Wpisy archiwalne w kategorii

rehab

Dystans całkowity:721.50 km (w terenie 468.00 km; 64.86%)
Czas w ruchu:39:44
Średnia prędkość:18.16 km/h
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:26.72 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Optymalizacja trasy do Przystani

Środa, 14 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, rehab, gps
Optymalizacja trasy do Przystani
Po wczorajszej misji zwiadowczej postanowiłem znaleźć drogę szybszą i mniej piaszczystą. Najpierw przeanalizowałem mapy google, na ich podstawie przygotowałem sobie trasę w gpx'ie. Drogą na skróty wzdłuż torów dotarłem do lasu na Kamionce.

Dalej ruszyłem tak jak przedwczoraj z myślą, że musiałem ostatnio gdzieś nie zauważyć drogi, która przecież nawet na mapach googla jest zaznaczona. Jak się okazuje, google jest jednak Lepsze - wie o drogach, których albo jeszcze nie ma, albo już dawno nie ma. Dwa poniższe zdjęcia to wg googla droga:


Mając wsparcie w postaci gps'a przepchałem rower na przełaj (czym zdziwiłem jakiegoś rowerzystę - wyłoniłem się nagle z WIELKICH krzaczorów).
Dalej już prosta, rewelacyjna droga, która jednak w Porze Deszczowej może być grząska:

Po dojechaniu na Przystań stwierdziłem, że nie ma, jadę dalej, wybrałem czarny szlak, który wg mapy jest nieco dziwny - króciutki i kończy się gdzieś w Kochłowicach. Po leśnym odcinku wyjechałem w Hollandi:


Szkoda tylko, że tego luksusu to jest może z 500 metrów.
Kolejne dwa zdjęcia dedykuję mojej Mamie:


Badanie czarnego szlaku zakończyłem pod Kościołem pw. Trójcy Przenajświętszej z 1902 roku. Jazda po Kochłowicach to jednak nie to co lubię - spory ruch blachosmrodów, morze asfaltu. Zawróciłem więc w stronę Przystani.

Ponieważ dziś przezornie zaopatrzyłem się w batonika i napój energetyczny (w tym że po raz drugi zrobilem błąd - wlanie gazowanego napoju do bidonu nie jest dobrym pomysłem, czeka mnie mycie ramy :( ) nie miałem potrzeby posilania się w Przystani, do tego napatoczyłem się tam na stado harleyowców gazujących swoje motory. Objechałem więc jeziorko dookoła, i w ciszy i spokoju skonsumowałem batoniki, przy czym zauważyłem, że zgubiłem mapę (na szczęście była to mapka Mikołowa, i mam jeszcze kilka takich) co jest o tyle śmieszne, że miałem ją w mapniku - tuż przed nosem :). Powrót już bez niespodzianek - kolejny udany dzień. Jutro wybieram się na rower rano :)
Na zakończenie - więcej technicznych danych na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Przystań

Wtorek, 13 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria zwiad, rehab, gps
Przystań
Na podstawie rad doświadczonych wyjadaczy - Terrago i Johanbikera, postanowiłem zbadać zielony szlak biegnący od Stargańca, jak również odnaleźć Przystań.
Najpierw zgodnie z opisem Terrago czerwonym szlakiem (jeżeli robiłeś go na swoich "semi-slickach" to podziwiam, sporo piachu i korzeni), by na Stargańcu skręcić na zielony.

Troszkę zgubił mi się zielony w St.Panewnikach, ale zawróciłem i szybko go odnalazłem, by po krótkiej chwili przekroczyć Rubikon - przepraszam, Kłodnicę:

Dojechałem do ul.Księzycowej, i dedukując z mapy skręciłem w lewo na czarny. Była to decyzja słuszna - kawałek dalej odnalazłem Przystań:


