Pan doktor powiedział TAK. Wykorzystując wolny czas w końcu, po raz pierwszy w tym roku, udało mi się "wskoczyć" na siodełko. Pogoda prześliczna, rowerowa, dżdż. Mój pierwszy raz w 2009 roku postanowiłem spędzić na Przystani, gdzie w strugach deszczu towarzyszyła mi muzyczka disco-polo i dumny łabędź. Droga powrotna przepiękna, promienie słońca przebijające się przez mokry, ociekający jeszcze kroplami deszczu baldachim liści, gdzieś po drodze przemknął zając gigant (z tych dużych morderców, 15kg stalowych mięśni i uszy dla niepoznaki). SUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUPER
Przystań Wykorzystując chwilkę wolnego czasu i przepiękną jesienną pogodę udało mi się emeryckim tempem dojechać na Przystań. W lesie pasma mgły rozświetlane promieniami jesiennego słońca i bardzo wilgotno. Dużo grzybiarzy, niestety też takich którzy swoje składaki rzucają na środku ścieżki. No i ubolewania godne - skrót "wzdłuż torów" zasypany jakimś gruzem pozostałym zapewne z remontu trakcji. PS. Za to emeryckie tempo powinno mi się dostać, bo jest Tu wiele emerytów których bym nie dogonił.... (ale mam nadzieję że nie większość).
Mikołów - Przystań - Ligota - Mikołów Dziś plany obejrzenia wystawy lotniczej na Muchowcu, o której dowiedziałem się z relacji bikestatowiczaBialego nie wypaliły, córeczka przejawiła pacyfistyczne nastawienie w sposób bardzo wojowniczo-wrzeszczący. Pacyfikacja zajęła na tyle dużo czasu, że nie zdążyłbym na żonkowy obiadek, wybrałem zatem wypadzik na Przystań. Szlakiem zielonym, potem niebieskim wzdłuż torów dotarłem do celu, ale że spasłem się jak świnia nie zatrzymałem się na Karmi tylko ruszyłem dalej - czarnym szlakiem na Ligotę. Po drodze taki uroczy widoczek: Z Ligoty bezpośrednio do domu, nudystyczne uroki Stargańca z poprzedniego wyjazdu skutecznie obrzydził mi piach w zębach. Po drodze podwyższyłem sobie siodełko (1 cm a jaka ulga) i cyknąłem fotkę - zagadkę. Kto zgadnie - czego na tym zdjęciu nie ma :) Na bikebrotherze jak zwykle bardziej szczegółowe dane, m.in. tętno - średnia 167 na takiej lajtowej przejażdżce to nie najlepszy wynik, co?
Gazuuuuuuu do Śmiłowic Biznesowo-rozpoznawczo do Śmiłowic Retą Śmiłowicką, powrót niebieskim a potem zielonym a na koniec czerwonym szlakiem (pieszym). Szybko - więc bez zdjęć. Znalazłem za to chwilę czasu żeby poczytać Rowertour i jak na razie znalazłem tam: 1. Łańcuch czyścimy co 300km. Hm. Czyści ktoś łańcuch co 300km? Jest tutaj wielu wyjadaczy którzy powinni zatem czyścić łańcuch 2 albo i więcej razy w tygodniu.... Ja się trzymam praktyki "prawdziwi twardziele roweru nie myją" :) 2. Nowy serwis CzasNaRower, społecznościowy i umożliwia zamieszczanie tras rowerowych... na razie cieńko, ale może może za jakiś czas...
Dolino-hałdowo Jamnowo Po dłuuuuuugiej wakacyjnej przerwie znowu w siodle, mam nadzieję że teraz już regularniej będę jeździł. Z braku czasu krótki ale nader przyjemny wypad w Dolinę Jamny, potem po hałdzie i obok Tratwy do domu (tylko dlaczego Tratwa zatonęła?)
Stawy (trzy) Mocno zaległy wpis sprzed wakacyjnych wyjazdów. Krótki wypadzik na Przystań (1 staw), powrót przez Starganiec (2 staw) i bar Tratwa (3 staw) - ten ostatni niestety jakoś ciągle zamknięty
Przez Kokociniec do Parku Kościuszki Dziś znów graliśmy z Julką w Battlefielda. Tym razem „inicjatywa oddolna” miała zasięg około pół metra, dzięki czemu córeczka wykazała nam niezbicie wyższość pomarańczowej wykładziny dywanowej nad białą puchatą, na którą to na szczęście się nie zdecydowaliśmy. A szorty i koszulka i tak już są stare…. Ponieważ o 19 miałem być pod akademikami ŚUM na Ligocie musiałem trochę popedałować – i wyszło mi z tego średnia 23,6 – jak dla łojca z brzuszkiem całkiem całkiem. Obok akademika zauważyłem znak nie znanej mi trasy rowerowej, po krótkiej chwili znalazłem drogowskaz: Szkoda że takich kierunkowskazów na trasach jest tak mało, do tego trzeba mieć jeszcze oczy dookoła głowy i sporo determinacji – czasem bowiem znaki są ślicznie poukrywane (może przed wandalami?)
Ładna, typowo śląska panorama rozpościera się z ulicy Kombajnistów (która jak wiadomo łączy się z ulicą Brygadzistów – jak to mówią „trzeba mieć fantazję”)
Szlak rowerowy doprowadził mnie w okolice torów kolejowych na Brynowie, a stamtąd już znaną mi trasą pojechałem przez Park Kościuszki i aż do A4ki a potem tym oto singletrackiem (to chyba ulubione słowo autorów BikeBoardu)
Nie omieszkałem przeprawić się nad A4ką, dzięki czemu udało mi się cyknąć dla Kosmy foteczkę: Powrót praktycznie tą samą trasą w promieniach zachodzącego słońca – dzień mogę z całą pewnością zaliczyć do udanych.
W Dolinie Jamny Dziś pod wieczór udało mi się wygospodarować godzinkę, którą spędziłem na pętelce w Dolinie Jamny. Zachodzące słońce umilało mi podróż, a upał nadmiernie nie doskwierał.