Wpisy archiwalne w kategorii

gps

Dystans całkowity:3700.78 km (w terenie 1094.50 km; 29.57%)
Czas w ruchu:182:09
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:65.61 km/h
Suma podjazdów:12545 m
Maks. tętno maksymalne:204 (106 %)
Maks. tętno średnie:174 (90 %)
Suma kalorii:19699 kcal
Liczba aktywności:101
Średnio na aktywność:37.01 km i 1h 48m
Więcej statystyk

Komandosi na Zamku w Chudowie

Niedziela, 18 maja 2008 · Komentarze(5)
Kategoria rehab, gps, faasta
Komandosi na Zamku w Chudowie
Dziś wspólny wypad z Terrago44 do Zamku w Chudowie na pokaz komandosów z Jednostki Wojskowej 4115 w Gliwicach.
Zasadniczo jeżdżę sam (w tym roku – zawsze), dodatkowo Marian to wyjadacz rowerowych szlaków, byłem więc nieco zaniepokojony swoją nędzną kondycją i innymi takimi. Jak się okazało niepotrzebnie – Marian okazał się przemiłym, sympatycznym towarzyszem i przewodnikiem podczas wspólnej przejażdżki. Do Borówki dotarliśmy zielonym szlakiem, a potem nieznaną mi ale przyjemną ul. Piaskową i Paniówki. W Chudowie spotkaliśmy Adama i wspólnie uraczyliśmy się zacnym Karmi (dzięki Terrago!)

Jeszcze przed degustacją pooglądaliśmy zgromadzone eksponaty niekoniecznie muzealne:


O godzinie 15 rozpoczęła się inscenizacja walk w wykonaniu komandosów z Gliwic, m.in. byliśmy świadkami obrony VIP’a, obezwładnienia podejrzanego osobnika, pokaz sztuk walki wręcz oraz rozbijanie dachówek (któryś z wojaków „ruszył głową” i nią je właśnie rozbijał)

Po pokazie wybraliśmy się obejrzeć Trebusz, po drodze Marian został kowbojem

Niestety strzelanie z trebusza przesunięto na bliżej nieokreśloną przyszłość (moooooże za godzinę powiedział pan trebuszowy)

Kończąc wizytę w Chudowie obeszliśmy wozy bojowe i inne takie – niektóre robią naprawdę duże wrażenie


W planach organizatorzy mieli również pokazy paralotniarskie i spadochronowe, prawdopodobnie jednak pogoda je uniemożliwiła. Tak czy siak w mojej głowie zaświtała szatańska myśl – z takim plecaczkiem na rowerze moja średnia powinna się znacząco poprawić  (ten pomysł jak widać zainteresował Adama)

Wracając już w dwójkę Marian zapytał, czy byłem w Botanicznym Ogrodzie Parafialnym przy Parafii św. Mikołaja w Bujakowie. No ja oczywiście rodzony mikołowianin nie byłem, więc zdecydowaliśmy się tam podjechać. Niezwykle urokliwe miejsce, pełne różnorodnych gatunków flory, wiosna więc większość kwiatów kwitła – szkoda tylko że pogoda się zbiesiła, więc fotki nie bardzo są udane:



Na miejscu rozgrzała nas kawa (dzięki Terrago!) co jak się okazało chwilę potem było nam bardzo potrzebne – na Sośniej Górze dopadło nas urwanie chmury, na szczęście było ciepło. Powrót przez Mokre (na mokro oczywiście) i Retę Śmiłowicką.
Dzięki Terrago za świetną wycieczkę – mam nadzieję że jeszcze w tym tygodniu uda nam się gdzieś razem przejechać – tym razem może na sucho 
Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie sprawdzić gdzie je zrobiłem – i jest ich więcej

