Mimo zapowiadanego upalnego dnia zdecydowałem się na wypad do Ogrodzieńca, już rano straszliwie ciepło. Zakładałem, że ze względu na skwar i kondycję skrócę trasę do Zamku Morsko, na szczęście udało mi się zmotywować do kontynuacji. Do Ogrodzieńca Czerwonym Rowerowym Jurajskim, fajnie, ale terenowo, dużo piachu i bocznych żwirówek. Na miejscu pogawędka z sympatycznym starszym panem z Mysłowic, Black Dragon na wzmocnienie, i z powrotem w trasę, tym razem asfaltowo, z wyjątkiem skrótu zielonym szlakiem między Kiełkowicami a Siamoszycami. W Siamoszycach jakiś dziwaczny korek nad wodą, na oko parę godzin stania bez szans na rozładowanie bez pomocy policji, na szczęście na rowerku chłodził mnie wiaterek, kiedy wymijałem stojące blachosmrody :). Dalej przez Kroczyce do Browarka. Wypad udany, choć w słońcu nieziemsko upalnie.
Szybki wypad na godzinkę, zrealizowany w 100%, przez Białą Błotną do Dzibic, pięknie, asfaltowo i masę zjazdów i podjazdów. W Dzibicach max speed 59 km/h.
Wykorzystując popołudniowe drzemki Julki i Jaśka wybraliśmy się z Jarkiem do Bobolic i Mirowa. Ładna trasa, prosta, aczkolwiek fragmenty Czerwonego Jurajskiego przebiegają leśnymi bardzo piaszczystymi drogami. Fotki były ale się skasowały...
Rano wysłano mnie po odbiór zamówionego we wsiowym sklepiku pieczywa, wybór prosty rower jeden. Bez śniadania i co gorsza picia jechało się średnio, ale i tak super, poranne słońce i świergot ptaszków. W Dzibicach mniej fajnie - ponurym i jakby wygłodzonym wzrokiem odprowadziła mnie zgraja nieuwiązanych psów. Wracając niepotrzebnie dałem czadu i się nielekko spociłem...
Przed 13 Julka ucięła sobie w końcu popołudniową drzemkę, więc mając chwilę przed obiadem pożyczyłem sobie MTB od Jarka i wyskoczyłem spenetrować okoliczny lasek. Zupełnie inny styl jazdy, rower o dosyć agresywnej geometrii wręcz narzuca ostrą jazdę, szerokie oponki o niebo lepiej radzą sobie z sypkim piachem niż mój crossik. Powrót przez Kroczyce, na asfalcie szum opon znacznie głośniejszy od mojego, ale i tak przyjemnie.
Góra Zborów Przed południem dziewczyny pozwoliły nam na samodzielny wypad, krótka chwila namysłu nad mapą, ja optowałem nad Zamkiem Morsko Jarek natomiast sugerował nieco krótszy wariant w okolice Kroczyckich Skałek. Kondycja słaba, na umiarkowanie prostej drodze poniżej 20 km/h, upał, ale pięknie. Po zjechaniu z asfaltu lekka masakra - sypki piach dla mojego crossa to bariera nie do przejścia, Jarek na swoim MTB i szerokich "laciach" radził sobie lepiej. Po zjechaniu z czerwonego szlaku Jurajskiego na zielony pieszy nastąpiła część "pchano-ciągniona", stromo ciasno i niebezpiecznie. Wspinaczka uwięczona niesamowitymi widokami na szczycie najwyższych w okolicy wzniesień Góry Zborów. Na widnokręgu 2 zamki, wiele wapiennych skałek i lasy. Powrót przez Podlesice, zjazd asfaltem - max 48 km/h, potem asfaltową dziurawką, ale w świetnym jak na nas tempie rzędu 30 km/h. Zgodnie z planem przed 14 zameldowaliśmy się u dziewczyn. Wycieczka piękna, ale męcząca, mimo niewielkiej liczby km. Niejako przy okazji odkryłem, że mój "nowy" licznik (bezprzewodowa Sigma BC700 model '98) oszukuje, prędkość skokowo - 28 - 14 - 28, dystans znacznie zaniżony w stosunku do GPS i wskazań licznika Jarka. Dane dotyczące kilometrów i czasu będę zatem jeżeli to możliwe podawał za gps.
Pierwszy wypad rowerowy w Browarku. Część 1 - 4 osobowa ekipa + dwójka maluszków w fotelikach. Julka niespokojna, więc wycieczka króciutka. Później szybki wypad z Jarkiem nad Zalew Kroczycki pooglądać wodę. Fajnie tylko kondycji brak...