Wpisy archiwalne w kategorii

gps

Dystans całkowity:3700.78 km (w terenie 1094.50 km; 29.57%)
Czas w ruchu:182:09
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:65.61 km/h
Suma podjazdów:12545 m
Maks. tętno maksymalne:204 (106 %)
Maks. tętno średnie:174 (90 %)
Suma kalorii:19699 kcal
Liczba aktywności:101
Średnio na aktywność:37.01 km i 1h 48m
Więcej statystyk

Złoczew - Barczew - Zwierzyniec - Złoczew

Niedziela, 25 lipca 2010 · Komentarze(5)
Rano pobudka, zgodnie z ustaleniami z Szanowną Małżonką jest zgoda na rowerowanie, ale poranne :)
Wyjazd o 8.10 w kierunku miejscowości Potok, gdzie w zeszłym roku szukałem żółtego szlaku. Jako człowiek o rok starszy, mądrzejszy, wiem już, że szlak ten to Sieradzka eSka, i że rok temu jechałem dobrze, tylko zwątpiłem. Tym razem dojechałem aż nad zbiornik wodny, dalej do Barczewa. Żółty szlak prowadzi dalej w stronę Sieradza (planuje tam też dojechać), ja jednak ze względu na określone ramy czasowe popędziłem w stronę Zwierzyńca. Po drodze przejeżdżałem przez Podcabaje, gdzie jest zakaz jazdy rowerem, ale za to jest wytyczona ścieżka rowerowa po szerokim, nowiutkim (UE) chodniku (z kostki). Pierwsza część wycieczki z silnym wiatrem boczno-czołowym, powrót od Zwierzyńca z wiatrem.
Jazda w tych okolicach jest dziwna lub może raczej inna. U nas (na śląsku) widuje się "rowerzystów" (czyli takich, co nie jadą na zakupy do sklepu, do skupu, albo porzykać na rowerze), tutaj jest to widok obcy. W związku z tym miny lokalnych gospodarzy i gospodyń, gapiących się na dziwaka, w kasku i lajkrze jadącego jak wariat w niedziele rano, są bezcenne.
Plan na jutro - Wieluń


Romecik w wersji turystycznej


Fajnie wyglądają ręcznie robione kierunkowskazy (w tym przypadku prowadzi do Stefanowa Barczewskiego Drugiego)


W Podcabajach i Ostrem sporo takich malowniczych chatek. Występują w dwóch wersjach - standard, jak na zdjęciu, i premium, gipsowane i bielone.

Paprocany

Środa, 21 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Wróciwszy z półkolonii postanowiłem sprawdzić, jak mój nowy romecik sprawuje się w znanej mi okolicy. Po południu usłyszałem, że nasi przyjaciele leniuchują na Paprocanach, co ugodziło w moją ambicję - w tym roku tam jeszcze nie byłem :)
Do celu pojechałem mijając Jezioro Wicie, potem nauczony doświadczeniem wybrałem dobrą drogę i tymże sposobem dojechałem do Żwakowa. Dalej standardowo, masę rowerzystów, biegaczy i kijkarzy, momentami nieco ciasno. Bardziej cywilizowana część Paprocan wolna od komarów, niestety z drugiej strony (w tzw. krzaczorach) już gorzej.
Wymiana siodełka na moje (Accent Veno) ewidentnie pomogła, muszę jeszcze dokupić rogi, bo nieco cierpną mi nadgarstki. Chwyty może też, bo to co dali fabrycznie nazywa się chyba "Herrmans. Wytchnienie emeryta", jakieś takie grube i miękkie i wogle. No i pewnie jeszcze troszkę będę musiał się pobawić z ustawieniem siodełka, bo mostek jest nieregulowany.
Podsumowując wrażenia z rometa - szybszy niż mój focusik, sztywniejszy, lepiej sobie radzi na dziurach (w focusie amorek to atrapa). Przyzwyczaić się muszę do normalnych przerzutek, czasem wskakują bardzo twardo, pewnie przez brak techniki.
PS. Litrowy bidon rządzi :)


Widok z krzaczorów

Brenna - Kotarz

Piątek, 16 lipca 2010 · Komentarze(4)
Kategoria gps, MTB, Brenna
Zaległy wpis z czwartku, niestety w weekend, a zwłaszcza w niedzielę pogoda nie dopisała :(

