerze moja średnia powinna się znacząco poprawić  (ten pomysł jak widać zainteresował Adama)

Wracając już w dwójkę Marian zapytał, czy byłem w Botanicznym Ogrodzie Parafialnym przy Parafii św. Mikołaja w Bujakowie. No ja oczywiście rodzony mikołowianin nie byłem, więc zdecydowaliśmy się tam podjechać. Niezwykle urokliwe miejsce, pełne różnorodnych gatunków flory, wiosna więc większość kwiatów kwitła – szkoda tylko że pogoda się zbiesiła, więc fotki nie bardzo są udane:



Na miejscu rozgrzała nas kawa (dzięki Terrago!) co jak się okazało chwilę potem było nam bardzo potrzebne – na Sośniej Górze dopadło nas urwanie chmury, na szczęście było ciepło. Powrót przez Mokre (na mokro oczywiście) i Retę Śmiłowicką.
Dzięki Terrago za świetną wycieczkę – mam nadzieję że jeszcze w tym tygodniu uda nam się gdzieś razem przejechać – tym razem może na sucho 
Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie sprawdzić gdzie je zrobiłem – i jest ich więcej

PS. Praktycznie całą drogę jechaliśmy z Terrago razem (jak się okazuje jesteśmy bliskim sąsiadami), a mamy dużą różnicę w długości trasy i czasie. Moje dane wpisuje na podstawie gps'a, a dziś ze względu na długi postój w Chudowie musiałem nieco plik gpx przeedytować. Mam więc wrażenie że Terrago ma czas i dystans uwzględniający pchanie roweru po przyzamkowych terenach, tego mi gps nie policzył.
Dla dociekliwych jednak podam czasy z mojego omałoco prawdomównego licznika:
Dystans: 37,21
Czas: 1:57:31
Avg: 18,8
Czyli tak czy siak się nie zgadza, pozdrawiam więc maniaków cyferek

Pętelka przed burzą

Sobota, 17 maja 2008 · Komentarze(1)
Kategoria faasta, gps, rehab, zwiad
Pętelka przed burzą
Synoptycy mnie ostrzegli przed gwałtownymi burzami i gradobiciem. Niestety - synoptycy to gorole, więc w necie znalazłem sprzeczne informacje - burze na Śląsku, albo może na Dolnym Śląsku... dla nich to chyba wszystko jedno. Mimo ostrzeżeń wybrałem się na szybki wypadzik.
Najpierw na Kamionkę, potem leśną drogą wzdłuż Jamny (to tam w dole to właśnie Jamna, będę musiał kiedyś zabrać tam cyfrówkę)

Potem przy hałdzie w lewo wzdłuż niej aż do niebieskiego szlaku i nim dalej do Śmiłowic, pięknie oświetloną promieniami słońca drogą:


W Śmiłowicach zjechałem z niebieskiego i pojechałem na skróty w kierunku czarnego rowerowego nr 138, po drodze minąłem ujęcie wody, a na końcu skrótu czekał na mnie bociek.

Szlak czarny rowerowy istnieje oczywiście wyłącznie na mapie, do tego Rusinów to co tu ukrywać, wieś, więc ma typowe wsiowe "umilacze" - wściekłe kundle. Przy jednym z gospodarstw pasły się kózki

Miałem plany na dłuższą przejażdżkę, ale okropny wmordęwind i granatowe chmury skłoniły mnie do powrotu do domu, na "serpentynach" w Mokrym myślałem że wstyd - będę pchał, ale dałem radę.
A po powrocie do domu żonka czekała na mnie z takimi oto pysznościami:

Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie sprawdzić gdzie je zrobiłem.

Osiedle Giszowiec

Piątek, 16 maja 2008 · Komentarze(6)
Kategoria gps, rehab, zwiad
Osiedle Giszowiec
Błądząc po szlakach odnalazłem Osiedle Giszowiec. Z Kamionki zielonym Krawędziowym GOP ruszyłem na wschód, ale szybko zdecydowałem, że wolę zbadać czarny żwakowski. Dojechałem więc do skrzyżowania 81ki z Owsianą, potem pod Gościniec Śląski. I kicha - na mapie szlak jest, ale w rzeczywistości - nie ma. Jedyne co znalazłem to jakiegoś psa potwora przywiązanego na łańcuchu za Gościńcem. Ruszyłem więc 81ką w stronę Katowic, by skręcić w prawo w pierwszą możliwą drogę leśną i dojechać do szlaku zielonego 25-lecia PTTK. Szlak ten znakowany był chyba właśnie 25 lat temu - mimo wsparcia w pomocy mapy i gps'a ciężko było go momentami znaleźć. Dojechałem nim oboko Szpitala na Ochojcu do znanego mi już punktu postojowego.

Tam czas na batonik, napój, chwila namysłu nad mapą, konsultacja z żonką - i decyzja - do Giszowca. Rewelacyjnie oznaczonym, świetnej jakości szlakiem niebieskim (albo czarnym, czasem takie znaczki, czasem takie) dotarłem pod Staw Barbara.


Tam na skrzyżowaniu szlaków rowerowych podumałem trochę nad wyborem ścieżek, a potem ruszyłem w stronę Giszowca.


Po chwili zawróciłem jednak, bo strzałka pokierowała mnie do Giszowca, a ja chciałem do zabytkowego Osiedla Giszowiec, które jednak bez większych kłopotów odnalazłem. Miejsce piękne choć momentami zaskakuje zderzenie historycznych budynków z wielkopłytowym budownictwem.



