Wpisy archiwalne w kategorii

urlop

Dystans całkowity:970.41 km (w terenie 182.00 km; 18.75%)
Czas w ruchu:50:04
Średnia prędkość:19.38 km/h
Maksymalna prędkość:65.61 km/h
Suma podjazdów:3346 m
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:30.33 km i 1h 33m
Więcej statystyk

Bobolice i Mirów rodzinnie

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
W końcu udało się zrealizować wspólny rodzinny ambitniejszy wypad rowerowy. Cel - zamki w Bobolicach i Mirowie (tam gdzie mieszkają księżniczki). Tempo rodzinne, przejażdżka przyjemna, do celu dotarliśmy bez postojów, na miejscu trochę zwiedzania i trochę biwakowania. Powrót z postojem w sklepiku w Zdowie, gdzie oczywiście Julia dostała obiecanego loda (a do tego "spróbowała" od cioci, wuja i taty).
Wycieczka udana, prawie 25 kilometrów dziewczyny zniosły dzielnie, i co najfaniejsze, mają ochotę na więcej :)


Park maszyn


Alternatywny środek lokomocji


Zamek w Mirowie

Na lody do Kroczyc x2

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Po jajecznicy kawa a po kawie znowu na siodełko, tym razem całą ekipą na zakupy i lody do Kroczyc. Dziewczyny wróciły robić obiad, ojcowie zostali na placu zabaw bawić dzieci. Tutaj zanabyliśmy po jeszcze jednym lodzie i szczęśliwi wróciliśmy na pyszny obiad.


Mam loda jestem szczęsliwa

Do Ogrodzieńca przez Pilicę

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Rano trochę zamarudziłem, bo w ostatniej chwili postanowiłem zmienić ubiór, zrezygnowałem z windstoppera co okazało się sprytne, temperatura szybko przekroczyła 18 stopni.
Początkowo planowałem Pilicę i powrót przez Giebło i Siamoszyce, jednak tak dobrze mi się jechało, że dodałem jeszcze jeden przystanek, trochę nie po drodze - Ogrodzieniec.
Przez Pilicę jechaliśmy samochodem parę dni temu, w pamięć zapadł stromy zjazd do miasta i sporo podjazdów, których się nieco obawiałem. Na szczęście poszło nieźle, dłuższy podjazd w Dzwonowicach pokonałem spokojnie chodnikiem. Zjazd do Pilicy czaderski, za plecami ostro piszczał oponami jakiś hołek, jak się później okazało był to Polonez. W Pilicy rundka po mieście, na rynku parę fotek, analiza mapy i czasu i decyzja - jadę do Ogrodzieńca.
Wybrałem trasę przez Kocikową, po drodze fotka Kościóła św. Jerzego oraz chwila postoju przed czymś w rodzaju pałacu na przeciwko zalewu. Z Kocikowej do Koloni Giebło przebiłem drogą polną, która w pewnym momencie stała się polem :) ale byłem dostatecznie zdeterminowany. Na zamek w Ogrodzieńcu główną drogą, liczyłem na jakąś kawkę niestety wszystko o 8 rano pozamykane. Pamiątkowa fotka i powrót tą samą drogą aż do Koloni Giebło. Po drodze minąłem parę dużych grup pielgrzymkowych, imponuje mi organizacja tego typu przedsięwzięć. Dzień wcześniej w okolicach Giebła wpakowaliśmy się autem w kilkanaście grup, niektóre zagraniczne, tysiące ludzi, następnego dnia wszędzie czysto i spokojnie.
W Gieble fotka romańskiego Kościoła św. Jakuba Apostoła i pędem do Siamoszyc, na zjeździe nowy max - 65,61 bez pedałowania. W domu czekała na mnie jajecznica :)
Podsumowując, w zeszłym roku wycieczka do Ogrodzieńca zmordowała mnie bardzo, mimo krótszej trasy, dziś udało mi się zwiedzić spory kawałek Jury przed śniadaniem.
Jak zwykle fotki na Picasie, wybrane poniżej:


Zjazd do Pilicy


Pilicki Rynek, w tle Kościół św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty


Zamek w Ogrodzieńcu (Podzamczu)


Gród warowny na Górze Birów


Fotka pamiątkowa


Kościół św. Jakuba Apostoła z XII wieku


Poranna pętelka dookoła Kroczyc

Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Dziś planowałem Pilicę, ale rano leń mnie ogarnął i zwlekłem się z wyra dopiero o 5:30, guzdrałem się ze śniadaniem więc wyjeżdżałem o 6:05, więc już w trakcie wycieczki postanowiłem skrócić trasę. Ostatecznie zrobiłem pętelkę dookoła Kroczyc, i o dziwo z nawet niezłym avg, bo jechało mi się jakoś strasznie słabo. Wracając odebrałem pieczywo i przed 7.30 zameldowałem się w domu.