PS. Praktycznie całą drogę jechaliśmy z Terrago razem (jak się okazuje jesteśmy bliskim sąsiadami), a mamy dużą różnicę w długości trasy i czasie. Moje dane wpisuje na podstawie gps'a, a dziś ze względu na długi postój w Chudowie musiałem nieco plik gpx przeedytować. Mam więc wrażenie że Terrago ma czas i dystans uwzględniający pchanie roweru po przyzamkowych terenach, tego mi gps nie policzył.
Dla dociekliwych jednak podam czasy z mojego omałoco prawdomównego licznika:
Dystans: 37,21
Czas: 1:57:31
Avg: 18,8
Czyli tak czy siak się nie zgadza, pozdrawiam więc maniaków cyferek

Pętelka przed burzą

Sobota, 17 maja 2008 · Komentarze(1)
Kategoria faasta, gps, rehab, zwiad
Pętelka przed burzą
Synoptycy mnie ostrzegli przed gwałtownymi burzami i gradobiciem. Niestety - synoptycy to gorole, więc w necie znalazłem sprzeczne informacje - burze na Śląsku, albo może na Dolnym Śląsku... dla nich to chyba wszystko jedno. Mimo ostrzeżeń wybrałem się na szybki wypadzik.
Najpierw na Kamionkę, potem leśną drogą wzdłuż Jamny (to tam w dole to właśnie Jamna, będę musiał kiedyś zabrać tam cyfrówkę)

Potem przy hałdzie w lewo wzdłuż niej aż do niebieskiego szlaku i nim dalej do Śmiłowic, pięknie oświetloną promieniami słońca drogą:


W Śmiłowicach zjechałem z niebieskiego i pojechałem na skróty w kierunku czarnego rowerowego nr 138, po drodze minąłem ujęcie wody, a na końcu skrótu czekał na mnie bociek.

Szlak czarny rowerowy istnieje oczywiście wyłącznie na mapie, do tego Rusinów to co tu ukrywać, wieś, więc ma typowe wsiowe "umilacze" - wściekłe kundle. Przy jednym z gospodarstw pasły się kózki

Miałem plany na dłuższą przejażdżkę, ale okropny wmordęwind i granatowe chmury skłoniły mnie do powrotu do domu, na "serpentynach" w Mokrym myślałem że wstyd - będę pchał, ale dałem radę.
A po powrocie do domu żonka czekała na mnie z takimi oto pysznościami:

Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie sprawdzić gdzie je zrobiłem.

Osiedle Giszowiec

Piątek, 16 maja 2008 · Komentarze(6)
Kategoria gps, rehab, zwiad
Osiedle Giszowiec
Błądząc po szlakach odnalazłem Osiedle Giszowiec. Z Kamionki zielonym Krawędziowym GOP ruszyłem na wschód, ale szybko zdecydowałem, że wolę zbadać czarny żwakowski. Dojechałem więc do skrzyżowania 81ki z Owsianą, potem pod Gościniec Śląski. I kicha - na mapie szlak jest, ale w rzeczywistości - nie ma. Jedyne co znalazłem to jakiegoś psa potwora przywiązanego na łańcuchu za Gościńcem. Ruszyłem więc 81ką w stronę Katowic, by skręcić w prawo w pierwszą możliwą drogę leśną i dojechać do szlaku zielonego 25-lecia PTTK. Szlak ten znakowany był chyba właśnie 25 lat temu - mimo wsparcia w pomocy mapy i gps'a ciężko było go momentami znaleźć. Dojechałem nim oboko Szpitala na Ochojcu do znanego mi już punktu postojowego.

Tam czas na batonik, napój, chwila namysłu nad mapą, konsultacja z żonką - i decyzja - do Giszowca. Rewelacyjnie oznaczonym, świetnej jakości szlakiem niebieskim (albo czarnym, czasem takie znaczki, czasem takie) dotarłem pod Staw Barbara.


Tam na skrzyżowaniu szlaków rowerowych podumałem trochę nad wyborem ścieżek, a potem ruszyłem w stronę Giszowca.