Wróciłem pod Staw Barbara i dalej tak jak przyjechałem, jednak w okolicach Ochojca nie skręciłem na zielony, a pojechałem niebieskim rowerowym. Nie miałem go co prawda zaznaczonego na mapie, jednak kołatała mi się myśl, że przecież przy akademikach na Ligocie zaczyna się niebieski szlak rowerowy w stronę Giszowca - czyli to musi być to. Droga super - mimo że po asfalcie przez samo centrum Ochojca i Piotrowic, to jazda po wydzielonych ścieżkach, czasem z własną sygnalizacją świetlną - czułem się w miarę bezpiecznie i komfortowo. A z Ligoty już bezpośrednio do domu, na placki ziemniaczane :)
Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie sprawdzić gdzie je zrobiłem.

Szlak żwakowski I

Czwartek, 15 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria gps, rehab, zwiad
Szlak żwakowski I
Kolejny dzień kręcenia po lasach - taki pęd jak niżej mnie nie kręci:

Szlakiem czerwonym na Kamionkę, potem w kierunku Ligoty, chwila namysłu nad mapą Mikołowa i decyzja - dojechać do zielonego szlaku, żeby wskoczyć na czarny - żwakowski. Mini batonik, łyk napoju, fotka - i w drogę.

Przy skrzyżowaniu szlaków czerwonego, zielonego i żółtego miejsce pamięci z ławeczkami i stojakami - super.

Na skrzyżowaniu czarnego ze szlakiem niebieskim zgubiłem czarny - okazało się że dalsza droga jest "leśna"

Dalej czarnym po asfalcie przez St.Panewniki, znowu las, potem piach i mostek z prętów :)

Dalej czarnym - a jednocześnie zielonym, w pobliżu Przystani w kierunku Os.Sadyba, przed którym znalazłem piękne jeziorko (a może stawik?)

Na osiedlu oczywiście oznakowanie szlaku czarnego rewelacyjne, ale wspomagany gps'em dałem radę. Niestety szlak przegrał ze ścieżką edukacyjną.


Dalej już asfaltem do Bazyliki w Panewnikach, gdzie zdecydowałem się obejrzeć Grotę Lourdzką.

Wielkie wrażenie robią też stacje Drogi Krzyżowej.

Potem już standardowo, na Stargańcu chwila przerwy, poza kilkoma obściskującymi się parami cisza i spokój

Ze Stargańca skróciłem sobie drogę (co oznacza, że kilka razy przenosiłem rower nad zwalonymi drzewami na wąziutkiej leśnej ścieżynie), potem przejechałem się ul.Kościuszki, i do domu skrótem obok torów. Tam złapał mnie deszczyk wiosenny.
Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Optymalizacja trasy do Przystani

Środa, 14 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, rehab, gps
Optymalizacja trasy do Przystani
Po wczorajszej misji zwiadowczej postanowiłem znaleźć drogę szybszą i mniej piaszczystą. Najpierw przeanalizowałem mapy google, na ich podstawie przygotowałem sobie trasę w gpx'ie. Drogą na skróty wzdłuż torów dotarłem do lasu na Kamionce.

Dalej ruszyłem tak jak przedwczoraj z myślą, że musiałem ostatnio gdzieś nie zauważyć drogi, która przecież nawet na mapach googla jest zaznaczona. Jak się okazuje, google jest jednak Lepsze - wie o drogach, których albo jeszcze nie ma, albo już dawno nie ma. Dwa poniższe zdjęcia to wg googla droga:


Mając wsparcie w postaci gps'a przepchałem rower na przełaj (czym zdziwiłem jakiegoś rowerzystę - wyłoniłem się nagle z WIELKICH krzaczorów).
Dalej już prosta, rewelacyjna droga, która jednak w Porze Deszczowej może być grząska:

Po dojechaniu na Przystań stwierdziłem, że nie ma, jadę dalej, wybrałem czarny szlak, który wg mapy jest nieco dziwny - króciutki i kończy się gdzieś w Kochłowicach. Po leśnym odcinku wyjechałem w Hollandi:


Szkoda tylko, że tego luksusu to jest może z 500 metrów.
Kolejne dwa zdjęcia dedykuję mojej Mamie:


Badanie czarnego szlaku zakończyłem pod Kościołem pw. Trójcy Przenajświętszej z 1902 roku. Jazda po Kochłowicach to jednak nie to co lubię - spory ruch blachosmrodów, morze asfaltu. Zawróciłem więc w stronę Przystani.

Ponieważ dziś przezornie zaopatrzyłem się w batonika i napój energetyczny (w tym że po raz drugi zrobilem błąd - wlanie gazowanego napoju do bidonu nie jest dobrym pomysłem, czeka mnie mycie ramy :( ) nie miałem potrzeby posilania się w Przystani, do tego napatoczyłem się tam na stado harleyowców gazujących swoje motory. Objechałem więc jeziorko dookoła, i w ciszy i spokoju skonsumowałem batoniki, przy czym zauważyłem, że zgubiłem mapę (na szczęście była to mapka Mikołowa, i mam jeszcze kilka takich) co jest o tyle śmieszne, że miałem ją w mapniku - tuż przed nosem :). Powrót już bez niespodzianek - kolejny udany dzień. Jutro wybieram się na rower rano :)
Na zakończenie - więcej technicznych danych na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.