Wpisy archiwalne w kategorii

gps

Dystans całkowity:3700.78 km (w terenie 1094.50 km; 29.57%)
Czas w ruchu:182:09
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:65.61 km/h
Suma podjazdów:12545 m
Maks. tętno maksymalne:204 (106 %)
Maks. tętno średnie:174 (90 %)
Suma kalorii:19699 kcal
Liczba aktywności:101
Średnio na aktywność:37.01 km i 1h 48m
Więcej statystyk

Hałda Skalny (omc Ramża)

Czwartek, 17 czerwca 2010 · Komentarze(9)
Kategoria gps, zwiad
Zafascynowany wyjazdami Wiktora2093 na Ramżę postanowiłem ją zdobyć. Wyjechałem z domu wcześnie, o 19.15, i popędziłem w stronę Orzesza. Chciałem trasami rowerowymi, niestety oznakowanie nędzne, pobłądziłem na Stolarskiej. Dalej czarnym rowerowym do Mokrego, i przez Kolonię Huta na os. Leśne w Łaziskach Górnych. Niestety, czarny rowerowy przez Kolonię Hutę to jest jakaś masakra, kałuże, które tam można znaleźć, wykształciły chyba własne formy życia. Na os. Leśne, skąd chciałem wzdłuż torów do Orzesza, dotarłem przed 20, więc Ramżę sobie odpuściłem, ale że miałem ze sobą aparat ruszyłem na Hałdę Skalny. Po drodze musiałem uwiecznić charakterystyczne oznakowanie szlaków w Łaziskach, myślę, że godne naśladowania w całej Polsce.
Tym razem udało mi się wjechać na sam szczyt hałdy, wedle gps'a na odcinku 600m wzniesienie wynosi około 60m. U góry fajnie, piękne słoneczko, napstrykałem fotek, do domu przez Wierzysko, powrót już po zachodzie słońca.

Fotek dużo, tutaj wklejam tylko parę, po resztę zapraszam na Picasę


Łaziszczanie (my mawiamy na nich Łaziszczoki) lubuję się w sportach przełajowych, oznakowanie szlaków rowerowych to białe słupki, każdy kolejny odnaleziony to wiele radości a jednocześnie niepewność - którędy dalej.


Widoczek z Hałdy Skalny


Wieża ciśnień w Łaziskach Dolnych


Pamiątka z Kolonii Huty

Rowerowa niedziela

Niedziela, 13 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria gps, szosa, zwiad
Rano żonka z córą pojechały się odchamiać na Filharmonię Malucha, ja natomiast wolne przedpołudnie spędziłem na rowerze. Najpierw coś dla ducha, czyli Msza Św w tzw. Grocie Lourdzkiej w Bazylice w Panewnikach. Bywam tam często, jednak nigdy w niedzielę na Mszy, wow, dużo ludzi.
Potem test "pętelki", tj. z Kostuchny do Mysłowic Wesołej ul. Szarych Szeregów, powrót natomiast ul. Beskidzką. W samej Wesołej pierwszy raz w życiu, podjechałem pooglądać wodę, fajnie, mają duży plac zabaw. Ciekawa jest Beskidzka, bo jej idealnie prosty odcinek ma ok. 4km, perfekcyjny asfalt, różnica wzniesień 2 metry, miodzio. Szkoda, że pod wiatr :(
Powrót klasycznie Podleską, mierzyłem czas, ale kiepsko, 7:29,4. Przy kopalni Barbara wyprzedził mnie jakiś młodzian na krosie, przykre ale prawdziwe.


Panoramka z Panewnik


W Piotrowicach takie cudeńko mijam, dziś nie mogłem się oprzeć i pstryknełem.


Mysłowice Wesoła


Tatowe zboczenie zawodowe

Z Krówką do doktora

Czwartek, 10 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Dziś urlop, pojechałem z chorą krówką do doktora w Rudzie Śląskiej. Pogoda piękna, najpierw lasami aż do Starej Kuźni, potem od 1 Maja niestety duży ruch samochodowy. Pod Sądem Rejonowym w Rudzie Śląskiej cyknełem sobie fotkę, i dalej do doktora. Zostałem bardzo miło i profesjonalnie obsłużony, nawet dostałem wodę do bidona na drogę. Powrót przez Stare Panewniki i Bar Przystań, gdzie uczciłem wolny słoneczny dzień Karmi.
Coś dziwnego z avg, licznik pokazuje mi 33.3 km, czas jazdy 2h51m, ale AVG 19.83km/h. Tylko że 33km w prawie 3 godziny daje jednak prędkość średnią rzędu 11km/h, tak jak liczy to sobie bikestats. Z trzeciej jednak strony z krówką się wklekłem, bo cenna i sakwa na kierownicy była bardzo wypchana, ale na miejscu miałem avg około 18 km/h. Powrót - walka z wiatrem o prędkość na poziomie 22km/h. Więc jak byk nie robi się z tego 11. Dziwne rzeczy w upał się dzieją :).
[edit]Dobra, już wiem, mój licznik ma dziwnie rozwiązaną funkcję kasowania, skasowałem sobie z wczoraj dystans, ale nie czas