Jakoś mi się nie chciało, do tego zaczęło się chmurzyć, a z pogodą w górach nie ma żartów. Ostatecznie się zmotywowałem na jakiś krótki wypadzik, wybrałem wjazd na Kotarz bo blisko. Taaaaaaaa
Początek podjazdu z wysokości 516 metrów, szczyt 980m npm (wg mojego gps'u), odległość 4.5 km, czas podjazdu trochę ponad 40 minut.
Pchałem tylko kilka razy, krótkie odcinki pod Halą Jaworową - zbyt stromo, tylne koło się ślizgało, i większą część Hali Jaworowej - ale to raczej dla przyjemności (napawałem się widokiem, zapachem łąki, wiaterkiem, zachodzącym słoneczkiem itd). Z Kotarza zjechałem w stronę Przełęczy Salmopolskiej ale skręciłem w prawo i dojechałem do Grabowej Chaty. Tutaj niestety trochę pchania w dół, do tego zapomniałem, że sobie na podjeździe zablokowałem amorek, za co moje ręce wdzięczne nie były.

Wielki szacun dla wszystkich, którzy po górach są w stanie jeździć szybko i daleko.


Widok z Hali Jaworowej w kierunku Starego Gronia. Po prawej za ogrodzeniem stado owiec, nie podchodziłem bliżej bo psy pasterskie, przypięte WIELKIMI łańcuchami, zamiast szczekać oblizywały się


Kotarz




Luterański ołtarz "ekumeniczny?"

Brenna - Górki (być może Wielkie) - Wisła

Czwartek, 15 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Brenna, gps
Po wczorajszych górskich klimatach postanowiłem sprawdzić rowerek w jego naturalnym środowisku - czyli na drogach asfaltowo-szutrowych. Na mapie bardzo obiecująco wygląda czarny szlak rowerowy z Brennej do Górek (i tutaj problem, bo wg opisu prowadzi do Wielkich, a wg googla do Małych). Co ciekawe, na mapie szlak jest czarny, a w realu raczej zielony.
Trasa fajna, cały czas bocznymi asfaltówkami, w żadnym miejscu (poza Górkami) nie trzeba wjeżdżać na główną drogę. Co mnie zastanawia, bo trasę Brenna-Żory-Brenna przejeżdżam chwilowo codziennie, na odcinku między Górkami a Brenną remont chodnika, zwężona jezdnia, fatalnie się jedzie samochodem, a do tego co chwila trzeba uważać na rowerzystów. Dlaczego wybierają złą, niebezpieczną, nieładną drogę o silnym natężeniu ruchu zamiast równoległej trasy rowerowej?
Kolejna refleksja - w drodze spotykałem głównie dziewczyny na rowerach, prawdziwi faceci dają czadu na górskich szlakach. Czyli - jeżdżę po" dziewczyńsku", ale to nie wstyd w gronie takich pań jak Kosma, Niradhara czy Ewcia0706.
W Górkach wjechałem jakoby na zielony szlak Greenways nad Wisłę. Piszę jakoby, bo na moje oko to jest ten sam szlak, ale może się mylę. Nad Wisłą fotka i z powrotem tą samą drogą.
Wykazałem się popisową głupotą. Normalnie jak jeżdżę w nieznane, to powrót jest szybszy, bo nie błądzę, nie robię fotek itd. Tylko zapomniałem, że jestem w górach a droga powrotna prowadzi cały czas pod górę. Niby tylko 430 metrów podjazdu, ale się zmachałem. Pod koniec dostałem napadu rozdrażnienia - wszystko mnie uwierało, siodełko niewygodne, pod złym kontem, za nisko, za wysoko, wody już prawie nie ma, komary, robaki, ciemno, zimno, kamienie, asfalt... Kryzys

Romecik spisał się wyśmienicie, chociaż rzeczywiście stromy podjazd leśną drogą o 21.20 z wszechobecną wieczorną rosą jest problematyczny, co chwila tylne koło się ślizga.


Cyklisticke Trasy - tablica w Górkach


Wisła zdobyta

Brenna - pierwsze starcie

Wtorek, 13 lipca 2010 · Komentarze(6)
Kategoria gps, zwiad, MTB, Brenna
Dzień pełen nowości:
1. Pierwszy wypad na nowym rowerze - Romet RX-500. Szukałem cross'a w stylu MTB i romecik spełnia te kryterium. Mocne koła, solidna rama, balonowe jak na cross'a oponki Schwalbe Marathon 28x1.75. No i ta marka, ten sentyment...
2. Pierwsza jazda w górach - dostałem w kość. Wybrałem trasę nr 4 ze strony Michała. Pod górkę na asfalcie dałem radę, później zrobiło się dla mnie zbyt stromo. Grzbietem Starego Gronia bardzo przyjemnie, ale potem zaczęły się zjazdy. Albo jestem zbyt wielkim tchórzem, albo brak mi brawury/głupoty, ale mocno kamienista droga spadająca w dół to nie dla mnie. Co oczywiście skutkowało sprowadzaniem roweru, co oczywiście zaowocowało obolałymi kolanami. Powrót o godzinie 21.20 - w lesie ciemno i zimno, wieczorem piwko w polarze, taki chłód :)


