Wpisy archiwalne w kategorii

Złoczew i okolice

Dystans całkowity:620.64 km (w terenie 135.00 km; 21.75%)
Czas w ruchu:29:42
Średnia prędkość:20.90 km/h
Maksymalna prędkość:42.30 km/h
Suma podjazdów:733 m
Maks. tętno maksymalne:181 (94 %)
Maks. tętno średnie:149 (77 %)
Suma kalorii:32776 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:41.38 km i 1h 58m
Więcej statystyk

Złoczew 2011 - Sieradz(ka Eska)

Sobota, 23 lipca 2011 · Komentarze(0)
Po deszczowym piątku ostatnia z zaplanowanych wycieczek - Sieradz. W ubiegłym roku deszcz mnie pokonał, w tym roku wycieczka pod znakiem walki z wiatrem ok. 8m/s...
Ze względu na ograniczony czas odpuściłem sobie część żółtego rowerowego, zabawy w lesie do Klonowej już znam, pojechałem bezpośrednio na Zwierzyniec, przez Chajew i Bukowiec dotarłem do Kliczkowa Małego, już na trasie sieradzkiej eSki. Od Kliczkowa elegancko, zamiast silnego bocznego wiatru nagle silny wiatr w zad, błyskawicznie przeskoczyłem do Kliczkowa Wielkiego i takiejże Charłupi, olewając żółty szlak, który zachęcał mnie do dróg polnych. Za Charłupią napatoczyłem się na coś dziwnego, myślałem że to jakaś droga, obwodnica czy co, na środku zarwany mostek nad rzeką Myją, duże jakieś roboty ziemne. Poguglawszy w domu ustaliłem, że to najprawdopodobniej będzie zbiornik retencyjny "Smardzew" lub ewentualnie polder. A potem już idealnie prosta, piaskowa, ale ubita po wczorajszych deszczach, ulica W.Reymonta prowadząca do Sieradza. I wiatr w zad, prędkość powyżej 30km/h, więcej strach w piachu.
W Sieradzu szybko odnalazłem żółty szlak i nim już wracałem do samego Złoczewa. Najpierw nad Wartę, gdzie pustki zupełne, potem ul. Zamkową w stronę Rynku. Ciekawe, bo zgodnie z żółtym szlakiem na Rynek nie powinienem dotrzeć... Najpierw objechałem sobie Rynek i przyległości dookoła, dotarłem m.in. na Sieradz Open Hair Festival, później na Rynku smartburger i Krakowskim Przedmieściem w stronę Dąbrowy Wielkiej, walcząc z wiatrem. Najpierw ambitnie założyłem, że nie dam się i utrzymam co najmniej 20km/h. Po jakimś czasie walczyłem chociaż o 15km/h, niestety często bezowocnie. Temperatura przekroczyła 20 stopni, ale bez wiatrówki straszliwie mnie przewiewało, więc łopotałem na wietrze, spocony jak np. mysz.
Do Zbiornika Próba dojechałem bez większych problemów, gdzie słit-focia, chwila przerwy, uzupełnienie bidonu izotonikiem (fuj, wywaliłem butelkę więc nie pamiętam co to było, smak mohjito-limonkowy. Wyglądało jak borygo, lepkie i gęste, słodkie i niedobre. Fuj).
Od Zbiornika Próba trasę znałem z poprzednich wypadów, więc łopocząc "pognałem" na placuszki cukiniowe do Złoczewa, wkurzając się na nędzne oznaczenia i fatalną "nawierzchnię" leśnych dróg.
Tym akcentem zakończyłem wakacje w Złoczewie, łącznie nakręciłem 275km :)



Żwirownia Rydzew (chyba)




Chajew Kolonia


Kliczków Mały


Kliczków Wielki


Charłupia Wielka


Zbiornik Retencyjny Smardzew?


Napis na tabliczce - "Awaria mostu" :)


Wiatr ~30km/h. W plecy :)


Warta w Sieradzu


Jako rzekłem


Tłumów brak




Sieradzki Park Etnograficzny


Ul. Zamkowa


Nie wiem co to, ale fajne


ul. Krakowskie Przedmieście....


Rynek w Sieradzu


Siakaś szkoła


Sieradz Open Hair Festival. Muzę mieli głośno


Kolegiata Wszystkich Świętych w Sieradzu


Dąbrowa Wielka


Zbiornik Próba. Tłumów ciągle brak...