Przystań kusiła, jednak godzina młoda a ja pełen sił - ruszyłem dalej, zielonym, z zamiarem dojechania do A4. Kierowałem się wskazaniami gps'a na bazie mapy woj. Śląskiego wyd. Compass - polecam.
Po jakimś czasie odkryłem baardzo dziwne miejsce - jakiś opuszczony plac zabaw, czy może raczej ośrodek wypoczynkowy. Klimat zaiste jak w grze Fallout :)

Ciągle zielonym szlakiem dotarłem do torów kolejowych, myślałem że zgubiłem zielony szlak - ale zarówno gps, jak i odnaleziony na słupie wysokiego napięcia znak zielonego szlaku były nieubłagane - kontynuacja drogi za tym oto nasypem:

Nie wiem Panowie kolaże czy przeprawialiscie się po nasypie, czy objechaliście to jakoś dookoła - ja spasowałem :)
Wracając cyknełem fotkę na najpierw śląskiej szutrówce ;), by z 500m dalej pstryknąć Czarny Staw:


Będąc już mocno utrudzony postanowiłem, że coś od życia mi się należy, a konkretnie Karmi i Snickers na Przystani. Tak byłem zdominowany pragnieniem zimnego napoju, że dałem ciała. Na czarnym szlaku prowadzącym do przystani migneli mi bowiem 3 kolarze, pierwszy wyglądał jakby znajomo, a ostatni bardzo znajomo, ale zanim się opamiętałem - pojechali w siną dal (jak poczekam z 15 lat, to ja ciągle będę młody, a Panowie już znowu nie tak bardzo, więc może wtedy ich dogonię :) ). No a u Terrago widzę, że to jednak byli Oni :).

Karmi wzmocniło moje zdolności umysłowe, na papierowej wersji mapy śląska Compassu zauważyłem, że do czarnego dobija niebieski prowadzący w stronę domu. Szlak biegnie co prawda trochę dziwnie - na wielkim nasypie wzdłuż torów - ale co tam :)

Dalej niebieskim wśród pięknych lasów dojechałem do zielonego - Krawędziowy GOP - a potem do domu.

Na zakończenie - więcej technicznych danych na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Dolina Jamny

Poniedziałek, 12 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, rehab
Dolina Jamny
Dzisiejszy plan - pokręcić po okolicznych lasach - został zrelizowany w 100%. W okolicach baru Tratwa, na samym końcu ul. Kościuszki spotkałem małżeństwo rowerzystów wyjeżdzające z drogi p.poż nr 59, zapytałem gdzie można tą drogą dojechać. Dowiedziałem się, że jadąc prosto dojadę na Halembę na Przystań (hm, co to, muszę zapytać Terrago), a gdybym skręcił w lewo to dojadę w dolinę Jamny. Na rozstaju dróg pojechałem prosto.

Po kilkuset metrach zawróciłem - skończyła się droga :(, z braku alternatyw pojechałem w lewo. To był trafny wybór - prześliczna leśna, ocieniona droga, z wijącą się po lewej stronie Jamną. Pięknie. Po jakimś czasie wyjechałem z lasu na jakieś góry - a raczej hałdy. Skręciłem w prawo i przemknełem bokiem hałdy - ciekawy nieco księzycowy krajobraz (ale z wrażenia zapomniałem cyknąć fotkę). Nie do końca (czytaj - wcale) wiedziałem gdzie jestem, ale na szczęście za torami spotkałem kolejne rowerowe małżeństwo, od których dowiedziałem się, że jadąc dalej dojadę do Starych Panewnik - a tę drogę już znałem.

Zdecydowałem się jednak na kierunek Stara Kuźnia, potem trochę w stronę Borowej Wsi żeby skręcić w lewo na czarny rowerowy szlak "halembski" - jak dotąd mi nie znany.
Cudną leśną drogą dojechałem do Gliwickiej, potem niebieskim szlakiem do Śmiłowic i ul. Retą Śmiłowicką do domu.


Piękna pogoda, piękne okolice.

Again again again....