Po chwili zawróciłem jednak, bo strzałka pokierowała mnie do Giszowca, a ja chciałem do zabytkowego Osiedla Giszowiec, które jednak bez większych kłopotów odnalazłem. Miejsce piękne choć momentami zaskakuje zderzenie historycznych budynków z wielkopłytowym budownictwem.



Wróciłem pod Staw Barbara i dalej tak jak przyjechałem, jednak w okolicach Ochojca nie skręciłem na zielony, a pojechałem niebieskim rowerowym. Nie miałem go co prawda zaznaczonego na mapie, jednak kołatała mi się myśl, że przecież przy akademikach na Ligocie zaczyna się niebieski szlak rowerowy w stronę Giszowca - czyli to musi być to. Droga super - mimo że po asfalcie przez samo centrum Ochojca i Piotrowic, to jazda po wydzielonych ścieżkach, czasem z własną sygnalizacją świetlną - czułem się w miarę bezpiecznie i komfortowo. A z Ligoty już bezpośrednio do domu, na placki ziemniaczane :)
Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie sprawdzić gdzie je zrobiłem.

Szlak żwakowski I

Czwartek, 15 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria gps, rehab, zwiad
Szlak żwakowski I
Kolejny dzień kręcenia po lasach - taki pęd jak niżej mnie nie kręci:

Szlakiem czerwonym na Kamionkę, potem w kierunku Ligoty, chwila namysłu nad mapą Mikołowa i decyzja - dojechać do zielonego szlaku, żeby wskoczyć na czarny - żwakowski. Mini batonik, łyk napoju, fotka - i w drogę.

Przy skrzyżowaniu szlaków czerwonego, zielonego i żółtego miejsce pamięci z ławeczkami i stojakami - super.

Na skrzyżowaniu czarnego ze szlakiem niebieskim zgubiłem czarny - okazało się że dalsza droga jest "leśna"

Dalej czarnym po asfalcie przez St.Panewniki, znowu las, potem piach i mostek z prętów :)

Dalej czarnym - a jednocześnie zielonym, w pobliżu Przystani w kierunku Os.Sadyba, przed którym znalazłem piękne jeziorko (a może stawik?)

Na osiedlu oczywiście oznakowanie szlaku czarnego rewelacyjne, ale wspomagany gps'em dałem radę. Niestety szlak przegrał ze ścieżką edukacyjną.


Dalej już asfaltem do Bazyliki w Panewnikach, gdzie zdecydowałem się obejrzeć Grotę Lourdzką.

Wielkie wrażenie robią też stacje Drogi Krzyżowej.

Potem już standardowo, na Stargańcu chwila przerwy, poza kilkoma obściskującymi się parami cisza i spokój

Ze Stargańca skróciłem sobie drogę (co oznacza, że kilka razy przenosiłem rower nad zwalonymi drzewami na wąziutkiej leśnej ścieżynie), potem przejechałem się ul.Kościuszki, i do domu skrótem obok torów. Tam złapał mnie deszczyk wiosenny.
Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Optymalizacja trasy do Przystani

Środa, 14 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, rehab, gps
Optymalizacja trasy do Przystani
Po wczorajszej misji zwiadowczej postanowiłem znaleźć drogę szybszą i mniej piaszczystą. Najpierw przeanalizowałem mapy google, na ich podstawie przygotowałem sobie trasę w gpx'ie. Drogą na skróty wzdłuż torów dotarłem do lasu na Kamionce.