Łopoczę...

Złoczew 2011 - włóczęga

Środa, 20 lipca 2011 · Komentarze(0)
Był ładny i długi wpis w trakcie redakcji, ale nie po raz pierwszy bikestats zrobił mnie w konia, więc fotki + wypis:

1. Rano (czyli ok. 11) do Dziadków, w Dąbrowie Miętkiej w centrum w sklepie lody. 10km
2. Po zeżarciu loda spontan - do Czarnożył przez Wolę Rudlicką, Dymki, Leniszki. Początkowo słońce i ciepło i wiatr z południa (w ryj), później nadciągnęły chmury, zrobiło się burzowo. I wiatr z północy (w ryj). Przyjaciel... Powrót przez Skrznynno, Wielgie i Stolec. 50km
3. W trakcie obiadu u Dziadków (plendze) rozpadało się, próba przeczekania zakończona niepowodzeniem, samotnie wyruszyłem po samochód. W lesie super - gdyby nie prdlne gzy nawet mega super. A rower można umyć. W trakcie przestało padać, więc do celu dojechałem spocony jak mysz, zwłaszcza, że jechałem z wizją znudzonej córy. 10km
4. W Złoczewie Ciotka informuje, że dzwoniła żonka (z obawy przed deszczem zostawiłem żonce swój telefon) i że przestało u nich padać i jedzie na rowerze. Więc kurteczkę zrzuciłem, dobra dusza napełniła mi bidon ciepłym wiśniowym kompotem. Na widok którego Julka aż piszczała z radości. 10km


Wsi spokojna, wsi wesola




Zwiad


Pole boćków


Czyżby bocie gniazdo na drzewie?


Jeszcze pieknie, potem już gorzej


Całkiem ładny nowoczesny Kościółek, do tego nieźle oznaczone szlaki rowerowe


Aczkolwiek szlak zielony dla matek z dziećmi to się raczej nie nadaje


Czarnożyły




Piękny. Gigantyczny. Tylko że się nie kręcił. Mimo wiatru...

Złoczew 2011 - Koniec Świata

Wtorek, 19 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wczoraj wieczorem obmyślanie planu - podbój Sieradza, a dokładniej spory fragment sieradzkiej eSki. Plan skrystalizowany - wcześnie rano start, czekało mnie ok. 100km trasy.
O świcie, tj. o 9 rano pobudka, rodzinne śniadanko i wyjazd o 10.40 zweryfikowały plany, w trakcie śniadania przeanalizowałem mapę i wybrałem cel zastępczy - Koniec Świata.
Pierwszy odcinek znany z poprzednich wyjazdów, żółtym szlakiem rowerowym w kierunku Klonowa. Tak jak pamiętałem - w lasach masakra, kopny piach, a co gorsza na rozgrzanym piachu plażowały sobie gzy (czyli tzw końskie muchy). Gryza jak cholera, są strasznie namolne, do tego walka z piachem. Wqrw 1 klasa.
W Robaszewie nie dałem się oszukać, wiedziałem juz gdzie prowadzi żółty rowerowy. W zeszłym roku pobłądziłem w lasach za Lesiakami, tym razem chciałem przechytrzyć projektantów szlaku, ale byli lepsi. Sytuacja wyglądała tak - z asfaltowki kierunkowskaz żółtego rowerowego w prawo, na szutrowke. Po 500 metrach rozwidlenie, prosto piach, w prawo szuter prowadzący do gospodarstwa. Rok temu pojechałem prosto, źle. W tym roku pojechałem w prawo "jak droga prowadzi", tez źle. Nie znalazłem żółtego, zawróciłem i skręciłem w drogę piaszczysta nr 3, po 500 metrach w lesie znaczek żółtego szlaku. Eh...
W lesie znowu piach i gzy, trochę pchania (mało), trochę odpychania. W którymś momencie dołączył szlak - czerwona kropka na białym polu, na oko nowy (bo znaki świeżo malowane), ale potem gdzieś skręcił.
Dalej szlak żółty prowadzi na Klonowa, ja wybrałem czarny łącznikowy na Brąszewice, przez Kuźnice czy Kuźniczki popędziłem idealnie prostą drogą w kierunku wsi Gluszyna. Po drodze fotka dla Kosmy - czyżby rodzinne włości?
Przed Gluszyna spotkałem 2 sakwiarzy, poza nimi jedynie ruch lokalnych dziadków na ukrainach.
W Gluszynie zapytalem o droge i pojechalem na ten cały Koniec Świata. Koniec Świata jak każdy inny, nic ciekawego nie ma, jedynie śmiesznie bo prowadzi do owego przysiółka droga szutrowa, ale znaki drogowe są bardzo profesjonalne, tak samo zresztą jak i tablica informująca o nazwie miejscowości. Główna atrakcja to buła z pasztetem :)
Powrót z mocnym postanowieniem asfaltu, nie wszędzie się udawało - np. mapa google wskazywała, że między Muchami a Salomonami jest asfalt, a była przemegaujowa szutrowa tarka. I wiatr. Do celu jechałem lasami, do domu wracałem pod wiatr, wiem wiem, przyjaciel rowerzysty.
Przed Zwierzyńcem zafascynowała mnie miejscowość SzczeSie (powinno być chyba z pytajnikiem). Powrót przez Brąszewice, w Zwierzyńcu w prawo i fajną asfaltową drogą wśród lasów do Złoczewa.
Droga tam - 35km, z powrotem 31 znacznie "szybszych" asfaltowych kilometrów.



