Wpisy archiwalne w kategorii

Browarek

Dystans całkowity:747.99 km (w terenie 178.00 km; 23.80%)
Czas w ruchu:42:43
Średnia prędkość:17.51 km/h
Maksymalna prędkość:65.61 km/h
Suma podjazdów:2384 m
Liczba aktywności:39
Średnio na aktywność:19.18 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Dzibice, Bliżyce, pod górkę

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria urlop, gps, Browarek
Po odstawieniu dziewczyn urwałem się jeszcze na rowerową godzinkę. Postanowiłem zdobyć Dzibice od gorszej strony. Kondycja niezła, bo bez większych problemów wjechałem. Potem zjazd do Sokolników, tam o dziwo tłumy, jak się okazało przyciągnął ich Turniej Piłki Nożnej o Puchar Wójta Gminy Niegowa kończący się koncertem zespołu Sextreme (w remizie OSP). Dalej podjazd do Bliżyc, tam spotkałem kilka kundli na wolności, jeden zapamięta mnie na dłużej... Zjazd z Bliżyc do Zdowa super, bez pedałowania 64 km/h. Wedle gps'a 235 metrów podjazdów i nawet jakoś to zniosłem....


Górka do zdobycia


Wysiłek okupiony pięknymi widokami


Stary Kościół??? w Sokolnikach


A obok nowy


Jest Sextreme jest impreza


Najpierw dwa balony


A potem jeden


Zjazd z Bliżyc do Zdowa



Powrót wzdłuż wody w Kostkowicach


Rodzinnie po Jurze

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Rowerowa Msza z powodu pogody nie doszła do skutku, po południu się przejaśniło więc w składzie córka żonka i ja wyruszyliśmy na wycieczkę. Trasa podobna jak w zeszłym roku z Jarkiem, wzdłuż CMK do Pradły, potem przez Bugaj do Siemierzyc. Po drodze masę atrakcji, w kolejności - zdjęcia na moście nad CMK, indyki, perliczki, wielki kogut, pole słoneczników, banan, siku, wielka górka, deszczyk, znowu górka, fajny zjazd, słoneczko, domek.
Żonka dzielnie dawała radę, podjazd na górce koło słoneczników to wegle gps'a około 50 metrów podjazdu na długości 600 metrów. Julka parę razy była bliska przyśnięcia, ale udało się :)

Fotki na Picasie, wybrane poniżej.


Atrakcja nr 1 - most nad CMK


Chmury nad miejscowością Pradła-Bugaj


Analiza map


Słonecznikowy podjazd


O, banan


Deszcz i słońce na Jurze


Jeden z fajniejszych zjazdów


Ostatni podjazd przed domem, już w słońcu


Na lody do Kroczyc

Sobota, 7 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Dziś Panie pojechały na sobotnie zakupy autem, my natomiast z dzieciarnią na rowerach. Trasa prawie że standardowa, w Kroczycach nieco inaczej wjechaliśmy do miasta. W sklepie kolejka straszliwa, ale lody obiecane, więc odstać swoje trzeba było. Po lodach wypad na plac zabaw, moja droga córeczka uwielbia się huśtać, zatem relaksowałem się huśtając.
Rano ulewy, po południu burze, poza zakupowym wypadem nie udało się wyskoczyć ambitniej, za to wieczorem umyłem i nasmarowałem rowery :)


