I wyjazd z Julką 2010
Piątek, 30 kwietnia 2010
· Komentarze(3)
Kategoria najeźdźca
Dziś po raz pierwszy, dzięki świetnej pogodzie, wybrałem się z Julką na rower. Pojechałem "do dzika" na Kamionce z myśą, że podobnie jak w zeszłym roku, po paru km znudzi się córuchnie rowerowanie, ale o dziwo nie. Na pytanie, czy chce jechać dalej czy wracamy do mamy, odpowiadała po swojemu, że dalej (czyli, pokazywała ręką do przodu, mówiła "mami nje" oraz klepała ręką w siodełko mówiąc "tati tu"). Pognaliśmy zatem w tempie około 15 km/h w stronę Ligoty, z myślą, że jak się znudzi, to mogę na Stargańcu w piachu poszaleć, ale nie. Dojechaliśmy na Ligotę Akademiki, a tam jest pare placów zabaw. Więc, w kolejności, huśtanie, wspinanie się na górkę, wspinanie się na zjeżdżalnie (długo, do tego wielki szacun, że taki mały brzdąc na taką wielką drabinę samodzielnie potrafi), huśtanie (juś juś), zjeżdżalnia.... Ostatecznie udało się córuchnę przekonać, że czas do domu, w drodze powrotnej zaliczyliśmy pierwsze sikanie "niedonocnika" (Juleczko, a potrafiłabyś obsikać tą trawkę?) oraz rodzinę koników (tata konik, mama konik, dziadzia konik oraz dwa dzidzi koniki).
Pod koniec zaczynało się szkrabikowi robić smutno (maaaamiiii), ale idea samodzielnego picia z bidonu ukoiła wszelkie smutki.
Ogólnie - wyjazd bardzo udany, pierwszy raz na rowerze z córą i od razu 20 km. Jest zatem duża szansa na wypady np. na Paprocany albo na Przystań. Super :)
Pod koniec zaczynało się szkrabikowi robić smutno (maaaamiiii), ale idea samodzielnego picia z bidonu ukoiła wszelkie smutki.
Ogólnie - wyjazd bardzo udany, pierwszy raz na rowerze z córą i od razu 20 km. Jest zatem duża szansa na wypady np. na Paprocany albo na Przystań. Super :)