Poranne mgły nad zalewem w Przyłubsku


Wszechobecne słoneczniki


Kościół św. Jacka i Marii Magdaleny w Kroczycach

Dzibice, Bliżyce, pod górkę

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria urlop, gps, Browarek
Po odstawieniu dziewczyn urwałem się jeszcze na rowerową godzinkę. Postanowiłem zdobyć Dzibice od gorszej strony. Kondycja niezła, bo bez większych problemów wjechałem. Potem zjazd do Sokolników, tam o dziwo tłumy, jak się okazało przyciągnął ich Turniej Piłki Nożnej o Puchar Wójta Gminy Niegowa kończący się koncertem zespołu Sextreme (w remizie OSP). Dalej podjazd do Bliżyc, tam spotkałem kilka kundli na wolności, jeden zapamięta mnie na dłużej... Zjazd z Bliżyc do Zdowa super, bez pedałowania 64 km/h. Wedle gps'a 235 metrów podjazdów i nawet jakoś to zniosłem....


Górka do zdobycia


Wysiłek okupiony pięknymi widokami


Stary Kościół??? w Sokolnikach


A obok nowy


Jest Sextreme jest impreza


Najpierw dwa balony


A potem jeden


Zjazd z Bliżyc do Zdowa



Powrót wzdłuż wody w Kostkowicach


Rodzinnie po Jurze

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Rowerowa Msza z powodu pogody nie doszła do skutku, po południu się przejaśniło więc w składzie córka żonka i ja wyruszyliśmy na wycieczkę. Trasa podobna jak w zeszłym roku z Jarkiem, wzdłuż CMK do Pradły, potem przez Bugaj do Siemierzyc. Po drodze masę atrakcji, w kolejności - zdjęcia na moście nad CMK, indyki, perliczki, wielki kogut, pole słoneczników, banan, siku, wielka górka, deszczyk, znowu górka, fajny zjazd, słoneczko, domek.
Żonka dzielnie dawała radę, podjazd na górce koło słoneczników to wegle gps'a około 50 metrów podjazdu na długości 600 metrów. Julka parę razy była bliska przyśnięcia, ale udało się :)

Fotki na Picasie, wybrane poniżej.


Atrakcja nr 1 - most nad CMK


Chmury nad miejscowością Pradła-Bugaj


Analiza map


Słonecznikowy podjazd


O, banan


Deszcz i słońce na Jurze


Jeden z fajniejszych zjazdów


Ostatni podjazd przed domem, już w słońcu


Na lody do Kroczyc

Sobota, 7 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Dziś Panie pojechały na sobotnie zakupy autem, my natomiast z dzieciarnią na rowerach. Trasa prawie że standardowa, w Kroczycach nieco inaczej wjechaliśmy do miasta. W sklepie kolejka straszliwa, ale lody obiecane, więc odstać swoje trzeba było. Po lodach wypad na plac zabaw, moja droga córeczka uwielbia się huśtać, zatem relaksowałem się huśtając.
Rano ulewy, po południu burze, poza zakupowym wypadem nie udało się wyskoczyć ambitniej, za to wieczorem umyłem i nasmarowałem rowery :)


Na "rynku" w Kroczycach


Germański najeźdźca a w tle park maszyn

Na pstrąga do Złotego Potoku

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Jako że piątek postanowiliśmy obiad zjeść w Złotym Potoku, gdzie można dostać pyszne pstrągi z grilla. Rzut oka na mapę i decyzja - moje dziewczyny jadą razem z przyjaciółmi, ja natomiast...
Do Zdowa standardowo, dosyć szybko jak na mnie, avg powyżej 26. Między Zdowem a Bobolicami jest leśny mocno piaszczysty odcinek długości około 1km, postanowiłem znaleźć skrót. No i znalazłem, zero piachu, zresztą i tak nie miałoby to większego znaczenia, bo mojego rumaka niosłem na plecach. Leśna droga, którą chciałem się przebić, po chwili się skończyła, a ja na twardziela na przełaj. Po wyjściu z lasu avg 17km/h, takie życie.
Dalej już po asfalcie, najpierw przez Ogorzelnik do Niegowej, potem Postaszowice. Chwila przerwy na fotki i dalej w trasę. Zjazd do Gorzkowa Nowego to mój nowy max - 64,67 w terenie zabudowanym, bez pedałowania :). Wjeżdżając do Złotego Potoku parę foteczek ślicznego "rynku" z zadaszoną studnią w roli głównej, i nad wodę spotkać się z ekipą. Tam plażowanie, taplanie i na końcu obiadek. Niestety z każdym kęsem mój nastrój robił się mroczniejszy, tak samo jak niebo.
Ze Złotego wyjeżdżałem w pośpiechu, mając za plecami ciemny granat okraszany błyskami. Pierwsze krople deszczu dodały mi skrzydeł bo pędziłem pod zadaszoną studnię. Tam spotkałem dwóch przemiłych kolarzy, ojca z synem, którzy jechali z Częstochowy do Mirowa. Wspólnie przeczekaliśmy burzę, zaczęło się uspokajać. Towarzysze niedoli zostali pod dachem, mnie gonił czas więc wyjechałem w lekkim deszczu, znacznie gorsze były strugi wody na drodze (oczywiście nie mam błotników). Po chwili zaczęło się robić jaśniej i jaśniej, przestało padać. Na podjeździe w Gorzkowie, gdzie chwilę wcześniej zdobywałem max, wyszło słońce. W Brzezinach, wobec poprawy pogody postanowiłem nieco urozmaicić wycieczkę. Pojechałem do Moczydła czerwonym rowerowym, do Niegowy wjechałem od innej strony, i dalej czerwonym popędziłem do Mirowa. Po drodze parę fotek, nędznych bo komórką, ale i tak wyszły nieźle.
Powrót standardowo przez Zdów, gdzie skusiłem się na loda o smaku zielonej cytryny w polewie o smaku zielonej cytryny. Pyszności.
Podsumowując, obiad pycha, zabawy w wodzie z córą super, do tego kawał fajnego wyjazdu, i co mnie baaardzo cieszy - udało mi się wrócić w suchych butach. A skoro buty suche, to może jutro gdzieś na rowerek się wybiorę??