Na "rynku" w Kroczycach


Germański najeźdźca a w tle park maszyn

Na pstrąga do Złotego Potoku

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Jako że piątek postanowiliśmy obiad zjeść w Złotym Potoku, gdzie można dostać pyszne pstrągi z grilla. Rzut oka na mapę i decyzja - moje dziewczyny jadą razem z przyjaciółmi, ja natomiast...
Do Zdowa standardowo, dosyć szybko jak na mnie, avg powyżej 26. Między Zdowem a Bobolicami jest leśny mocno piaszczysty odcinek długości około 1km, postanowiłem znaleźć skrót. No i znalazłem, zero piachu, zresztą i tak nie miałoby to większego znaczenia, bo mojego rumaka niosłem na plecach. Leśna droga, którą chciałem się przebić, po chwili się skończyła, a ja na twardziela na przełaj. Po wyjściu z lasu avg 17km/h, takie życie.
Dalej już po asfalcie, najpierw przez Ogorzelnik do Niegowej, potem Postaszowice. Chwila przerwy na fotki i dalej w trasę. Zjazd do Gorzkowa Nowego to mój nowy max - 64,67 w terenie zabudowanym, bez pedałowania :). Wjeżdżając do Złotego Potoku parę foteczek ślicznego "rynku" z zadaszoną studnią w roli głównej, i nad wodę spotkać się z ekipą. Tam plażowanie, taplanie i na końcu obiadek. Niestety z każdym kęsem mój nastrój robił się mroczniejszy, tak samo jak niebo.
Ze Złotego wyjeżdżałem w pośpiechu, mając za plecami ciemny granat okraszany błyskami. Pierwsze krople deszczu dodały mi skrzydeł bo pędziłem pod zadaszoną studnię. Tam spotkałem dwóch przemiłych kolarzy, ojca z synem, którzy jechali z Częstochowy do Mirowa. Wspólnie przeczekaliśmy burzę, zaczęło się uspokajać. Towarzysze niedoli zostali pod dachem, mnie gonił czas więc wyjechałem w lekkim deszczu, znacznie gorsze były strugi wody na drodze (oczywiście nie mam błotników). Po chwili zaczęło się robić jaśniej i jaśniej, przestało padać. Na podjeździe w Gorzkowie, gdzie chwilę wcześniej zdobywałem max, wyszło słońce. W Brzezinach, wobec poprawy pogody postanowiłem nieco urozmaicić wycieczkę. Pojechałem do Moczydła czerwonym rowerowym, do Niegowy wjechałem od innej strony, i dalej czerwonym popędziłem do Mirowa. Po drodze parę fotek, nędznych bo komórką, ale i tak wyszły nieźle.
Powrót standardowo przez Zdów, gdzie skusiłem się na loda o smaku zielonej cytryny w polewie o smaku zielonej cytryny. Pyszności.
Podsumowując, obiad pycha, zabawy w wodzie z córą super, do tego kawał fajnego wyjazdu, i co mnie baaardzo cieszy - udało mi się wrócić w suchych butach. A skoro buty suche, to może jutro gdzieś na rowerek się wybiorę??

Pełny album z urlopu w Browarku dostępny na Picasie, najciekawsze fotki poniżej.


Widok z Niegow(a/ej)


W tle wieża w Niegowej


Zjazd do Złotego Potoku



Zbawienna studnia w Złotym Potoku


Kościółek w Złotym



Tadeuszowi Kościuszce...


Ratunek u studni


Rzeka wody


Podjazd w Gorzkowie, jeszcze pochmurno


A u góry już słonecznie


Wieża w Niegowej z bliższa


Zdjęcie przy lodziku w Zdowie


Browarek - Nakło - Lelów - Browarek

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Pobudka o 5:30, o 6:00 wyjeżdżałem. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się co ubrać, bo za oknem mglisto ale słonecznie, temperatura na liczniku około 14 stopni. Wybrałem windstoppera, który był super, ale po 8 rano zrobiło się ciepło, a że nie mam go gdzie schować to się grzałem.
Najpierw długi odcinek wzdłuż CMK, temperatura 12.8, później już asfalt aż do Nakła. Tam parę fotek i dalej zgodnie z wcześniej przygotowanym gpx'em, na mapie Compassu nie udało mi się trafić w "skrót" do Witowa, musiałem zawrócić posiłkując się mapkami do celu. Skrót fajny, jazda miedzą w porannym słoneczku to sama przyjemność, mimo że avg leci w dół. W Witowie średnio, bo nie zamyka się tam psów, więc nieco nerwowo przez wioseczkę, żeby czasem nie zdenerwować chmary psów. Dalej przez Wygiezłów i Turzyn do Lelowa, gdzie zrobiłem sobie przerwę na chałwę. Mogłem ją zrobić wcześniej, bo chwilę później miałem kryzys. Lelów urokliwy, maleńki ryneczek z maleńkimi kamieniczkami, wyłącznie przez przypadek udało mi się odnaleźć grób Cadyka Bidermana. Wyjeżdżając z Lelowa spotkałem rowerzystę który sobie robił przerwę, ale że czasu już miałem niewiele popędziłem dalej. W Dzibicach prędkość maksymalna ponad 58 km/h, postój w sklepie i z worem bułek wróciłem o godzinie 8:30, moje dziewczyny jeszcze sobie smacznie spały :)


Jak widać ciepło nie było


Pędziłem w stronę słońca


Skrót z Nakła do Witowa


Sielskie widoczki z Wygiezłowa


Dworek w Turzynie


Lelowskie kamieniczki


Jak wyżej


800 lat Lelowa


Lelowski Kościół


Grób Cadyka


Wypasiona chatka w Sokolnikach


Jazda pod górkę...


