Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:156.46 km (w terenie 46.00 km; 29.40%)
Czas w ruchu:08:39
Średnia prędkość:18.09 km/h
Maksymalna prędkość:64.50 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:26.08 km i 1h 26m
Więcej statystyk

I wyjazd z Julką 2010

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
Kategoria najeźdźca
Dziś po raz pierwszy, dzięki świetnej pogodzie, wybrałem się z Julką na rower. Pojechałem "do dzika" na Kamionce z myśą, że podobnie jak w zeszłym roku, po paru km znudzi się córuchnie rowerowanie, ale o dziwo nie. Na pytanie, czy chce jechać dalej czy wracamy do mamy, odpowiadała po swojemu, że dalej (czyli, pokazywała ręką do przodu, mówiła "mami nje" oraz klepała ręką w siodełko mówiąc "tati tu"). Pognaliśmy zatem w tempie około 15 km/h w stronę Ligoty, z myślą, że jak się znudzi, to mogę na Stargańcu w piachu poszaleć, ale nie. Dojechaliśmy na Ligotę Akademiki, a tam jest pare placów zabaw. Więc, w kolejności, huśtanie, wspinanie się na górkę, wspinanie się na zjeżdżalnie (długo, do tego wielki szacun, że taki mały brzdąc na taką wielką drabinę samodzielnie potrafi), huśtanie (juś juś), zjeżdżalnia.... Ostatecznie udało się córuchnę przekonać, że czas do domu, w drodze powrotnej zaliczyliśmy pierwsze sikanie "niedonocnika" (Juleczko, a potrafiłabyś obsikać tą trawkę?) oraz rodzinę koników (tata konik, mama konik, dziadzia konik oraz dwa dzidzi koniki).
Pod koniec zaczynało się szkrabikowi robić smutno (maaaamiiii), ale idea samodzielnego picia z bidonu ukoiła wszelkie smutki.
Ogólnie - wyjazd bardzo udany, pierwszy raz na rowerze z córą i od razu 20 km. Jest zatem duża szansa na wypady np. na Paprocany albo na Przystań. Super :)






Woszczyce - Palowice

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Dziś powtórka z wczorajszego rozbudowana o Woszczyce i Palowice, powrót przez Orzesze.
Najpierw szybko do Mościsk tak jak wczoraj, dalej na ślepo bo mapa akurat się skończyła, jak widać na sportypalu nieco pobłądziłem, ale ogólnie bezproblemowo. W lesie przed Woszczycami wystraszyłem dużego drapieżnego ptaka, który mnie wystraszył, bo zerwał się do lotu tuż nad moją głową i leciał przez dłuższą chwilę kawałek przede mną.


W Woszczycach łyk wody, fotka Kościoła św. Piotra i Pawła i ulicą Klonową przez Wiślankę.


Dalej ulicą Palowicką, która prowadzi o dziwo do Palowic, po drodze natknąłem się na śliczny Kościół Trójcy Przenajświętszej w Palowicach, który został tam przeniesiony w latach 80 z Leszczyn.


Powrót przez Orzesze Jaśkowice, gdzie wyprzedził mnie doświadczony kolarz na oldskulowej kolarce, potem kawałek ul. Gliwicką obok mojego ulubionego szpitala aż do ulicy Hutniczej. 2 lata temu, jeżdżąc pociągiem do rzeczonego szpitala przez okno obserwowałem ścieżkę biegnącą wzdłuż torów, z opowieści wiedziałem, że można tak dostać się z Orzesza do Łazisk. No i dziś udało mi się w końcu przejechać tą trasę, rzeczywiście fajna, omija się górę św. Wawrzyńca, urokliwa leśna droga w bardzo przyzwoitym stanie.


Po wyjechaniu na ul. Leśną w Łaziskach Górnych przejechałem pod Wiślanką przejściem podziemnym koło tzw. Żabki, dalej w stronę Wieży Ciśnień w Łaziskach, i klasycznie, przez mikołowski rynek do domu.

Podsumowanie 1.
Droga do Żor prawie całkiem zbadana, muszę jeszcze sprawdzić jak przez Las Baraniok dostać się z Woszczyc do przejścia dla pieszych na Wiślance w pobliżu Szałasu.

Podsumowanie 2.
Droga wzdłuż torów kolejowych z Łazisk do Orzesza została zdobyta, od tej pory myślę że będą ją faworyzował wybierając się w stronę Rybnika i okolic.

Staw Barcz

Sobota, 17 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps, zwiad
Wczoraj wieczorem postanowiłem nasmarować łańcuch, bo nabrał pięknego, wiewiórkowego koloru. Poszukiwanie spinki na łańcuchu zakończyło się połowicznym sukcesem, co widać na poniższym zdjęciu. Ogólnie - pic jak cholera, że nie rozerwał się gdzieś na trasie.