Niedziela, 11 maja 2008 · Komentarze(5)
Kategoria zwiad, rehab
Again again again....
Po długiej przerwie znowu w siodle... again :)
Zaczeło się dwojako - źle (nie załączył się gps - czyżby rozładowany?) - i dobrze (zrobiłem wszystko żeby uruchomić mój stary, w Hollandi kupiony licznik, ale niestety nic. A dziś rano dada - działa)
Plan na dziś - bardzo delikatnie, oszczędzając stopę rozpoznać czerwony szlak pieszy. Mostek nad Jamną mimo ostrzeżeń wytrzymał mój ciężar, więc ruszyłem dalej. Po krótkiej chwili dotarłem pod taki oto pomnik:

Następnie zgodnie z chlubnymi tradycjami zgubiłem się, czy też może raczej szlak się zgubił, a ja pojechałem wydeptaną ścieżką wzdłuż jakiegoś płotu, potem tory i nagle szok. Jacek Kaczmarski pisząc "A mury runą, runą, runą I pogrzebią stary świat!" pewnie nie myślał o mikołowskim Urzędzie Skarbowym, ale i tak jakoś na sercu raźniej :)

Po cudownym odnalezieniu Urzędu Skarbowego, którego zresztą wcześniej mijałem, postanowiłem sprawdzić nowo odkryty skrót. Łączy on wspomniany US z ul. Kościuszki na Jamnej. Droga - a w zasadzie ścieżyna wąziutka, ale przyjemna, prowadzi wzdłuż torów.


W okolicach boiska sportowego na Jamnej ujrzałem miły memu sercu widok (też taki będę :) )

Dalej już standardowo - Ligota Akademiki (gdzie próbowałem pomóc pewnej rodzince rowerowej w wyborze "miłej pętelki"), krótka chwila pod Bazylką św. Ludwika w Panewnikach (o 10.30 jest tam Msza Św w tzw. Grocie - muszę się tam kiedyś wybrać, widziałem dziś wielu rowerzystów wracających stamtąd)


Powrót przez Starganiec, jak zwykle pchanie roweru w piachu wśród opalających się plażowiczów, chwila oddechu

żeby pomknąć w stronę Tratwy, na zasłużone Karmi :)

W poszukiwaniu Śmiłowickich Schronów Bojowych

Czwartek, 27 marca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria rehab, gps
W poszukiwaniu Śmiłowickich Schronów Bojowych
Znowu długa (zbyt długa) przerwa. Mając sporo czasu przygotowałem sobie gps'ową trasę, która zaprowadzić mnie miała do śmiłowickich schronów bojowych. Swojskie śmiłowickie klimaty przeważyły jednak nad techniką... w kilku miejscach droga może i była, ale na drodze brama z kłódką... albo pies na łańcuchu. Próbując dotrzeć do jednego z bunkrów od strony d, a dokładnie od pola napatoczyłem się na 2 panów, byli bardzo ochoczy i rozmowni, wytłumaczyli mi wszystko, gotowi wręcz byli mi towarzyszyć (pieszo) - ale byli to zaprawieni w bojach eksperci, każdy waciok, gumofilce, w kieszeni szklana flaszyna życiodajnego nektaru.
Sam dotarcie niezbadaną jak dotąd trasą obfitowało w atrakcje - jak się okazuje szczegółowość map googla jest tak dokładna, że aż za, bo to, co google.maps uważa za drogę różni się od pola tuż obok jedynie tym, że nie jest zaorane (za to rozjechane przez traktory). Tam też udało mi się zrobić dwa zdjęcia - niestety jedyne, bo niespodziewanie skończyły się akumulatorki (wspominałem już pewnie że się porządnie przygotowałem, co?)


Bunkra nr 4 nie udało mi się zobaczyć nawet z daleka - droga (taka "polna") biegnie przez prywatną posesję, co dobitnie podkreśla zarówno tabliczka, jak i piesek wielkości cielaka.
Od tego momentu mimo pięknej pogody jechało się znacznie gorzej - ulica Łączna jak sama nazwa wskazuje łączy Gliwicką z Wiślanką, co skrzętnie wykorzystują stada debili - samobójców. Do tego na skrzyżowaniu Wiślanki z Rybnicką coś mi zaczeło przeskakiwać w napędzie, ale że droga ruchliwa to nie miałem okazji sprawdzić co to. Okazja znalazła się sama, bo spadł mi łańcuch, szybka lustracja wykazała coś dziwnego - zresztą oceńcie sami

Na szczęście łańcuch udało się wrzucić, i bardzo delikatnie pedałując, bocznymi drogami, w pełnym słoneczku dokulałem się na nasz śliczny ryneczek, gdzie zrobiłem sobie krótki postój.