PS.
Dla niewtajemniczonych zdjęcie krówki:

Spotkanie z K

Sobota, 5 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria faasta, gps, szosa
Postanowiłem w końcu sprawdzić, gdzie to mieszka kolega K.
Z Sośniej Góry ponad 58 km/h, potem przez Ornontowice i Dębieńsko do Czerwionki-Leszczyn. Jak się okazało, kolega sam nie wie, czy mieszka w a. Czerwionce, b. Leszczynach czy c. Czerwionce-Leszczynach. Zerknąwszy na mapę zauważyłem ul. Powstańców, ale w Stanowicach, myślałem, że to tam, ale nie, powstańcy popularni są też w Leszczynach. Wspólnie ujechaliśmy może ze 2km, kiedy po kolegę zadzwoniła jego lepsza połowa. Dalej więc samotnie do Stanowic, dalej Bełk i Palowice. Mając jeszcze sporo pary w nogach popędziłem do Woszczyc, szkoda, że para została skutecznie wystudzona przez wmordęwind. Z Woszczyc przez Zgoń na Gostyń, gdzie w ulubionym sklepię zanabyłem Granda jagodowego w polewie białej, oraz napój. Do domu wróciłem przez Łaziska, w Dolnych pod górkę byłem bliski pchania, ale dałem radę.
Fotki nędzne, coś mi ostatnio nieostre wychodzą, zresztą spieszyłem się więc tylko 3.


Plebania w Ornontowiach


Dziwne cosie w okolicach Czerwionki lub Leszczyn


Kościół pw. św. Jacka w Stanowicach

Halsowanie do Chudowa

Piątek, 4 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps, zwiad
Rano spacerozakupy z Julonem (trzy i pół godziny), po południu na rower.
Od rana wiało jak cholera, nie miałem zamiaru wracać do domu pod wiatr, więc wybrałem kierunek Chudów. Najpierw do Śmiłowic, gdzie chciałem sprawdzić, czy można jakoś przedostać się przez Rusinów na ulicę Mokierską (normalnie jeżdżę ul. Łączną, nadkładając parę km, albo przez centrum Mikołowa i ul. Rybnicką, czego nie lubię). Jak się okazało można, jednak przejście obok "punktu czerpania wody" (czy co to tam jest) przy Rusinowie jest nieco karkołomne. Dalej do Paniów, mimo że pod silny wiatr bardzo przyjemnie się jechało, więc pognałem tak aż do Chudowa. Stamtąd zbadałem zielony szlak w stronę Borowej Wsi (ul. Leśną, wyjazd na Gliwicką na przeciwko Starej Karczmy) i dalej zielonym szlakiem w stronę Mikołowa.
Niby z wiatrem, ale słabym bo w lesie tak nie wieje, do tego mokro, co chwila kałuże takie, że czepek kąpielowy byłby wskazany a nie kachol. W Starej Kuźni chciałem odbić w lewo w stronę Panewnik, niestety, jak widać na zdjęciu, bez pontonu nie da rady.
Z zielonego szlaku myślałem, że odbiję w lewo w Dolinę Jamny, ale jak widać na zdjęciu, bez tyczki nie da rady.


W tle Elektrownia Halemba


Na pierwszym planie - krowy, sztuk 4, w tle Elektrownia Halemba


"Kałuża"


Stara Kuźnia


Dolina Jamny

Chudów na szybko

Niedziela, 30 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps, szosa
Profesor zaniemógł, dziewczęta poszły na Mszę dziecięcą, a ja - na szybciora do Chudowa.
Sporo rowerzystów, parę razy minimalna mżawka i upierdliwy wiatr. W plecy wiał miedzy Bujakowem i Chudowem, piękna prędkość powyżej 40 km/h, ale powrót z Chudowa przez Paniowy i Mokre to wmordęwind. Z Sośniej Góry 60 km/h, a jak się okazało, z tyłu nie miałem najmniejszej zębatki - jest szansa na poprawę.



