Na Górę Klimont przez Wzgórze Wandy
Sobota, 4 września 2010
· Komentarze(0)
Kategoria gps
Dziś po południu planowaliśmy wybrać się na XI Rekreacyjny Rajd Rowerowy w Katowicach. Prognoza pogody jednak nieubłaganie ostrzegała przed popołudniowymi deszczami, do tego 15 stopni i zakatarzona Julka w foteliku. Więc zamiast wspólnego rodzinnego wypadu pozostała mi samotna przejażdżka. Myślałem co prawda o Rajdzie Obrońcami Granic Śląska, ale nigdzie nie znalazłem jakiegoś planu.
Jako cel wycieczki wybrałem sobie Górę Klimont w Lędzinach, parę lat temu Terrago złożył mi ofertę wspólnej z johanbikerem wyprawy, wtedy bałem się o kondycję i ostatecznie nie pojechałem. W tym roku czuję się rozjeżdżony, więc postanowiłem nieco urozmaicić trasę.
Przez Podlesie popędziłem do Kostuchny, by tam z ulicy Szarych Szeregów wjechać na szlak rowerowy, którym ostatecznie dojechałem do Stawu Janina, ten fragment trasy znam z poprzednich wypadów. Następnie wjechałem na Trasę Rowerową nr 101 (czarną), którą pojechałem do Murcek. Oznaczenia dobre, ale niestety przejazd przez Kołodzieja i Bielską nie, więc osoby, które nie wiedzą gdzie szlak prowadzi mogą mieć problemy. Ja wspomagany TrekBuddym oraz papierowymi mapami trasę znalazłem po to, by po chwili z rozmysłem z niej zjechać, a może raczej wjechać na Wzgórze Wandy. Mini podjazd, na szczycie wysoka wieża (ponoć "leśnika"), zarośnięte lasami więc widoków brak. Ze wzgórza zjechałem w kierunku Siągarni całkiem niezłym leśnym zjazdem, miejscami błotniście i ślisko.
O kolejnym etapie wycieczki, Siągarni, poczytałem sobie wcześniej, m.in. tutaj. Być może to kwestia nastawienia, ale rzeczywiście miejsce mroczne, wysokie stare drzewa, za płotami duże, straszliwie ujadające wyliniałe owczarki, nieco dalej kilka kóz. Dziko, mroczno, pojechałem dalej by po chwili wrócić na trasę 101, którą dojechałem do kolejnego punktu - Hamerli. Tutaj, mimo, że też głęboki las, jakoś znacznie przyjemniej, przyjaźniej. Początkowo planowałem zrobić pętelkę i wjechać sobie na Kamienną Górę, ale że wyjeżdżałem znacznie później niż planowałem zostawiłem sobie to na kiedy indziej.
Ciągle 101 dotarłem do Lędzin gdzie cyknełem sobie autoportret, zmieniłem trasę na rowerowy szlak czerwony i pojechałem na Górę Klimont. Podjazd mini, na szczycie piękny Kościół św. Klemensa. Mimo kiepskiej pogody, pochmurno i ogólnie słaba widoczność, jestem pod wielkim wrażeniem widoków. W przyszłości koniecznie będę musiał przyjechać z lornetką albo lunetą, przy dobrej widoczności można ponoć zobaczyć nawet Stację na Łomnicy w Tatrach.
Czerwonym szlakiem rowerowym pojechałem dalej do Bierunia, tam ul. Oświęcimską wzdłuż zakładów Fiata - imponujące wrażenie, całkiem spora ta fabryka. W Tychach wjechałem na szlak rowerowy, który terenami przemysłowymi zaprowadził mnie na Sikorskiego, a dalej do al. Bielskiej. Drogi rowerowe w Tychach są, i to jest duży plus, niestety często są to "zabytki po PRL'u", dla mnie najbardziej uciążliwe było ciągłe wjeżdżania na krawężniki, może i niskie, ale jednak. No i sam przejazd przez miasto zajmuje sporo czasu, co chwila światła, albo ronda, albo piesi...
Od Żwakowa standardowo, przy Jeziorze Wicie zrobiłem postój na próby fotek do HDR. Nic z tego nie wyszło z dwóch powodów - zapomniałem statywu, i mimo, że fotki robione z ręki bracketingiem wyglądały ok, to w domu już nie, a po drugie, na jeziorze pływały łabędzie, i na zdjęciach wyglądają jak duchy. Muszę też znaleźć jakiś dobry, najlepiej darmowy, program do HDR.
