Rodzinny lans na mieście

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(0)
Pogoda niepewna, ale co tam. Żonka po raz kolejny jako szofer Julona.
Najpierw na stadion AKS. Jeszcze niedawno (hm, jak chodziłem do pedałówy) tego orlika z tyłu tam nie było. Dziwne. Ogólnie nie wygląda to różowo, to znaczy bieganie dookoła stadionu odpada, chyba że jako bieg przez płot(ki), na samą murawę wstęp wzbroniony, pan ochroniarz patrzył się nieufnie. Może dlatego, że byliśmy bez szalików?
Następnie rundka dookoła placu harcerskiego, tzw. pomiar odległości. Niestety, do powtórki, zaufałem sprzętowi, który nie zliczył mi okrążenia. Albo za krótkie jak na rowerowy licznik (chociaż - chyba nie), albo operator nie ten guzik nacisnął.
Dalej do Tesco, lans w rajtkach, potem do Rodziców odebrać mój przywieziony lata temu z Holandii bagażnik rowerowy.
Dalej - do domciu, choć dla mnie to nie był koniec...
Aha, dzięki za pozdrowienia Sąsiedzie!


Julka zafascynowana przygląda się chopokom co w bala grali

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa oryna

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]