Inauguracja sezonu narciarskiego
Od dwóch miesięcy śledziłem temat biegówek, obserwowałem blogi moich rowerowych idoli jeżdżących na biegówkach, forum biegowki.pl, powoli skompletowałem sprzęt. Do szczęścia brakowało jedynie butów, ale dzieciątko finansowo wspomożone przez kochaną Żoneczkę mnie "zaskoczyło". Więc w Wigilię byłem gotów psychicznie i technicznie, ale nie fizycznie. 13 czy tam ile potraw robi swoje :)
W I Dzień Świąt jednak nie mogłem nie wyruszyć, zwłaszcza że pogoda dopisała - cały dzień sypało, lekki mroziki, cudnie. Z domu wyszedłem nieco przed 20, zimą noc wygląda zupełnie inaczej - nie jest ciemno (zasadniczo, ale to potem).
Na nowym łączniku między Konopnicką a Waryńskiego i Dziendziela założyłem po raz pierwszy od nastu lat biegówki, ruszyłem, i dup. Pierwsze chwile były ciężkie, ale to głownie przez złą nawierzchnię - droga tak bardzo ubita i zlodowaciała, że na łyżwę by się nadała, a nie na zjazdy dla świeżynki. W dołku przed oczyszczalnią wybrałem sobie fajne, nieośnieżone miejsce, betonową płytę dokładnie, by się z nim zapoznać moją kością ogonową. Na szczęście kawałeczek dalej skończyła się odśnieżona część i zaczął się kopny śnieg. MIODZIO!
Przebiegłem się trochę po głębokim, potem na Konopnicką i na "skrzyżowanie" szlaków, tam prosto do lasu w poszukiwaniu Sąsiadowego czworoboku. W lesie już nie tak jasno, ale i tak lepiej niż normalnie. Troszkę zielonym szlakiem, za mostkiem w lewo i już mało uczęszczaną leśną drogą przed siebie. Ktoś tu już na biegówkach jeździł, ale ślad stary i rozdeptany. Po dłuższej chwili postanowiłem zrobić fotkę, co się z jednej strony udało, tylko powiesiło mi androida. Zanim go zrestartowałem i włączyłem ponownie trochę czasu minęło, a że jak się nie biegnie, tylko stoi, to robi się zimno. Z głównej drogi skręciłem w lewo, na przełaj przez las do drogi, w lewo i z powrotem do Konopnickiej. Mam wrażenie, że to jeszcze nie jest "czworobok", ale już blisko.
Do domu klasycznie drogą, która niby zasypana śniegiem, ale co chwila jakieś zlodowaciałe miejsca, jak dla mnie ciężko. I mam problem z kijkami na takiej nawierzchni, muszę je bardzo pionowo wbijać w lód, inaczej nie łapią i się ślizgają.
Na nowym chodniku na Waryńskiego postanowiłem przyspieszyć, jednocześnie uświadamiając sobie, że moje człapanie dotychczasowe to żaden bieg (ok. 10 min na kilometr). No i oczywiście gleba, na razie pozostanę przy człapaniu.
Tymże to sposobem dołączyłem do grona bikestatowiczów biegających, z czego jestem bardzo dumny.
Dziękuję Przyjaciołom Rowerowym za życzenia świąteczne, przepraszam jeżeli na któreś nie dałem rady odpowiedzieć.
Na zakończenie jedna jedyna fotka z lasu:
No i trochę cyferek:
Trasa - około 8km, czas łączny 1h 23m - z czego trochę upadków, restartowania telefonu itd. Ogólnie wydawało mi się, że na nartach będzie szybciej niż biegiem...