Pełny album z urlopu w Browarku dostępny na Picasie, najciekawsze fotki poniżej.


Widok z Niegow(a/ej)


W tle wieża w Niegowej


Zjazd do Złotego Potoku



Zbawienna studnia w Złotym Potoku


Kościółek w Złotym



Tadeuszowi Kościuszce...


Ratunek u studni


Rzeka wody


Podjazd w Gorzkowie, jeszcze pochmurno


A u góry już słonecznie


Wieża w Niegowej z bliższa


Zdjęcie przy lodziku w Zdowie


Browarek - Nakło - Lelów - Browarek

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Kategoria Browarek, gps, urlop
Pobudka o 5:30, o 6:00 wyjeżdżałem. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się co ubrać, bo za oknem mglisto ale słonecznie, temperatura na liczniku około 14 stopni. Wybrałem windstoppera, który był super, ale po 8 rano zrobiło się ciepło, a że nie mam go gdzie schować to się grzałem.
Najpierw długi odcinek wzdłuż CMK, temperatura 12.8, później już asfalt aż do Nakła. Tam parę fotek i dalej zgodnie z wcześniej przygotowanym gpx'em, na mapie Compassu nie udało mi się trafić w "skrót" do Witowa, musiałem zawrócić posiłkując się mapkami do celu. Skrót fajny, jazda miedzą w porannym słoneczku to sama przyjemność, mimo że avg leci w dół. W Witowie średnio, bo nie zamyka się tam psów, więc nieco nerwowo przez wioseczkę, żeby czasem nie zdenerwować chmary psów. Dalej przez Wygiezłów i Turzyn do Lelowa, gdzie zrobiłem sobie przerwę na chałwę. Mogłem ją zrobić wcześniej, bo chwilę później miałem kryzys. Lelów urokliwy, maleńki ryneczek z maleńkimi kamieniczkami, wyłącznie przez przypadek udało mi się odnaleźć grób Cadyka Bidermana. Wyjeżdżając z Lelowa spotkałem rowerzystę który sobie robił przerwę, ale że czasu już miałem niewiele popędziłem dalej. W Dzibicach prędkość maksymalna ponad 58 km/h, postój w sklepie i z worem bułek wróciłem o godzinie 8:30, moje dziewczyny jeszcze sobie smacznie spały :)


Jak widać ciepło nie było


Pędziłem w stronę słońca


Skrót z Nakła do Witowa


Sielskie widoczki z Wygiezłowa


Dworek w Turzynie


Lelowskie kamieniczki


Jak wyżej


800 lat Lelowa


Lelowski Kościół


Grób Cadyka


Wypasiona chatka w Sokolnikach


Jazda pod górkę...


Widok z góry Dzibic, jadąc w dół osiągam ok. 58 km/h bez pedałowania...


A to widok z drugiej strony, stamtąd przyjechałem





Po chleb i nad wodę

Środa, 4 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Bujne plany odnośnie porannego kręcenia po nieprzespanej nocy wzięły w łeb, ale co tam. Po 8 pędem po pieczywo, po śniadanku wyjazd do Kroczyc na lody, potem plac zabaw. Dzieciom i dziewczynom dalej podoba się pedałowanie :)
Wyjeżdżając z lasu na żwirówkę przed Kroczycami, pełen energii pytam Juli, czy chce szybciej (bo standardowa prędkość to około 15km/h). Julia - juuupi, szybko tatusiu. Więc tatuś nadepnął, i na prostej z Julonem 41,16 km/h nakręcił. Małej się podobało :)



Plac zabaw przy wodzie, chłodno więc pusto


Obok kąpieliska skałki które z Julią postanowiliśmy zdobyć