Widok z góry Dzibic, jadąc w dół osiągam ok. 58 km/h bez pedałowania...


A to widok z drugiej strony, stamtąd przyjechałem





Po chleb i nad wodę

Środa, 4 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Bujne plany odnośnie porannego kręcenia po nieprzespanej nocy wzięły w łeb, ale co tam. Po 8 pędem po pieczywo, po śniadanku wyjazd do Kroczyc na lody, potem plac zabaw. Dzieciom i dziewczynom dalej podoba się pedałowanie :)
Wyjeżdżając z lasu na żwirówkę przed Kroczycami, pełen energii pytam Juli, czy chce szybciej (bo standardowa prędkość to około 15km/h). Julia - juuupi, szybko tatusiu. Więc tatuś nadepnął, i na prostej z Julonem 41,16 km/h nakręcił. Małej się podobało :)



Plac zabaw przy wodzie, chłodno więc pusto


Obok kąpieliska skałki które z Julią postanowiliśmy zdobyć

Dwa zamki w dwóch

Środa, 4 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Po powrocie z porannego wypadu rowerowego do Kroczyc szybko zjedliśmy z Jarkiem po talerzu zupy botwinkowej zagryzając chlebem z pasztetem i popędziliśmy do Mirowa i Bobolic. Jak dla mnie super, ewidentnie wyższa kondycja niż w zeszłym roku, podjazdy które pamiętam jako nielekkie tym razem biorę bez zwalniania :), avg też wyraźnie wyższe niż w zeszłym roku. Piach daje w kość, Jarek jedzie a ja uprawiam bikewalking, nadrabiam potem na asfalcie :)


Zamek w Bobolicach


Nad wodę w Kroczycach

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Godzinkę po powrocie z porannego wypadu znowu na rowerze :). Dziś wybraliśmy się nad kąpielisko w Kroczycach. Fajnie, czysto, placyk zabaw, atrakcje, tylko woda okrutnie zimna. No ale dwulatkom takie coś humorku nie popsuje :)


Pozdrowienia od Julii

Poranny wypad do Siamoszyc

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Zgodnie z planem pobudka o 5.30, rozpuszczalna letnia kawa do nieortodoksyjnego śniadanka (pieczywo wyszło na grillu więc zjadłem parę ciasteczek i grześka) i trochę po 6 wyruszałem. Rano mgliście i chłodno, 18.4 stopnia. Na początku wystraszyły mnie sarny przebiegające przez żwirówkę, jedna z nich się pośliznęła tuż przede mną. Nad torami CMK fotka i do Pradły, stamtąd już asfaltem. W Siamoszycach zawód, myślałem że moją chałwę zjem na wodą, a tu zamknięte, kąpielisko płatne, ogrodzone i ogólnie kaszana. Na powrocie odebrałem pieczywko w Dzibicach i punkt 8 rano zakończyłem wycieczkę.


Jazda pod słońce nisko na horyzoncie w mglistej aurze - miodzio


Intercity do Warszawy


Pradła


Siamoszyce


Chałwę zjadłem może nie nad wodą, ale i tak miałem piękne widoczki


Góra Zborów znad Kroczyc

Leśny rekonesans

Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Browarek, faasta, gps, MTB, urlop
Godzinkę przed obiadem Jarek stwierdza, że chciałby się przejechać bez dzieci. Mnie dwa razy powtarzać nie trzeba. Czasu mało, wybieramy szybki leśny wypad do Kroczyc. Po drodze atrakcje - Jarek gubi telefon, wracamy go szukać, znajdujemy, jedziemy dalej. W Kroczycach chwila odpoczynku na świetnie przygotowanym kąpielisku, i do domciu. Moje oponki (Schwalbe Marathon) ewidentnie nie nadają się na piach. Radzą sobie jeszcze gorzej niż poprzednie, a tamte zbyt dobre nie były. Trudno, nadrabiam kondycją :)