Po podwieczorku wypad rodzinny nad wodę w Kostkowicach. Na piechotkę z dziećmi troszkę daleko, autem 2km bez sensu, wybór zatem prosty - na rowerach. A nad wodą działo się działo, moja żabka jak rybka :). No i mimo powrotu dosyć późno jak na dzieciarnię, około 18, nikt nie zasnął. Podsumowując dzień - 4 razy na rowerze to mi się chyba od kawalerskich czasów nie udało. Razem około 45 km, niby niewiele, ale ostatnio i tyle było ciężko. Jest super, jest super...
Urlop w Browarku można uznać za rozpoczęty :) O 6.20 pobudka i powtórka zeszłorocznej jazdy godzinnej. W tym roku kondycja wyraźnie lepsza, podjazdy znacznie mniej dają w kość. Rano chłodno ale przyjemnie, mgliście więc świetnie słyszalne odgłosy przyrody. Chleb w Dzibicach zamówiony. Cudnie jest mieć wakacje:)
Dziwnie, po jednej stronie drogi jedna miejscowość, a pod drugiej - inna.
W oddali widać drogę którą przyjechałem - zjazd w Dzibicach jest dosyć stromy, a do tego jak to na wiejskiej drodze, można spotkać np. traktor z broną :)
Rano szybki wypad samotnie, a po 9 wspólny wypad z przyjaciółmi i dziećmi. W Kostkowicach kupiliśmy chleb, potem nieco terenowo nad wodę, i dookoła jeziora. Superancko, w zeszłym roku dzieciarnia się nudziła lub zasypiała, teraz im się podobało i chciały dalej, ale zrobiło się gorąco. Żonce mój Focusik odpowiada, jest nadzieja na wspólne wypady, myślę o Mirowie i Bobolicach, a może coś więcej...
W ramach porannej przejażdżki z Julią wybraliśmy się do "centrum" Browarka, podjazd z dołu wydaje się znacznie łagodniejszy. U góry Julka zasnęła, wracać najkrótszą drogą nie mogłem - zbyt wyboiście i stromo, więc pętelka do Białej Błotnej. Julka po powrocie do domu się obudziła. Około 13 dogrywka, tym razem krócej i więcej po lesie z nadzieją na uśpienie córuchny. Niestety bez powodzenia...
Zabawianie Julonka Po zbyt krótkiej drzemeczce Julonka zabrałem Ją żeby odciążyć nieco żoneczkę. Było fajnie, po drodze kwękanie na skutek wybojów ukoiłem łykiem wody z bidona (jeteśmy jak sportowcy, co nie Julia) i "petitkiem". A chwilę później na skutek słoneczka, wiaterku, świerszczy, szumu opon, łagodnego bujanie się fotelika Julka zasnęła :)
Rano w ramach zapewniania rozrywki i zakupu jajek na drożdżówkę wybraliśmy się do Kostkowic na zakupy. Julka coraz lepiej znosi rowerowe przejażdżki, dobry znak.
Po południu z żonką i Julką pojechaliśmy nad Dużą Wodę pobawić się w piachu, niestety przekonanie Julonka, że już koniec piaskownicy nie jest proste...
Razem z Jarkiem wybraliśmy się na przejażdżkę po okolicy, z Browarka do Białej Błotnej, potem Pradła i przez Kroczyce z powrotem. Trasa głównie drogami 3rzędnymi, zabytkowy asfalt albo żwir, trochę dziczenia po trawie i piachu, z Kroczyc przez Wrzoski lasem i piachem. Poprzednio tą drogą jechałem na MTB Jarka, no i po raz kolejny okazało się, że mój rumak nie ma piaskowego zacięcia.
Na zakupy na Jarkowej Meridzie, w moim brak luftu w tylnym kole. W trakcie drzemki dzieciaków serwis rowerka, smarowanie łańcucha, wymiana klocków i tylnej dętki.