Dalej ruszyłem tak jak przedwczoraj z myślą, że musiałem ostatnio gdzieś nie zauważyć drogi, która przecież nawet na mapach googla jest zaznaczona. Jak się okazuje, google jest jednak Lepsze - wie o drogach, których albo jeszcze nie ma, albo już dawno nie ma. Dwa poniższe zdjęcia to wg googla droga:


Mając wsparcie w postaci gps'a przepchałem rower na przełaj (czym zdziwiłem jakiegoś rowerzystę - wyłoniłem się nagle z WIELKICH krzaczorów).
Dalej już prosta, rewelacyjna droga, która jednak w Porze Deszczowej może być grząska:

Po dojechaniu na Przystań stwierdziłem, że nie ma, jadę dalej, wybrałem czarny szlak, który wg mapy jest nieco dziwny - króciutki i kończy się gdzieś w Kochłowicach. Po leśnym odcinku wyjechałem w Hollandi:


Szkoda tylko, że tego luksusu to jest może z 500 metrów.
Kolejne dwa zdjęcia dedykuję mojej Mamie:


Badanie czarnego szlaku zakończyłem pod Kościołem pw. Trójcy Przenajświętszej z 1902 roku. Jazda po Kochłowicach to jednak nie to co lubię - spory ruch blachosmrodów, morze asfaltu. Zawróciłem więc w stronę Przystani.

Ponieważ dziś przezornie zaopatrzyłem się w batonika i napój energetyczny (w tym że po raz drugi zrobilem błąd - wlanie gazowanego napoju do bidonu nie jest dobrym pomysłem, czeka mnie mycie ramy :( ) nie miałem potrzeby posilania się w Przystani, do tego napatoczyłem się tam na stado harleyowców gazujących swoje motory. Objechałem więc jeziorko dookoła, i w ciszy i spokoju skonsumowałem batoniki, przy czym zauważyłem, że zgubiłem mapę (na szczęście była to mapka Mikołowa, i mam jeszcze kilka takich) co jest o tyle śmieszne, że miałem ją w mapniku - tuż przed nosem :). Powrót już bez niespodzianek - kolejny udany dzień. Jutro wybieram się na rower rano :)
Na zakończenie - więcej technicznych danych na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Przystań

Wtorek, 13 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria zwiad, rehab, gps
Przystań
Na podstawie rad doświadczonych wyjadaczy - Terrago i Johanbikera, postanowiłem zbadać zielony szlak biegnący od Stargańca, jak również odnaleźć Przystań.
Najpierw zgodnie z opisem Terrago czerwonym szlakiem (jeżeli robiłeś go na swoich "semi-slickach" to podziwiam, sporo piachu i korzeni), by na Stargańcu skręcić na zielony.

Troszkę zgubił mi się zielony w St.Panewnikach, ale zawróciłem i szybko go odnalazłem, by po krótkiej chwili przekroczyć Rubikon - przepraszam, Kłodnicę:

Dojechałem do ul.Księzycowej, i dedukując z mapy skręciłem w lewo na czarny. Była to decyzja słuszna - kawałek dalej odnalazłem Przystań:


Przystań kusiła, jednak godzina młoda a ja pełen sił - ruszyłem dalej, zielonym, z zamiarem dojechania do A4. Kierowałem się wskazaniami gps'a na bazie mapy woj. Śląskiego wyd. Compass - polecam.
Po jakimś czasie odkryłem baardzo dziwne miejsce - jakiś opuszczony plac zabaw, czy może raczej ośrodek wypoczynkowy. Klimat zaiste jak w grze Fallout :)

Ciągle zielonym szlakiem dotarłem do torów kolejowych, myślałem że zgubiłem zielony szlak - ale zarówno gps, jak i odnaleziony na słupie wysokiego napięcia znak zielonego szlaku były nieubłagane - kontynuacja drogi za tym oto nasypem:

Nie wiem Panowie kolaże czy przeprawialiscie się po nasypie, czy objechaliście to jakoś dookoła - ja spasowałem :)
Wracając cyknełem fotkę na najpierw śląskiej szutrówce ;), by z 500m dalej pstryknąć Czarny Staw:


Będąc już mocno utrudzony postanowiłem, że coś od życia mi się należy, a konkretnie Karmi i Snickers na Przystani. Tak byłem zdominowany pragnieniem zimnego napoju, że dałem ciała. Na czarnym szlaku prowadzącym do przystani migneli mi bowiem 3 kolarze, pierwszy wyglądał jakby znajomo, a ostatni bardzo znajomo, ale zanim się opamiętałem - pojechali w siną dal (jak poczekam z 15 lat, to ja ciągle będę młody, a Panowie już znowu nie tak bardzo, więc może wtedy ich dogonię :) ). No a u Terrago widzę, że to jednak byli Oni :).