Piach. I gzy


Piach i dziury


Posiadlosc w Robaszewie


Tradycja i nowoczesnosc


Ktos mnie sledzil


Na takim asfalcie kola same jada


Niestety nie wszedzie taki asfalcik


Walka z piachem i gzami


Na szczescie dalej droga przyzwoitsza


Co to za szlak ten czerwony z kropka


Z podrowieniami dla Kosmy






Na liczniku rowno 33,3 to chyba jakis znak


Koniec Swiata zdobyty z sakwami


Sweet focia na koniec swiata


Znaki jak na autostradzie (albo lepsze)


Kolejna porzucona chatka






Szcze sie?

Złoczew 2011 - rodzinnie do Dziadków

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wakacje. Lato. Deszcz, na szczęście tylko rano, po południu pochmurno ale sucho. Rodzinny wypad do Dziadków, po drodze oglądanie bocianów.








Zonka zdarzyla ustrzelic w locie boćka


OMC HDR

Złoczew 2011 - przejażdżka testowa

Niedziela, 17 lipca 2011 · Komentarze(0)
Pierwszy wypad w trakcie urlopu Złoczew 2011. Ciepło, upalnie, mocny wiatr. Przez Czarną do Stolca, dalej Szynkielów, Niechmirów i powrót przez Gronówek. Jest dobrze, nóżka podaje, w piachach na Wysokim Borze Schwalbe Smart Samy radzą sobie świetnie.
Plany na złoczewskie rowerowanie - zdobyć Koniec Świata.


W lesie pięknie




Zar z nieba


Stolec


Pęd

Sieradz spłukany

Środa, 28 lipca 2010 · Komentarze(1)
Bujne plany, do Sieradza eSką, potem jeszcze kawałek i powrót od Kliczkowa Małego. Miałem jechać rano, wstałem, lało, wiało, poszedłem sobie pospać do moich dziewczyn. Około 10 zawiozłem je do Dziadków, a że akurat nie padało zdecydowałem, że może w wersji mini, ale Sieradz zdobędę. Już kilka km od domu zaczęło intensywnie padać, do tego mocny czołowy wiatr. Po 40 minutach zwątpiłem, dojechałem do zbiornika wodnego Próba, tam nie znalazłem żadnego miejsca postojowego, do tego dojazd w rzece piachu (dosłownie). Poddałem się, temperatura wg. licznika 13,8 stopnia, silny wiatr i dosyć mocny deszcz, mimo windstoppera i kurtki przeciwdeszczowej zupełnie mokry.
Powrót podobnie jak niedzielna trasa, przez Brzeźnio, ale nie do Zwierzyńca, tylko wcześniej odbiłem w lewo na Rybnik. Myślałem, że przy tablicy z nazwą Rybnik cyknę sobie fotkę, ale kicha, bo tablicy nie było, asfaltu zresztą też. Jedyna fotka to moja facjata, o zgrozo wcale nie widać, że z kasku się lało, że obydwie kurtki mokre od wewnątrz i zewnątrz, że w butach mokro, i nie tylko w butach...
Podsumowując, tragicznie się jeździ po zalanych wodą dziurawych ulicach. Nie widać na ile są głębokie dziury zalane wodą, człowiekiem telepie jak paralitykiem, zapasowy bidon z wodą wypadł i się otwarł chyba 300m od domu. Po drugie, słabo się szuka rowerowych szlaków, kiedy okulary są zupełnie mokre, a w twarz leje wiatr. Po trzecie, żółte szkła, o których ostatnio jakoś zapomniałem, uratowały dzisiejszą (i wczorajszą) wycieczkę, po założeniu od razu jakoś pogodniej, słoneczniej, cieplej.

