Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2008

Dystans całkowity:366.60 km (w terenie 237.00 km; 64.65%)
Czas w ruchu:20:50
Średnia prędkość:17.60 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:28.20 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Przystań

Wtorek, 13 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria zwiad, rehab, gps
Przystań
Na podstawie rad doświadczonych wyjadaczy - Terrago i Johanbikera, postanowiłem zbadać zielony szlak biegnący od Stargańca, jak również odnaleźć Przystań.
Najpierw zgodnie z opisem Terrago czerwonym szlakiem (jeżeli robiłeś go na swoich "semi-slickach" to podziwiam, sporo piachu i korzeni), by na Stargańcu skręcić na zielony.

Troszkę zgubił mi się zielony w St.Panewnikach, ale zawróciłem i szybko go odnalazłem, by po krótkiej chwili przekroczyć Rubikon - przepraszam, Kłodnicę:

Dojechałem do ul.Księzycowej, i dedukując z mapy skręciłem w lewo na czarny. Była to decyzja słuszna - kawałek dalej odnalazłem Przystań:


Przystań kusiła, jednak godzina młoda a ja pełen sił - ruszyłem dalej, zielonym, z zamiarem dojechania do A4. Kierowałem się wskazaniami gps'a na bazie mapy woj. Śląskiego wyd. Compass - polecam.
Po jakimś czasie odkryłem baardzo dziwne miejsce - jakiś opuszczony plac zabaw, czy może raczej ośrodek wypoczynkowy. Klimat zaiste jak w grze Fallout :)

Ciągle zielonym szlakiem dotarłem do torów kolejowych, myślałem że zgubiłem zielony szlak - ale zarówno gps, jak i odnaleziony na słupie wysokiego napięcia znak zielonego szlaku były nieubłagane - kontynuacja drogi za tym oto nasypem:

Nie wiem Panowie kolaże czy przeprawialiscie się po nasypie, czy objechaliście to jakoś dookoła - ja spasowałem :)
Wracając cyknełem fotkę na najpierw śląskiej szutrówce ;), by z 500m dalej pstryknąć Czarny Staw:


Będąc już mocno utrudzony postanowiłem, że coś od życia mi się należy, a konkretnie Karmi i Snickers na Przystani. Tak byłem zdominowany pragnieniem zimnego napoju, że dałem ciała. Na czarnym szlaku prowadzącym do przystani migneli mi bowiem 3 kolarze, pierwszy wyglądał jakby znajomo, a ostatni bardzo znajomo, ale zanim się opamiętałem - pojechali w siną dal (jak poczekam z 15 lat, to ja ciągle będę młody, a Panowie już znowu nie tak bardzo, więc może wtedy ich dogonię :) ). No a u Terrago widzę, że to jednak byli Oni :).

Karmi wzmocniło moje zdolności umysłowe, na papierowej wersji mapy śląska Compassu zauważyłem, że do czarnego dobija niebieski prowadzący w stronę domu. Szlak biegnie co prawda trochę dziwnie - na wielkim nasypie wzdłuż torów - ale co tam :)

Dalej niebieskim wśród pięknych lasów dojechałem do zielonego - Krawędziowy GOP - a potem do domu.

Na zakończenie - więcej technicznych danych na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Dolina Jamny

Poniedziałek, 12 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, rehab
Dolina Jamny
Dzisiejszy plan - pokręcić po okolicznych lasach - został zrelizowany w 100%. W okolicach baru Tratwa, na samym końcu ul. Kościuszki spotkałem małżeństwo rowerzystów wyjeżdzające z drogi p.poż nr 59, zapytałem gdzie można tą drogą dojechać. Dowiedziałem się, że jadąc prosto dojadę na Halembę na Przystań (hm, co to, muszę zapytać Terrago), a gdybym skręcił w lewo to dojadę w dolinę Jamny. Na rozstaju dróg pojechałem prosto.

Po kilkuset metrach zawróciłem - skończyła się droga :(, z braku alternatyw pojechałem w lewo. To był trafny wybór - prześliczna leśna, ocieniona droga, z wijącą się po lewej stronie Jamną. Pięknie. Po jakimś czasie wyjechałem z lasu na jakieś góry - a raczej hałdy. Skręciłem w prawo i przemknełem bokiem hałdy - ciekawy nieco księzycowy krajobraz (ale z wrażenia zapomniałem cyknąć fotkę). Nie do końca (czytaj - wcale) wiedziałem gdzie jestem, ale na szczęście za torami spotkałem kolejne rowerowe małżeństwo, od których dowiedziałem się, że jadąc dalej dojadę do Starych Panewnik - a tę drogę już znałem.

Zdecydowałem się jednak na kierunek Stara Kuźnia, potem trochę w stronę Borowej Wsi żeby skręcić w lewo na czarny rowerowy szlak "halembski" - jak dotąd mi nie znany.
Cudną leśną drogą dojechałem do Gliwickiej, potem niebieskim szlakiem do Śmiłowic i ul. Retą Śmiłowicką do domu.


Piękna pogoda, piękne okolice.

Again again again....

Niedziela, 11 maja 2008 · Komentarze(5)
Kategoria zwiad, rehab
Again again again....
Po długiej przerwie znowu w siodle... again :)
Zaczeło się dwojako - źle (nie załączył się gps - czyżby rozładowany?) - i dobrze (zrobiłem wszystko żeby uruchomić mój stary, w Hollandi kupiony licznik, ale niestety nic. A dziś rano dada - działa)
Plan na dziś - bardzo delikatnie, oszczędzając stopę rozpoznać czerwony szlak pieszy. Mostek nad Jamną mimo ostrzeżeń wytrzymał mój ciężar, więc ruszyłem dalej. Po krótkiej chwili dotarłem pod taki oto pomnik:

Następnie zgodnie z chlubnymi tradycjami zgubiłem się, czy też może raczej szlak się zgubił, a ja pojechałem wydeptaną ścieżką wzdłuż jakiegoś płotu, potem tory i nagle szok. Jacek Kaczmarski pisząc "A mury runą, runą, runą I pogrzebią stary świat!" pewnie nie myślał o mikołowskim Urzędzie Skarbowym, ale i tak jakoś na sercu raźniej :)

Po cudownym odnalezieniu Urzędu Skarbowego, którego zresztą wcześniej mijałem, postanowiłem sprawdzić nowo odkryty skrót. Łączy on wspomniany US z ul. Kościuszki na Jamnej. Droga - a w zasadzie ścieżyna wąziutka, ale przyjemna, prowadzi wzdłuż torów.


W okolicach boiska sportowego na Jamnej ujrzałem miły memu sercu widok (też taki będę :) )

Dalej już standardowo - Ligota Akademiki (gdzie próbowałem pomóc pewnej rodzince rowerowej w wyborze "miłej pętelki"), krótka chwila pod Bazylką św. Ludwika w Panewnikach (o 10.30 jest tam Msza Św w tzw. Grocie - muszę się tam kiedyś wybrać, widziałem dziś wielu rowerzystów wracających stamtąd)


Powrót przez Starganiec, jak zwykle pchanie roweru w piachu wśród opalających się plażowiczów, chwila oddechu

żeby pomknąć w stronę Tratwy, na zasłużone Karmi :)