Nowy rumak


Skrzyżowanie


Zachód słońca

Jezioro Wicie z bliska

Piątek, 9 lipca 2010 · Komentarze(3)
Kategoria gps, zwiad
O 19 byłem pewien, że nie pojadę. O 19.20 wyruszałem na podbój Jeziora Wicie. W głowie miałem Trasę Rowerową nr 5, jednak jak się okazało nie dość dokładnie. Wjeżdżając na Rynek mijałem policjantów, później jadąc Pszczyńską po chodniku znowu.., na Rynku mignęli mi Iskierka z Wojtkiem. Nad jezioro dotarłem bez problemu, problemy zaczęły się kiedy chciałem kontynuować jazdę. Jakoś uwidziało mi się, że muszę obok jeziora. No i coś na kształt ścieżki było, tylko wydeptanej przez zające i kaczki. Przedzieranie się przez pokrzywy i maliny, z grzmiącym "bzzzz" nad uchem, mimo wspaniałego widoku, nie przypadło mi do gustu. Co gorsza okazało się, że jednak dalej się nie da, i musiałem tą samą ścieżyną wrócić nad jezioro. Dalej asfaltem, potem na leśną drogę pożarową, potem zakręt w prawo... wróć. Z mapki kojarzyło mi się, że powinienem w lewo, więc nawrót i rura... i dojechałem na Puszkina. Potem już standardowo w kierunku Żwakowa, potem czerwonym rowerowym na Wilkowyje i powrót do domciu obok Kaśki.


Jezioro Wicie


Jezioro Stępnik. Jakby czegoś brakowało..... (ale komary są)


Ramża

Środa, 30 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria faasta, gps, zwiad
Dziś udało się wcześniej wybrać na rower (o 19.10) więc zdecydowałem się zdobyć w końcu Ramżę. Trasa standardowa, przez Łaziska Dolne, obok Żabki, "dworca PKP", wzdłuż torów do Orzesza, i dalej prosto lasem. Zresztą - wszystko widać na mapce z gpsies. Dojechałem pod radar, cyknełem w wielkim pośpiechu foty ("pstryk - szit", "pstryk - fak", "pstryk - no w końcu") i powrót prawie tą samą drogą. Z tymi komarami jest coś nie tak, dlaczego jak tylko się gdzieś w lesie chcę zatrzymać od razu mnie obsiadają, a mijam po drodze biegaczy, i ich jakoś nic nie żre? Na powrocie zamiast ul. Wodociągową koło Wieży Wodnej pojechałem prosto ul. Szkolną i dojechałem na Nowy Świat. Fajny skrót, bo omija się trochę górek i ruchu samochodowego.


"pstryk - szit", "pstryk - fak"


"pstryk - no w końcu"



Podsumowanie czerwca:
Rowerowe sukcesy (na moje możliwości, oczywiście), ponad 600km w jednym miesiącu, ponad tydzień bez przerwy na rowerze, ponad połowa miesiąca na rowerze, no i 1000 km w pół roku. Jak na tatuśka nieźle :)

Tychy po raz pierwszy AD 2010

Wtorek, 29 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria zwiad, gps
Dziś rewanż za wczorajsze, ale w odmiennym stylu. Na crossie terenową opcją do Podlesia, dalej ul. Zaopusta w kierunku Czułowa. Po drodze spotkałem powietrznego towarzysza moich wycieczek szykującego się do startu. Do Tychów ul. Katowicką, przez "rynek" na dworzec PKP a stamtąd ul. Wiejską do Mikołowa.