PS. A po południu pierwsze rowerowanie mojego dwulatka :)

Wolny piątek

Piątek, 28 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps, szosa
Julka ma dziś swoje 2 urodziny, wziąłem sobie wolne. Dziewczyny poszły rano do MBP Mikołów na imprezę dla dzieciaczków, ja natomiast...
Szosówka, minimalny zestaw "gratów", mapa złożona na pół w foliowym woreczku na plecach - i rura.
Przez Retę Śmiłowicką do Mokrego, potem przez Bujaków do Ornontowic. W Ornontowicach, jak i zresztą w kolejnych miejscowościach, byłem świadomie po raz pierwszy. Od żonki dostałem mapę Powiatu Mikołowskiego, dostępną online i początkowo myślałem, że sobie pojeżdżę po Ornontowickich szlakach rowerowych, szybko jednak zrezygnowałem, bo są to jakieś polne ścieżyny. Z Ornontowic do Gierałtowic a potem do Przyszowic, gdzie odkryłem Pałac Raczków. Dalej ul. Topolową do Chudowa, po drodze ślady podtopień i worki z piaskiem. Na Zamku w Chudowie chwila przerwy, zimne Karmi, Bambino na patyku, sielanka. Do domu znaną mi trasą przez Paniowy i Mokre.
Jazda na szosówce daje mi niesamowitą radość, uczucie lekkości i szybkości.


Urząd Gminy w Gierałtowicach


Pałac Raczków w Przyszowicach


Zamek w Chudowie


Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła w Paniowach


Prezent dla Juleczki (ale cicho sza, jeszcze o nim nie wie)

Wolna majowa sobota

Sobota, 22 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, gps
Wolna sobota, do tego słoneczna, cud nad cudami. Postanowiłem go wykorzystać, wybrałem się przez Ligotę Akademiki do Parku Kościuszki. Pierwszy przystanek zrobiłem sobie przy Grocie Lourdzkiej przy Bazylice w Panewnikach, gdzie trwały przygotowania do czegoś zwanego "świętem Kwitnących Głogów". Po drodze mijałem Brynów, droga zamknięta, pompowanie...
Z Parku Kościuszki planowałem wyskoczyć na 3 Stawy, muszę rozpracować jakąś lepszą drogę bo jeżdżę tak jak autem, przez Ceglaną, spory ruch którego nie lubię. Na 3 Stawach masę ludzi cieszących się pięknym słońcem, na głównej "drodze" zamkniętej oczywiście dla samochodów wytyczono pasy dla ruchu rowerzystów i rolkarzy. Tych ostatnich tłumy, m.in. ścigałem się z jednym panem na oko 50-letnim, udało mi się go wyprzedzić kiedy licznik przekroczył 37 km/h.
Początkowo myślałem, że na 3 Stawach zakończę wycieczkę i wrócę do domu, ale było tak fajnie, że postanowiłem przedłużyć nieco trasę.
Pojechałem do końca 3 Stawów z myślą, żeby zbadać gdzież to ostatnio się pogubiłem. Przejechałem pod Aleją Murckowską, i zauważyłem ścieżkę rowerową prowadzącą w las, obok drogowskaz "Porcelana Śląska". Jadąc żółtą trasą rowerową nie znalazłem co prawda żadnej porcelany, za to zgubiłem szlak :). Oznakowanie typowo polskie, to znaczy dupiate, dotarłem do kilku leśnych skrzyżowań, i zero drogowskazów. Trochę na czuja, trochę wspierany nawigacją, ostatecznie mając koniec języka za przewodnika dotarłem nad Staw Upadowy, gdzie poza masą wędkarzy spotkałem rodzinkę łabędzi.
Dalej żółtym, tym razem dobrze oznaczonym, szlakiem dotarłem pod Szyb Wilson, okolice już mi znane. Stamtąd do Nikiszowca, ładnie, ale mieszkańcy (tzw. autochtoni) nie wyglądają zbyt przyjaźnie. W kierunku Giszowca udałem się nieznanym mi szlakiem niebieskim rowerowym. Po dotarciu nad Bolinę trasa stała się znajoma, tylko że nagle piękny słoneczny dzień gdzieś znikł, zastąpiony granatowymi chmurami i odległymi grzmotami. Walcząc z porywistym wiatrem dotarłem do Giszowca, skąd popędziłem w stronę Ochojca czarnym szlakiem rowerowym. Po drodze zaczęło padać, ale - i tak nie miałem żadnego wyboru. Z Ochojca do Piotrowic prowadzi prawdziwie europejska droga rowerowa, biegnąca bokiem głównej drogi. Szkoda tylko, że polscy kierowcy nie dorośli do takich luksusów, i chcąc się włączyć do ruchu i wjechać na główną drogę zatrzymują się tuż przed nią - czyli na ścieżce rowerowej....
Z Piotrowic niebieską rowerową na Akademiki, stamtąd coraz już słabszy z braku wody (zabrałem tylko bidon 0.5l) w stronę domu. Na Kamionce słyszałem sygnał auta sprzedającego lody (Family Frost, tak to się chyba nazywało), ale niestety nie udało mi się go znaleźć.
Szkoda tylko, że nie wiem kiedy po raz kolejny uda mi się wyrwać na rower...