Wieczorem umyłem trochę rower, szmatą wyczyściłem łańcuch, bo jak odkryłem, nie mam spinki na łańcuchu, do tego kropelek klika smaru do łańcucha i romecik gotów na kolejne wycieczki :)


Żółte bryle i oczojebna kurtka, w kacholu na rowerze w deszczu - "Chodzi po wiosce odmieniec istny" - Odmieniec Kazika chodził mi po głowie całą wycieczkę.

Złoczew - Klonów - Lututów - Okalew - Dąbrowa Miętka - Złoczew

Wtorek, 27 lipca 2010 · Komentarze(2)
Rano odwiedziłem z Julką Punkt Informacji Turystycznej, który w Złoczewie jest zarazem Miejską Biblioteką Publiczną. Zaskoczenia nie było - żadnej mapy Złoczewa nie ma, mają mapę turystyczną Sieradzkiego, ale do wglądu na miejscu, jest też przewodnik turystyczny Województwa Łódzkiego, też na miejscu. Chyba byłem pierwszą osobą, która pytała o trasy rowerowe i mapy :)
Dzień pochmurny i leniwy, ale o 15.30 przestało kropić, więc się zdecydowałem na krótką przejażdżkę. Cel - dolna część S w Sieradzkiej eSce, ze Złoczewa do Klonowa. Fragmentami trasą tą jechałem już w zeszłym roku, co okazało się wielce przydatne. Np. w Robaszewie brak oznakowań, w zeszłym roku pojechałem prosto główną (żwirową oczywiście) drogą, ale szlaku nie znalazłem. Dziś przezornie objechałem wiochę, i zauważyłem "drugorzędną" drogę w lewo (piaszczystą), pojechałem, 100m dalej żółty rowerowy znak. Zdrowo pobłądziłem w Lesiakach. Najpierw na asfaltowej drodze ładny kierunkowskaz w prawo. Więc w prawo, ale 100m dalej problem. Droga jedzie prosto i w prawo, ale wg mapy ta w prawo dzieli się na dwie i obydwie odbijają w lewo. Czyli wszystkie biegną w mniej więcej dobrym kierunku. Brak drogowskazów - wybieram drogę na wprost. Niestety, bo spory kawał pcham rower w piachu, docieram do lasu, a tu brak znaków. Po chwili olewam piaszczystą tragedię i na przełaj do lasu, żeby dotrzeć do dwóch pozostałych dróg. No i w lesie superancko, troszeńkę pchania, ale ogólnie super. Wdrapałem się na parę górek, z paru rower spychałem, płoszyłem zwierzynę, dzicz zupełna. Po jakimś czasie dotarłem do "główniejszej" drogi poprzecznej, na której znalazłem znaki rowerowe. Tutaj uwaga - cieszy mnie szacunek i uznanie osób znakujących tę trasę. Są oni pewni naszego sprytu, spostrzegawczości w trudnym momentami terenie oraz ogólnej orientacji przestrzennej. Jako przykład - znak, biały prostokąt z czarnym rowerkiem, namalowany na biało-czarnej brzozie. No i jest co prawda do tego żółte oznaczenie, ale - oceńcie sami.
Dalej już bezproblemowo do Klonowa, tam posiłek - Grzesiek Toffi XXL + chałwa mini. Chyba odkryłem powody moich powrotnych kryzysów. Dziś mimo wiatru, mimo deszczu jechało mi się superancko. Wróciłem znacznie mniej zmęczony niż wczoraj. Jednak Polak nażarty = Polak szczęśliwy :)
Z Klonowa do Lututowa, tutaj parę rundek po rynku, ładnie mimo deszczu, sporo UE inwestycji. Ponieważ energii jeszcze sporo postanawiam dojechać do Woli Rudlickiej. No, energii może nawet zbyt sporo, bo tak pędziłem, że nie zauważyłem rozjadu na Wolę i popędziłem na Chojny. Wracać mi się nie chciało, wymyśliłem, że przebiję się przez miejscowość Maryńka. No i niestety, plan dobry, ale spalił na manewce. Z głównej asfaltowej drogi odbijała piaszczysta, a na niej dwa psy. Jeden mały gnojek, co chciał mnie gryźć, ale spryciarz, bo z towarzyszem, jakby bernardynem wielkości małej krowy. No i jak tu kopnąć kundla? Uciekłem w popłochu przed kurduplem asfaltem, a potem musiałem kawałek zasuwać Wieluńską 45. Żadna przyjemność, mimo znikomego o tej porze ruchu. Potem w prawo do Dąbrowy, u Dziadków ciemno więc nie straszyłem, popędziłem na Stolec a potem w lewo przez Koźliny. Tutaj szok - około 19, mżawka, wieje, wiocha zabita dechami, jadę powoli po piachu - a tu z naprzeciwka dziewoja jogging uprawia. Ciekawe kto był bardziej zdziwiony - ona, spotykająca cudaka w kacholu i oczojebnej kurtce, czy ja :)
Podsumowując - superancko, cały dzień jakiś marazm, a tu trochę ruchu i człowiek czuje się jak nowo narodzony. Deszcz i wiatr - co mi tam, jak pisałem - grad większy od kaczych jajek mnie powstrzyma. No i kolano - wczoraj po południu kupiłem sobie Naproxen, który już kiedyś mnie ratował i cud, rano ani śladu po bólu, w trakcie jazdy oszczędzałem się - ale nic mi nie jest. Świetnie, zwłaszcza że na jutro planuję Sieradz.