Edit. Właśnie zauważyłem że zrobiłem dokładnie 1000 km w tym roku :)


Od jakiegoś czasu lata sobie nad nami taki oto lotnik


Pan Tirowiec sobie zaparkował na nocleg, bidoczek, ale na piwko ma blisko


Lotnik nad Tychami

Zwycięstwo czułowskich bestii

Poniedziałek, 28 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps, szosa, zwiad
Eh, miało być szybko i bezboleśnie, przez Kostuchnę i ul. Beskidzką do Wesołej, powrót ul. Szarych Szeregów. W Podlesiu się zagapiłem na dwóch rowerzystów(*) i skręciłem zbyt wcześnie na Saską zamiast na Sołtysią. Myślałem, że gdzieś przebiję w bok, okazało się, że przebić się można, tylko lasem, czyli nie na szosówce. Więc z powrotem na Sołtysią, na Beskidzkiej dojechałem do miejsca postojowego i stwierdziłem, że zaczyna się robić chłodno a zarazem ściemniać, więc zawróciłem z myślą, że wrócę przez Czułów. Z mapki trasy rowerowej nr 2 wiem, że można gdzieś tam włączyć się na ul Katowicką prowadzącą do Tychów, ale niestety. Las i zbiorniki wodne = miliony komarów. Próbowałem kilka razy zatrzymać się, żeby sprawdzić mapkę, ale za każdym razem uciekałem. Jest tam kilka asfaltowych ścieżek, z początku każda biegnie tam gdzie powinna, a potem skręca... Ostatecznie pogryziony się poddałem i wróciłem tą samą (mniej więcej) drogą...
A na górkę pod Kopalnię Barbara wjechałem w 6:58s.


Atrakcja na dole ul. Staropodleskiej


Na Kostuchnę w lewo


Postój na Beskidzkiej


Wylęgarnia bestii



(*)Skoro ja mogę jeździć w pampersie, to czemuż by płeć piękniejsza nie mogła w majtkach?

Łorzeski rekonesans

Wtorek, 22 czerwca 2010 · Komentarze(3)
Kategoria gps
Nareszcie bezdeszczowo, Julon zajęty Ciocią Basią, około 19.30 wyruszyłem na podbój Orzesza. Plan na dziś - znaleźć fajny dojazd do żółtej Trasy Rowerowej nr 2 Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego, prowadzącego z Jaśkowic do Raciborza. Kolega podrzucił mi link do świetnej "alternatywnej" stronki z trasami rowerowymi z tego regionu, i tak jakoś w dyskusji na ich forum wyszło, że można by tam dorzucić trasy z "mojego" (czytaj - rowerowo gorszego) regionu.
Więc - Focusik, mapa, gps i ja w kierunku Orzesza, na mikołowskim Rynku spotkałem rowerzystkę w stroju z Krossa, wyglądała profes, chwilę jechałem za nią a potem wyprzedziłem :).
Po ostatnich doświadczeniach olałem Kolonię Hutę, do Łazisk Górnych na ul. Leśną najfajniej chyba przez Łaziska Dolne obok Wieży Wodnej i potem ul. Górniczą obok Żabki. Dalej wzdłuż torów aż do Orzesza, bardzo fajna droga, i dalej wg mapy czerwonym szlakiem, tj. kawałek ul. Gliwicką i potem prosto w las. Niestety, czerwony szlak został chyba zmyty przez powodzie (te w '97), co nie zmienia faktu że droga superancka. Zapomniałem się popsikać antykomarem - każde zatrzymanie kończyłem paniczną ucieczką. Wspomagając się mapą, gps'em oraz "końcem języka" dotarłem na ul. Armii Ludowej i Fabryczną, podjechałem żeby zobaczyć jak wygląda początek Trasy Rowerowej nr 2 (i przy okazji czerwonej rowerowej prowadzącej jak sądzę na Ramżę). Wygląda super, i nie mam pojęcia, czemu nasi wspaniali włodarze nie potrafią połączyć Subregionu Zachodniego z rejonem katowickim. Chyba za mało medialne takie działania, jak wiadomo na rowerach to tylko obszczymurki do skupu lub omcie porzykać.
Powrót tak jak początkowo planowałem, ul. Fabryczną, Stuską, Marksa, Podgórską, ale jednak znacznie przyjemniejszy jest wariant leśny, gdzie nie dość że nawierzchnia fajniejsza (mniej dziur) to jeszcze ruchu samochodowego nie ma.
No i na koniec oczywiście lenistwo nie popłaciło, nie chciało mi się przekładać porządnej lampki z szosówki, wziąłem tylko lampkę na kask, do domu dojechałem o 21.30 i było już jak dla mnie zbyt ciemno.

PS. Nigdy nie byłem w Raciborzu, w jedną stronę wychodzi z 70-80km. I jest tam stacja kolejowa i pkp prosto do Miko, jakbyco :)


"Czerwony szlak" - widmo, ale droga super


Drogi ciąg dalszy


Sielskie śląskie widoczki


Trasa Rowerowa nr 2