W ramach porannej przejażdżki z Julią wybraliśmy się do "centrum" Browarka, podjazd z dołu wydaje się znacznie łagodniejszy. U góry Julka zasnęła, wracać najkrótszą drogą nie mogłem - zbyt wyboiście i stromo, więc pętelka do Białej Błotnej. Julka po powrocie do domu się obudziła. Około 13 dogrywka, tym razem krócej i więcej po lesie z nadzieją na uśpienie córuchny. Niestety bez powodzenia...
Zabawianie Julonka Po zbyt krótkiej drzemeczce Julonka zabrałem Ją żeby odciążyć nieco żoneczkę. Było fajnie, po drodze kwękanie na skutek wybojów ukoiłem łykiem wody z bidona (jeteśmy jak sportowcy, co nie Julia) i "petitkiem". A chwilę później na skutek słoneczka, wiaterku, świerszczy, szumu opon, łagodnego bujanie się fotelika Julka zasnęła :)
Po południu z żonką i Julką pojechaliśmy nad Dużą Wodę pobawić się w piachu, niestety przekonanie Julonka, że już koniec piaskownicy nie jest proste...
Rano w ramach zapewniania rozrywki i zakupu jajek na drożdżówkę wybraliśmy się do Kostkowic na zakupy. Julka coraz lepiej znosi rowerowe przejażdżki, dobry znak.
Razem z Jarkiem wybraliśmy się na przejażdżkę po okolicy, z Browarka do Białej Błotnej, potem Pradła i przez Kroczyce z powrotem. Trasa głównie drogami 3rzędnymi, zabytkowy asfalt albo żwir, trochę dziczenia po trawie i piachu, z Kroczyc przez Wrzoski lasem i piachem. Poprzednio tą drogą jechałem na MTB Jarka, no i po raz kolejny okazało się, że mój rumak nie ma piaskowego zacięcia.
Na zakupy na Jarkowej Meridzie, w moim brak luftu w tylnym kole. W trakcie drzemki dzieciaków serwis rowerka, smarowanie łańcucha, wymiana klocków i tylnej dętki.
Mimo zapowiadanego upalnego dnia zdecydowałem się na wypad do Ogrodzieńca, już rano straszliwie ciepło. Zakładałem, że ze względu na skwar i kondycję skrócę trasę do Zamku Morsko, na szczęście udało mi się zmotywować do kontynuacji. Do Ogrodzieńca Czerwonym Rowerowym Jurajskim, fajnie, ale terenowo, dużo piachu i bocznych żwirówek. Na miejscu pogawędka z sympatycznym starszym panem z Mysłowic, Black Dragon na wzmocnienie, i z powrotem w trasę, tym razem asfaltowo, z wyjątkiem skrótu zielonym szlakiem między Kiełkowicami a Siamoszycami. W Siamoszycach jakiś dziwaczny korek nad wodą, na oko parę godzin stania bez szans na rozładowanie bez pomocy policji, na szczęście na rowerku chłodził mnie wiaterek, kiedy wymijałem stojące blachosmrody :). Dalej przez Kroczyce do Browarka. Wypad udany, choć w słońcu nieziemsko upalnie.
Szybki wypad na godzinkę, zrealizowany w 100%, przez Białą Błotną do Dzibic, pięknie, asfaltowo i masę zjazdów i podjazdów. W Dzibicach max speed 59 km/h.
Wykorzystując popołudniowe drzemki Julki i Jaśka wybraliśmy się z Jarkiem do Bobolic i Mirowa. Ładna trasa, prosta, aczkolwiek fragmenty Czerwonego Jurajskiego przebiegają leśnymi bardzo piaszczystymi drogami. Fotki były ale się skasowały...