Karmi wzmocniło moje zdolności umysłowe, na papierowej wersji mapy śląska Compassu zauważyłem, że do czarnego dobija niebieski prowadzący w stronę domu. Szlak biegnie co prawda trochę dziwnie - na wielkim nasypie wzdłuż torów - ale co tam :)

Dalej niebieskim wśród pięknych lasów dojechałem do zielonego - Krawędziowy GOP - a potem do domu.

Na zakończenie - więcej technicznych danych na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

W poszukiwaniu Śmiłowickich Schronów Bojowych

Czwartek, 27 marca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria rehab, gps
W poszukiwaniu Śmiłowickich Schronów Bojowych
Znowu długa (zbyt długa) przerwa. Mając sporo czasu przygotowałem sobie gps'ową trasę, która zaprowadzić mnie miała do śmiłowickich schronów bojowych. Swojskie śmiłowickie klimaty przeważyły jednak nad techniką... w kilku miejscach droga może i była, ale na drodze brama z kłódką... albo pies na łańcuchu. Próbując dotrzeć do jednego z bunkrów od strony d, a dokładnie od pola napatoczyłem się na 2 panów, byli bardzo ochoczy i rozmowni, wytłumaczyli mi wszystko, gotowi wręcz byli mi towarzyszyć (pieszo) - ale byli to zaprawieni w bojach eksperci, każdy waciok, gumofilce, w kieszeni szklana flaszyna życiodajnego nektaru.
Sam dotarcie niezbadaną jak dotąd trasą obfitowało w atrakcje - jak się okazuje szczegółowość map googla jest tak dokładna, że aż za, bo to, co google.maps uważa za drogę różni się od pola tuż obok jedynie tym, że nie jest zaorane (za to rozjechane przez traktory). Tam też udało mi się zrobić dwa zdjęcia - niestety jedyne, bo niespodziewanie skończyły się akumulatorki (wspominałem już pewnie że się porządnie przygotowałem, co?)


Bunkra nr 4 nie udało mi się zobaczyć nawet z daleka - droga (taka "polna") biegnie przez prywatną posesję, co dobitnie podkreśla zarówno tabliczka, jak i piesek wielkości cielaka.
Od tego momentu mimo pięknej pogody jechało się znacznie gorzej - ulica Łączna jak sama nazwa wskazuje łączy Gliwicką z Wiślanką, co skrzętnie wykorzystują stada debili - samobójców. Do tego na skrzyżowaniu Wiślanki z Rybnicką coś mi zaczeło przeskakiwać w napędzie, ale że droga ruchliwa to nie miałem okazji sprawdzić co to. Okazja znalazła się sama, bo spadł mi łańcuch, szybka lustracja wykazała coś dziwnego - zresztą oceńcie sami

Na szczęście łańcuch udało się wrzucić, i bardzo delikatnie pedałując, bocznymi drogami, w pełnym słoneczku dokulałem się na nasz śliczny ryneczek, gdzie zrobiłem sobie krótki postój.

Po szczegóły jak zwykle zapraszam do BikeBrothera oraz do EveryTrail

Mikołów - Zamek w Chudowie

Niedziela, 9 marca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria rehab, gps
Mikołów - Zamek w Chudowie
Kolejny mój pierwszy raz - tym razem na Zamku w Chudowie. Żonce co prawda wstępnie obiecałem, że się nie będę forsował, i "tylko na Borową Wieś", ale na Borówce tak mi się jakoś zatęskniło...

