Mikołów - Stare Panewniki - Borowa Wieś - Chudów - Mokre - Mikołów
Piątek, 20 lipca 2007
· Komentarze(0)
Mikołów - Stare Panewniki - Borowa Wieś - Chudów - Mokre - Mikołów
Nie miałem żadnego pomysłu gdzie się wybrac, a mialem (jak na mnie) sporo czasu - dwie godziny z hakiem. Żonka zasugerowała badanie bocznych szlaków na trasie Mikołów - Borowa Wieś - i tak też zrobiłem.
Z zielonego szlaku w kierunku Borowej skręciłem w prawo na niebieski, po jakims czasie wjechałem na Trasę Rowerową nr 3 którą dotarłem do Starych Panewnik (i wiem że niebieski szlak prowadzi przez Akademiki do Giszowca). Nie mając ochoty dziś na Akademiki zawróciłem żeby zbadac trasę nr 3 w stronę Halemby. Spoko, ale oczywiście gdzieś w okolicach Starej Kuźni szlak zaginął.
W Borowej Wsi pod ośrodkiem dla niepełnosprawnych ruszyłem żółtym szlakiem - czyli ul. Piaskową. Prawie cały odcinek siedziałem na ogonie jakiemuś nieco starszemu rowerzyście, wyprzedziłem go jak się skończył asfalt.... ale skończył się też szlak. Koleś mnie wyminął.... kawałek za nim jechał pan na składaku, który uświadomił mnie że tędy to dojadę na garaże na Halembie.... tak, na garaże mnie nie ciągnęło, więc zawróciłem.
W Borowej miałem jeszcze trochę czasu - więc przed jutrzejszą nocną wyprawą rowerową podskoczyłem do Zamku w Chudowie, tam sobie usiadłem, wypiłem trochę wody... i z powrotem na siodełko.
Wracałem przez Mokre, tam mnie dopadł wmordewind, długa prosta droga a ledwo 20 km/h. Mając na uwadze ostatni powrót przez Mokre, gdzie się pogubiłem i wyjechałem za daleko w stronę łazisk (i musiałem wiślanką się cofac) próbowałem trafic na ul. Wojska Polskiego (czy jakoś tak).
Tam też spotkałem śliczną rowerzystkę w szarym wdzianku, oczywiście męskie ego było silniejsze, musiałem udowodnic kto jest szybszy :).... i znów się wpakowałem za daleko.... potem zobaczyłem znak szlaku rowerowego, ale chyba ktoś go tam przybił dla jaj.
Trochę się po Mokrym pokręciłem, trochę pogubiłem, koniec końców jak wyjechałem na ul. Wojska Polskiego to tam już była rowerzystka w szarym. Tak, męskie ego, dobra rzecz.... No ale pod górkę szans nie miała, potem już prosto Rybnicką do Miko, rundka honorowa przez rynek i do domu, pod prysznic.
Jak zwykle po szczegóły zapraszam na BikeBrothera
Trochę posiedziałem, voila, maps.google
Nie miałem żadnego pomysłu gdzie się wybrac, a mialem (jak na mnie) sporo czasu - dwie godziny z hakiem. Żonka zasugerowała badanie bocznych szlaków na trasie Mikołów - Borowa Wieś - i tak też zrobiłem.
Z zielonego szlaku w kierunku Borowej skręciłem w prawo na niebieski, po jakims czasie wjechałem na Trasę Rowerową nr 3 którą dotarłem do Starych Panewnik (i wiem że niebieski szlak prowadzi przez Akademiki do Giszowca). Nie mając ochoty dziś na Akademiki zawróciłem żeby zbadac trasę nr 3 w stronę Halemby. Spoko, ale oczywiście gdzieś w okolicach Starej Kuźni szlak zaginął.
W Borowej Wsi pod ośrodkiem dla niepełnosprawnych ruszyłem żółtym szlakiem - czyli ul. Piaskową. Prawie cały odcinek siedziałem na ogonie jakiemuś nieco starszemu rowerzyście, wyprzedziłem go jak się skończył asfalt.... ale skończył się też szlak. Koleś mnie wyminął.... kawałek za nim jechał pan na składaku, który uświadomił mnie że tędy to dojadę na garaże na Halembie.... tak, na garaże mnie nie ciągnęło, więc zawróciłem.
W Borowej miałem jeszcze trochę czasu - więc przed jutrzejszą nocną wyprawą rowerową podskoczyłem do Zamku w Chudowie, tam sobie usiadłem, wypiłem trochę wody... i z powrotem na siodełko.
Wracałem przez Mokre, tam mnie dopadł wmordewind, długa prosta droga a ledwo 20 km/h. Mając na uwadze ostatni powrót przez Mokre, gdzie się pogubiłem i wyjechałem za daleko w stronę łazisk (i musiałem wiślanką się cofac) próbowałem trafic na ul. Wojska Polskiego (czy jakoś tak).
Tam też spotkałem śliczną rowerzystkę w szarym wdzianku, oczywiście męskie ego było silniejsze, musiałem udowodnic kto jest szybszy :).... i znów się wpakowałem za daleko.... potem zobaczyłem znak szlaku rowerowego, ale chyba ktoś go tam przybił dla jaj.
Trochę się po Mokrym pokręciłem, trochę pogubiłem, koniec końców jak wyjechałem na ul. Wojska Polskiego to tam już była rowerzystka w szarym. Tak, męskie ego, dobra rzecz.... No ale pod górkę szans nie miała, potem już prosto Rybnicką do Miko, rundka honorowa przez rynek i do domu, pod prysznic.
Jak zwykle po szczegóły zapraszam na BikeBrothera
Trochę posiedziałem, voila, maps.google