Rano spacer z Julką po nowy łańcuch, który oczywiście trzeba było przetestować :)
Jako cel wybrałem Staw Barcz, który jest 1 etapem drogi do pracy (czyli z Mikołowa do Żor, przez Łaziska Górne, Staw Barcz, Gardawice, Staw Baraniok w Woszczycach).
Pogoda cudna, mimo że nie za ciepło, zabrałem ze sobą papierową mapę woj. śląskiego więc bez błądzenia aż nad Staw Barcz. Tam się zorientowałem, że rozładował mi się telefon, więc udało się zrobić tylko 1 fotkę. Dalej do Mościsk, skąd chciałem pojechać w stronę Tych, ale skróciłem trasę i wróciłem przez Wierzysko na mikołowski rynek, gdzie spotkałem żonkę i córę, i zjadłem mega extra włoskiego dużego loda.


Mapka i garść danych statystycznych na sportypalu.

Śląski industrial w deszczu

Środa, 14 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Dziś o godzinie 13 zdałem ostatni egzamin na MCITP:SA, o 16 miałem ostatni dzień szkolenia, które zajęło mi popołudnia od stycznia. Mając do dyspozycji około 2 godzin postanowiłem uczcić egzamin rowerowo, jak się okazało "oblać" dokładniej oddaje dzisiejszą przejażdżkę :)
Start spod Akademii Kompetencji, zgodnie z mapami i zdjęciami satelitarnymi rozplanowałem sobie trasę na Giszowiec przez ulicę Leśnego Potoku. Niestety mapy mapami, zdjęcia zdjęciami, a płot z WIELKIM napisem "zły pies" na drodze jest ważniejszy. Więc nawrót, potem po nasypie kolejowym, w deszczu... Obawiałem się nieco jak przedostać się z ośrodka Boliny przez A4, na szczęście trafiłem na niebieski szlak rowerowy. Oczywiście zgubił się błyskawicznie, jak to polskie szlaki rowerowe, ale kierunek już miałem. Wzdłuż jeziorka, po ośki w wodzie/błocie, chwilami po kolana w wodzie, w deszczu, nad głową mewy - super. Dalej przez Mysłowicką nad A4 wpadłem na Giszowiec, który już poznałem wcześniej. Niestety ciągle ponuro i jesiennie, w deszczu, na wiosnę trzeba jeszcze trochę poczekać. Poniżej fotka z mojej poprzedniej wycieczki.


Planując wycieczkę myślałem żeby wrócić nad Bolinę i stamtąd pojechać w stronę Nikiszowca, dość jednak miałem błotnych przygód, wybrałem więc trasę alternatywną. Szopienicką przefrunąłem nad A4, zgodnie z mapką (wydrukiem z googla) za A4 chciałem skręcić w prawo przed torami, i przez ul. Zamkową do Nikiszowca. Niestety droga skończyła się bramą z napisem "wstęp surowo wzbroniony, własność Kopalni Wieczorek", więc z powrotem, Szopienicką do Nikiszowca, który mnie urzekł wielce. Ociekające deszczem ceglaste familoki, z oknami pomalowanymi na czerwono oknami, okalające wewnętrzne ogródki z wiosennymi kwiatami. Poniżej fotka pożyczona z Wikipedii.


Dalej ulicą Górniczego Dorobku, planowałem skręcić w prawo w Gospodarczą, potem prosto przez Kolonię Amandy nad Staw Upadowy i ulicą Transportowców na Szopienicką. Plany wzięły jednak w łeb, bo dojechawszy do Gospodarczej (w deszczu) okazało się, że nie mogę jechać ani prosto, ani w prawo, pojechałem w lewo, co jednak zgodnie z oczekiwaniami doprowadziło mnie do Alei Murckowskiej (średnio atrakcyjnej dla rowerzystów). Coraz bardziej zmęczony deszczem (napisałbym przemoczony, ale przemoczony byłem od samego początku) postanowiłem zawrócić, dojechawszy do Szopienickiej już bez ekscesów popędziłem na kurs.

W domu wypakowałem z torby mokre ciuchy, fotka kurtki poniżej :)


Ślad i troszkę statystyk, nieco przekłamanych przez gps'a można obejrzeć na Sportypalu

Zamek w Chudowie

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria po cimoku
Julka padła dziś przed ósmą, co skrzętnie wykorzystałem. Bez pomysłu na trasę pojechałem w stronę Rety Śmiłowickiej, gdzie poza kilkoma królikami spotkałem stadko saren. Spłoszone nie wiedziały gdzie uciekać, więc przebiegały przez drogę, czyżby kolejne turystki?
Potem do Mokrego, gdzie dalej nie pojawił się pomysł na trasę, więc tak nieśmiało w stronę Chudowa. Tak mi się super jechało, że ostatecznie, nieoczekiwanie, dojechałem do Zamku. Zaniepokojony ilością dzikiej zwierzyny nie zdecydowałem się na powrót leśną drogą przez Borową Wieś, nie chciało też mi się walczyć z górkami w Bujakowie, więc bez polotu wróciłem (prawie) tą samą drogą. Na końcu rundka honorowa na mikołowskim Rynku i pierwsze 30 km 2010 zaliczone.

PIĄTEK

Piątek, 2 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria po cimoku
Na wieczorne czuwanie mężczyzn. Jako że do Kościoła, to w dżinsach, do tego zapomniałem kachola. Postanowienie wielkopostne - nigdy więcej w dżinsach.
Bez kasku jakoś łyso, i zimno w czasze, zwłaszcza że na powrocie, około 22:45 temperatura bliska 0.