Dzisiejszy wypad to również jazda próbna, testowałem nowy czujnik kadencji i kask. Czujnik działa, średnia kadencja 78, nie znam się na tym ale chyba trochę nisko, przy normalnej jeździe mam około 85, przy podjazdach dochodzę do 100. Kask też spoko, nie czułem że go mam :)
Wieża na Wzgórzu Wandy
Zbiornik wodny obok Hamerli
Żółte bryle, seksi pasek, obcisłe gatki...
Jezioro Wicie
Jako cel wycieczki wybrałem sobie Górę Klimont w Lędzinach, parę lat temu Terrago złożył mi ofertę wspólnej z johanbikerem wyprawy, wtedy bałem się o kondycję i ostatecznie nie pojechałem. W tym roku czuję się rozjeżdżony, więc postanowiłem nieco urozmaicić trasę.
Przez Podlesie popędziłem do Kostuchny, by tam z ulicy Szarych Szeregów wjechać na szlak rowerowy, którym ostatecznie dojechałem do Stawu Janina, ten fragment trasy znam z poprzednich wypadów. Następnie wjechałem na Trasę Rowerową nr 101 (czarną), którą pojechałem do Murcek. Oznaczenia dobre, ale niestety przejazd przez Kołodzieja i Bielską nie, więc osoby, które nie wiedzą gdzie szlak prowadzi mogą mieć problemy. Ja wspomagany TrekBuddym oraz papierowymi mapami trasę znalazłem po to, by po chwili z rozmysłem z niej zjechać, a może raczej wjechać na Wzgórze Wandy. Mini podjazd, na szczycie wysoka wieża (ponoć "leśnika"), zarośnięte lasami więc widoków brak. Ze wzgórza zjechałem w kierunku Siągarni całkiem niezłym leśnym zjazdem, miejscami błotniście i ślisko.
O kolejnym etapie wycieczki, Siągarni, poczytałem sobie wcześniej, m.in. tutaj. Być może to kwestia nastawienia, ale rzeczywiście miejsce mroczne, wysokie stare drzewa, za płotami duże, straszliwie ujadające wyliniałe owczarki, nieco dalej kilka kóz. Dziko, mroczno, pojechałem dalej by po chwili wrócić na trasę 101, którą dojechałem do kolejnego punktu - Hamerli. Tutaj, mimo, że też głęboki las, jakoś znacznie przyjemniej, przyjaźniej. Początkowo planowałem zrobić pętelkę i wjechać sobie na Kamienną Górę, ale że wyjeżdżałem znacznie później niż planowałem zostawiłem sobie to na kiedy indziej.
Ciągle 101 dotarłem do Lędzin gdzie cyknełem sobie autoportret, zmieniłem trasę na rowerowy szlak czerwony i pojechałem na Górę Klimont. Podjazd mini, na szczycie piękny Kościół św. Klemensa. Mimo kiepskiej pogody, pochmurno i ogólnie słaba widoczność, jestem pod wielkim wrażeniem widoków. W przyszłości koniecznie będę musiał przyjechać z lornetką albo lunetą, przy dobrej widoczności można ponoć zobaczyć nawet Stację na Łomnicy w Tatrach.
Czerwonym szlakiem rowerowym pojechałem dalej do Bierunia, tam ul. Oświęcimską wzdłuż zakładów Fiata - imponujące wrażenie, całkiem spora ta fabryka. W Tychach wjechałem na szlak rowerowy, który terenami przemysłowymi zaprowadził mnie na Sikorskiego, a dalej do al. Bielskiej. Drogi rowerowe w Tychach są, i to jest duży plus, niestety często są to "zabytki po PRL'u", dla mnie najbardziej uciążliwe było ciągłe wjeżdżania na krawężniki, może i niskie, ale jednak. No i sam przejazd przez miasto zajmuje sporo czasu, co chwila światła, albo ronda, albo piesi...
Od Żwakowa standardowo, przy Jeziorze Wicie zrobiłem postój na próby fotek do HDR. Nic z tego nie wyszło z dwóch powodów - zapomniałem statywu, i mimo, że fotki robione z ręki bracketingiem wyglądały ok, to w domu już nie, a po drugie, na jeziorze pływały łabędzie, i na zdjęciach wyglądają jak duchy. Muszę też znaleźć jakiś dobry, najlepiej darmowy, program do HDR.
Dzisiejszy wypad to również jazda próbna, testowałem nowy czujnik kadencji i kask. Czujnik działa, średnia kadencja 78, nie znam się na tym ale chyba trochę nisko, przy normalnej jeździe mam około 85, przy podjazdach dochodzę do 100. Kask też spoko, nie czułem że go mam :)
Wieża na Wzgórzu Wandy
Zbiornik wodny obok Hamerli
Żółte bryle, seksi pasek, obcisłe gatki...
Jezioro Wicie