Leśne rozdroża - którędy?


Są i podjazdy


Jak również zjazdy, szkoda że w tym piachu trzeba rower spychać


Żółty odnaleziony


Biało-czarny znak na biało-czarnym drzewie


Klonowa - początek Sieradzkiej eSki


Kościół w Klonowej


Dziwna wieża między Klonowem a Lututowem


Kościół w Lututowie




Wieluń zdobyty

Poniedziałek, 26 lipca 2010 · Komentarze(3)
Rano (około 10.30) zawiozłem dziewczyny do Dziadków do Dąbrowy Miętkiej. Do auta zmieścił się również rower :)
Od zeszłego roku chodziło mi po głowie, żeby zwiedzić Wieluń. Zdopingowany wczorajszymi komentarzami djk71 postanowiłem pójść w jego ślady. Popytałem Rodzinkę, jaka najlepsza nieruchliwa droga z Dąbrowy w stronę Wielunia. Wytłumaczono mi dokładnie, że najlepiej to się idzie w stronę Stolca, potem przez drewniany most i do Jackowskiego. To, czego nie zrozumiałem należycie, to nacisk na "idzie się". Jest to prawda, bo w tym piachu to jechać się nie da :) Po wyjściu z lasu dotarłem do żwirówki oznakowanej zielonym szlakiem rowerowym EWI 11. Chciałem tak jak Darek, więc zamiast tak jak szlak do Ostrówka popędziłem do Skrzynna, potem przez Niemierzyn i Działy do Emanueliny. Jazda bocznymi asfaltówkami bardzo przyjemna, w tych wioseczkach czas płynie wolniej. W okolicach Łagiewnik i Raczyna nieco zwątpiłem gdzie jechać, ostatecznie do Wielunia wjechałem główną drogą nr 45 (żadna atrakcja).
Wieluń ładny, sporo starej zabudowy, czysto i schludnie, widać owocne starania władz miasta. Fotek tylko trochę, bo pochmurno i nic ciekawego mi nie wychodziło. Zjadłwszy loda i banana pojechałem do Dąbrowy, tym razem przez Masłowice i Wielgie do Stolca.
Między Małyszynem a Masłowicami rzuciły mi się w oczy dziwaczne drzewa, na tyle, że podjechałem zobaczyć co to, jak się okazało okalają one cmentarz. Ciekawy pomysł :)
Cały ten odcinek to walka z wiatrem, do tego nieco nudno, bo droga prosta, głównie przez lasy i pola. Od czasu do czasu, na szczęście tylko kilka razy, podróż urozmaicali mi ułańscy kierowcy tirów.
Podsumowując, wycieczka bardzo udana, brakowało trochę lepszej pogody, cały czas silny wiatr, na powrocie lekki deszczyk, pochmurno. No i niestety, nie wiem czy to jakieś fatum tych okolic, podobnie jak u djk71, doskwierało mi kolano. Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo cały urlop przed mną.