W Chudowie mało jeszcze ławeczek, na wszystkich odbywały się Dojrzałych Mężczyzn Rozmowy Przy Bidonie.
Po konsultacji telefonicznej z Moją Lepszą Połową ("wracaj szybko do domu") uznałem, że wracam przez Paniowy i Bujaków. W okolicach drewnianego Kościółka w Paniowach zauważyłem 2 szlaki rowerowe - żółty i niebieski. Żółty mam przeczucie prowadzi na Borową Wieś, a tam już dziś byłem, więc metodą eliminacji postanowiłem zbadać szlak niebieski. Kluczenie wąskimi uliczkami wśród domków było bardzo miłe, mniej miłe było zakończenie szlaku, bo dojeżdża on do trasy Gliwice - Mikołów w okolicach przystanku autobusowego Śmiłowice Las.
Nie widząc za bardzo wyboru (poza oczywiście zawróceniem) ruszyłem wzdłuż Gliwickiej, ale na wysokości skrzyżowania w Śmiłowicach postanowiłem zmienić drogę na mniej asfaltową. Jak widać poszedłem na całość, a dokładnie zgubiłem drogę, i zamiast niebieskim szlakiem (znowu???), który zaczyna sie (???) przy rzeczonym skrzyżowaniu, pojechałem śliczną, mało uczęszczaną leśną drogą.

Po jakiejś chwili leśna droga stała się leśną sieżką a następnie lasem bez ścieżki. Po odpaleniu TrekBuddiego dowiedziałem się co prawda, że już (raczej) niedaleko do szlaku rowerowego na który się chciałem dostać, ale niesienie roweru w "pozimowym", podmokłym lesie nie wyglądało na najlepszy pomysł. Więc zawróciłem (wiem, wiem, prawdziwi twardziele nie zawracają).
Potem już z górki, choć może raczej jednak pod. Moja kondycja leży i kwiczy, co chwila musiałem zrzucać na drugi a nawet pierwszy bieg (bo mam nexusa, co widać na poniższym obrazku)

Mimo tego wycieczka się udała w 100%, słoneczko, bezwietrznie, cieplutko (głowę okręciłem jakimś polarkowym szalikiem od żonki). No i dystans fajny - pierwszy wyjazd 18 km, drugi 36, wychodzi na to, że kolejny 72, tak?
Jak zwykle, po szczegóły techniczne zapraszam na BikeBrothera, natomiast więcej fotek znajdziecie na Picasie (zwróćcie uwagę na śliczne geotagowanie zdjęć w tym serwisie)

Mikołów - Ligota Medyków

Wtorek, 16 października 2007 · Komentarze(2)
Kategoria gps, faasta
Mikołów - Ligota Medyków
W końcu udało mi się przejechac na rowerku. Piękna złota polska jesień, cisza i spokój, ciepło - jednym słowem super.

Mikołów - Tychy

Środa, 12 września 2007 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Mikołów - Tychy
Wykorzystując dobrą pogodę (czytaj - brak deszczu) pojechałem zbadac czerwoną trasę rowerową między Podlesiem a Tychami. Myślałem, że wyjadę nią gdzieś w okolicach Czułowa, jednak jak się okazało prowadzi ona do Dworca PKP w Tychach. Dalej kontynuowałem czerwoną trasą do Żwakowa, krótki postój żeby uzupełnic zapas wody przy źródełku w Kobiórskich lasach, no i przez Wyry do Mikołowa.
Jak zauważyłem coś mnie mój gps oszukuje, muszę ustalic w czym rzecz.
Testuje nową nawigację - programik nazywa się TrekBuddy, uruchamia się go na komórce, bazuje na mapach użytkownika (czyli np mapach googla), umożliwia nawigację od punktu do punktu. Jak na razie bomba.
Szczegóły trasy (choc z błedami gpsowymi) na BikeBrotherze