Mikołów > Paprocany > Kobiór > Orzesze > Mikołów
Sobota, 21 lipca 2007
· Komentarze(0)
Mikołów > Paprocany > Kobiór > Orzesze > Mikołów
W związku z dzisiejszą nocną wycieczką rowerową miałem w planach szybki, krótki wyjazd, wybrałem Paprocany.
W Paprocanach spotkałem rowerzystę (40-50 lat, ogorzały), który mnie zawołał pytając, czy czasem nie jeżdżę więcej na rowerze (hm, ciekawe po czym poznał). Gostek, jak się okazało z Bieruńskiego Klubu Turystyki Aktywnej, zaprosił mnie na:
Wyjazd na Pradziada, 26-29 lipca 2007, jak by co to mam numer w sprawie zapisów ;). Poopowiadał mi trochę co jeszcze planują w najbliższym czasie (głównie wyjazdy do Czech i Słowacji). Może mi się uda kiedyś z nimi gdzieś wyjechac?
Potem objechałem sobie dookoła Paprocany (głupi pomysł w sobotnie popołudnie) aż pod Promnice. Czując w sobie zapasy energii i co ważniejsze, czasu, ruszyłem do Kobióra, z Kobióra najpierw niebieskim, potem żółtym szlakiem na Zgoń.
W Zgoniu skręciłem w lewo, dalej żółtym, w stronę Mitręgówki (jak się okazało - jakieś gospodarstwo rolne??), gdzie zrobiono mnie w konia. Szlak niebieski prowadzi bowiem w stronę Palowic (chyba, bo akurat nie zmieścił się na tablicy - mapie) natomiast żółty, hm, tak, 2 tabliczki, dokładnie takie same, ale pokazujące różnie kierunki. Hm. Zerknąwszy na zegarek zdecydowałem że wracam przez Zgoń do Miko.
Co oczywiście okazało się nie takie proste, ze Zgonia trafiłem do Mościsk (chyba fajne, te parę domów), gdy zobaczyłem Kościół w oddali wiedziałem już, że trochę nadłożyłem drogi - dotarłem bowiem do Gardawic.
W Gardawicach przeskoczyłem przez wiślankę, kupiłem sobie 1l coli i ruszyłem znaną mi już (badanie trasy do Żor) drogą przez Orzesze, Łaziska Górne. Ach, te górki, jeszcze wmordewind....
W Mikołowie wskoczyłem za skuterzystę, przejechałem za nim całe centrum, chyba się trochę wkurzył, ale co ja poradzę, że oni mają (teoretycznie) ograniczenie do 50 km/h :)
Na koniec tradycyjnie rundka honorowa przez Rynek i do domciu, szykowac się na nocny rajd rowerowy.
Dzisiaj rano przy okazji ostatnich przedSopotnich zakupów wymieniłem sobie w końcu bateryjkę w pulsometrze, tak że zapis trasy na BikeBrotherze zawiera już dane o mojej "pikawie".
W związku z dzisiejszą nocną wycieczką rowerową miałem w planach szybki, krótki wyjazd, wybrałem Paprocany.
W Paprocanach spotkałem rowerzystę (40-50 lat, ogorzały), który mnie zawołał pytając, czy czasem nie jeżdżę więcej na rowerze (hm, ciekawe po czym poznał). Gostek, jak się okazało z Bieruńskiego Klubu Turystyki Aktywnej, zaprosił mnie na:
Wyjazd na Pradziada, 26-29 lipca 2007, jak by co to mam numer w sprawie zapisów ;). Poopowiadał mi trochę co jeszcze planują w najbliższym czasie (głównie wyjazdy do Czech i Słowacji). Może mi się uda kiedyś z nimi gdzieś wyjechac?
Potem objechałem sobie dookoła Paprocany (głupi pomysł w sobotnie popołudnie) aż pod Promnice. Czując w sobie zapasy energii i co ważniejsze, czasu, ruszyłem do Kobióra, z Kobióra najpierw niebieskim, potem żółtym szlakiem na Zgoń.
W Zgoniu skręciłem w lewo, dalej żółtym, w stronę Mitręgówki (jak się okazało - jakieś gospodarstwo rolne??), gdzie zrobiono mnie w konia. Szlak niebieski prowadzi bowiem w stronę Palowic (chyba, bo akurat nie zmieścił się na tablicy - mapie) natomiast żółty, hm, tak, 2 tabliczki, dokładnie takie same, ale pokazujące różnie kierunki. Hm. Zerknąwszy na zegarek zdecydowałem że wracam przez Zgoń do Miko.
Co oczywiście okazało się nie takie proste, ze Zgonia trafiłem do Mościsk (chyba fajne, te parę domów), gdy zobaczyłem Kościół w oddali wiedziałem już, że trochę nadłożyłem drogi - dotarłem bowiem do Gardawic.
W Gardawicach przeskoczyłem przez wiślankę, kupiłem sobie 1l coli i ruszyłem znaną mi już (badanie trasy do Żor) drogą przez Orzesze, Łaziska Górne. Ach, te górki, jeszcze wmordewind....
W Mikołowie wskoczyłem za skuterzystę, przejechałem za nim całe centrum, chyba się trochę wkurzył, ale co ja poradzę, że oni mają (teoretycznie) ograniczenie do 50 km/h :)
Na koniec tradycyjnie rundka honorowa przez Rynek i do domciu, szykowac się na nocny rajd rowerowy.
Dzisiaj rano przy okazji ostatnich przedSopotnich zakupów wymieniłem sobie w końcu bateryjkę w pulsometrze, tak że zapis trasy na BikeBrotherze zawiera już dane o mojej "pikawie".