Zdjęcia robiłem do Nikiszowca, potem chmury i deszcz wymusiły pośpiech.








Mapka z trasy i trochę statystyk dostępne na Sportypalu

Woszczyce - Palowice

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Dziś powtórka z wczorajszego rozbudowana o Woszczyce i Palowice, powrót przez Orzesze.
Najpierw szybko do Mościsk tak jak wczoraj, dalej na ślepo bo mapa akurat się skończyła, jak widać na sportypalu nieco pobłądziłem, ale ogólnie bezproblemowo. W lesie przed Woszczycami wystraszyłem dużego drapieżnego ptaka, który mnie wystraszył, bo zerwał się do lotu tuż nad moją głową i leciał przez dłuższą chwilę kawałek przede mną.


W Woszczycach łyk wody, fotka Kościoła św. Piotra i Pawła i ulicą Klonową przez Wiślankę.


Dalej ulicą Palowicką, która prowadzi o dziwo do Palowic, po drodze natknąłem się na śliczny Kościół Trójcy Przenajświętszej w Palowicach, który został tam przeniesiony w latach 80 z Leszczyn.


Powrót przez Orzesze Jaśkowice, gdzie wyprzedził mnie doświadczony kolarz na oldskulowej kolarce, potem kawałek ul. Gliwicką obok mojego ulubionego szpitala aż do ulicy Hutniczej. 2 lata temu, jeżdżąc pociągiem do rzeczonego szpitala przez okno obserwowałem ścieżkę biegnącą wzdłuż torów, z opowieści wiedziałem, że można tak dostać się z Orzesza do Łazisk. No i dziś udało mi się w końcu przejechać tą trasę, rzeczywiście fajna, omija się górę św. Wawrzyńca, urokliwa leśna droga w bardzo przyzwoitym stanie.


Po wyjechaniu na ul. Leśną w Łaziskach Górnych przejechałem pod Wiślanką przejściem podziemnym koło tzw. Żabki, dalej w stronę Wieży Ciśnień w Łaziskach, i klasycznie, przez mikołowski rynek do domu.

Podsumowanie 1.
Droga do Żor prawie całkiem zbadana, muszę jeszcze sprawdzić jak przez Las Baraniok dostać się z Woszczyc do przejścia dla pieszych na Wiślance w pobliżu Szałasu.

Podsumowanie 2.
Droga wzdłuż torów kolejowych z Łazisk do Orzesza została zdobyta, od tej pory myślę że będą ją faworyzował wybierając się w stronę Rybnika i okolic.

Staw Barcz

Sobota, 17 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps, zwiad
Wczoraj wieczorem postanowiłem nasmarować łańcuch, bo nabrał pięknego, wiewiórkowego koloru. Poszukiwanie spinki na łańcuchu zakończyło się połowicznym sukcesem, co widać na poniższym zdjęciu. Ogólnie - pic jak cholera, że nie rozerwał się gdzieś na trasie.

Rano spacer z Julką po nowy łańcuch, który oczywiście trzeba było przetestować :)
Jako cel wybrałem Staw Barcz, który jest 1 etapem drogi do pracy (czyli z Mikołowa do Żor, przez Łaziska Górne, Staw Barcz, Gardawice, Staw Baraniok w Woszczycach).
Pogoda cudna, mimo że nie za ciepło, zabrałem ze sobą papierową mapę woj. śląskiego więc bez błądzenia aż nad Staw Barcz. Tam się zorientowałem, że rozładował mi się telefon, więc udało się zrobić tylko 1 fotkę. Dalej do Mościsk, skąd chciałem pojechać w stronę Tych, ale skróciłem trasę i wróciłem przez Wierzysko na mikołowski rynek, gdzie spotkałem żonkę i córę, i zjadłem mega extra włoskiego dużego loda.


Mapka i garść danych statystycznych na sportypalu.