Oleśnica pokonana


Skrót przez las


Autoportret z Rometem




Kościół w Czarnożyłach


Emanuelina


Kościół w Łagiewnikach


Kościół w Raczynie


Urząd miasta w Wieluniu






Dzikie cmentarne drzewa




Wielgie


Stolec był


Stolec jak Kraków


Złoczew - Barczew - Zwierzyniec - Złoczew

Niedziela, 25 lipca 2010 · Komentarze(5)
Rano pobudka, zgodnie z ustaleniami z Szanowną Małżonką jest zgoda na rowerowanie, ale poranne :)
Wyjazd o 8.10 w kierunku miejscowości Potok, gdzie w zeszłym roku szukałem żółtego szlaku. Jako człowiek o rok starszy, mądrzejszy, wiem już, że szlak ten to Sieradzka eSka, i że rok temu jechałem dobrze, tylko zwątpiłem. Tym razem dojechałem aż nad zbiornik wodny, dalej do Barczewa. Żółty szlak prowadzi dalej w stronę Sieradza (planuje tam też dojechać), ja jednak ze względu na określone ramy czasowe popędziłem w stronę Zwierzyńca. Po drodze przejeżdżałem przez Podcabaje, gdzie jest zakaz jazdy rowerem, ale za to jest wytyczona ścieżka rowerowa po szerokim, nowiutkim (UE) chodniku (z kostki). Pierwsza część wycieczki z silnym wiatrem boczno-czołowym, powrót od Zwierzyńca z wiatrem.
Jazda w tych okolicach jest dziwna lub może raczej inna. U nas (na śląsku) widuje się "rowerzystów" (czyli takich, co nie jadą na zakupy do sklepu, do skupu, albo porzykać na rowerze), tutaj jest to widok obcy. W związku z tym miny lokalnych gospodarzy i gospodyń, gapiących się na dziwaka, w kasku i lajkrze jadącego jak wariat w niedziele rano, są bezcenne.
Plan na jutro - Wieluń


Romecik w wersji turystycznej


Fajnie wyglądają ręcznie robione kierunkowskazy (w tym przypadku prowadzi do Stefanowa Barczewskiego Drugiego)


W Podcabajach i Ostrem sporo takich malowniczych chatek. Występują w dwóch wersjach - standard, jak na zdjęciu, i premium, gipsowane i bielone.

Złoczew - przejażdżka testowa

Sobota, 24 lipca 2010 · Komentarze(2)
Urlop zaczęliśmy od wyjazdu do Dziadków w Złoczewie (no, okolicach Złoczewa). Cały dzień brzydki, mżawka lub słaby deszcz a do tego podmuchy bardzo porywistego, ciepłego wiatru. Około 21 zabrałem się za przegląd ekwipunku rowerowego, montaż "bagażnika" wraz z sakwą. No a że nie padało, to bez zakładania pedalskich ciuszków wskoczyłem na siodełko zobaczyć jak się spisują nowe akcesoria.
Dokupiłem sobie rogi, takie bardziej turystyczne, gięte dosyć długie, do tego normalne chwyty. Po 5 km wycieczki wydaje się spoko. Do tego zanabyłem torbę rowerową na bagażnik, którego nie mam :). Bagażnika nie mam, ale mam założone mocowanie do fotelika Hamax, a sam fotelik mocowany jest na pałąku z rurek, do którego można przymocować torbę. I wszystko wskazuje na to, że całkiem sprytnie to funkcjonuje, żeby się nie telepało naciągnąłem pałąk w dół za pomocą gumowej linki zaczepionej w miejscu, gdzie powinno się przykręcać bagażnik. Plusem tego rozwiązania jest możliwość szybkiego demontażu. Sakwa na kierownicę, z której korzystałem do tej pory, niestety na mojego rometa nie pasuje, a na nową, porządną z mocowaniem do cieniowanej kierownicy chwilowo mnie nie stać.
Teraz jeszcze potrzebuję motywacji, żeby jutro rano (wcześnie) wstać i wybrać się pojeździć, no i pogody oczywiście...