Po szczegóły jak zwykle zapraszam do BikeBrothera oraz do EveryTrail

Mikołów - Zamek w Chudowie

Niedziela, 9 marca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria rehab, gps
Mikołów - Zamek w Chudowie
Kolejny mój pierwszy raz - tym razem na Zamku w Chudowie. Żonce co prawda wstępnie obiecałem, że się nie będę forsował, i "tylko na Borową Wieś", ale na Borówce tak mi się jakoś zatęskniło...

W Chudowie mało jeszcze ławeczek, na wszystkich odbywały się Dojrzałych Mężczyzn Rozmowy Przy Bidonie.
Po konsultacji telefonicznej z Moją Lepszą Połową ("wracaj szybko do domu") uznałem, że wracam przez Paniowy i Bujaków. W okolicach drewnianego Kościółka w Paniowach zauważyłem 2 szlaki rowerowe - żółty i niebieski. Żółty mam przeczucie prowadzi na Borową Wieś, a tam już dziś byłem, więc metodą eliminacji postanowiłem zbadać szlak niebieski. Kluczenie wąskimi uliczkami wśród domków było bardzo miłe, mniej miłe było zakończenie szlaku, bo dojeżdża on do trasy Gliwice - Mikołów w okolicach przystanku autobusowego Śmiłowice Las.
Nie widząc za bardzo wyboru (poza oczywiście zawróceniem) ruszyłem wzdłuż Gliwickiej, ale na wysokości skrzyżowania w Śmiłowicach postanowiłem zmienić drogę na mniej asfaltową. Jak widać poszedłem na całość, a dokładnie zgubiłem drogę, i zamiast niebieskim szlakiem (znowu???), który zaczyna sie (???) przy rzeczonym skrzyżowaniu, pojechałem śliczną, mało uczęszczaną leśną drogą.

Po jakiejś chwili leśna droga stała się leśną sieżką a następnie lasem bez ścieżki. Po odpaleniu TrekBuddiego dowiedziałem się co prawda, że już (raczej) niedaleko do szlaku rowerowego na który się chciałem dostać, ale niesienie roweru w "pozimowym", podmokłym lesie nie wyglądało na najlepszy pomysł. Więc zawróciłem (wiem, wiem, prawdziwi twardziele nie zawracają).
Potem już z górki, choć może raczej jednak pod. Moja kondycja leży i kwiczy, co chwila musiałem zrzucać na drugi a nawet pierwszy bieg (bo mam nexusa, co widać na poniższym obrazku)

Mimo tego wycieczka się udała w 100%, słoneczko, bezwietrznie, cieplutko (głowę okręciłem jakimś polarkowym szalikiem od żonki). No i dystans fajny - pierwszy wyjazd 18 km, drugi 36, wychodzi na to, że kolejny 72, tak?
Jak zwykle, po szczegóły techniczne zapraszam na BikeBrothera, natomiast więcej fotek znajdziecie na Picasie (zwróćcie uwagę na śliczne geotagowanie zdjęć w tym serwisie)

Inauguracja roku 2008 - Mikołów - Ligota Akademiki

Sobota, 8 marca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria rehab
Inauguracja roku 2008 - Mikołów - Ligota Akademiki
Czekałem na ten moment prawie 5 miesięcy.
Pogoda super (choć jak widzę kask to nie wszystko, muszę sobie jakąś polarkową czapeczkę sprawić), w lesie w miarę sucho, średnia wieku spotkanych na trasie rowerzystów około 50-60 lat.