Woszczyce - Palowice

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Dziś powtórka z wczorajszego rozbudowana o Woszczyce i Palowice, powrót przez Orzesze.
Najpierw szybko do Mościsk tak jak wczoraj, dalej na ślepo bo mapa akurat się skończyła, jak widać na sportypalu nieco pobłądziłem, ale ogólnie bezproblemowo. W lesie przed Woszczycami wystraszyłem dużego drapieżnego ptaka, który mnie wystraszył, bo zerwał się do lotu tuż nad moją głową i leciał przez dłuższą chwilę kawałek przede mną.


W Woszczycach łyk wody, fotka Kościoła św. Piotra i Pawła i ulicą Klonową przez Wiślankę.


Dalej ulicą Palowicką, która prowadzi o dziwo do Palowic, po drodze natknąłem się na śliczny Kościół Trójcy Przenajświętszej w Palowicach, który został tam przeniesiony w latach 80 z Leszczyn.


Powrót przez Orzesze Jaśkowice, gdzie wyprzedził mnie doświadczony kolarz na oldskulowej kolarce, potem kawałek ul. Gliwicką obok mojego ulubionego szpitala aż do ulicy Hutniczej. 2 lata temu, jeżdżąc pociągiem do rzeczonego szpitala przez okno obserwowałem ścieżkę biegnącą wzdłuż torów, z opowieści wiedziałem, że można tak dostać się z Orzesza do Łazisk. No i dziś udało mi się w końcu przejechać tą trasę, rzeczywiście fajna, omija się górę św. Wawrzyńca, urokliwa leśna droga w bardzo przyzwoitym stanie.


Po wyjechaniu na ul. Leśną w Łaziskach Górnych przejechałem pod Wiślanką przejściem podziemnym koło tzw. Żabki, dalej w stronę Wieży Ciśnień w Łaziskach, i klasycznie, przez mikołowski rynek do domu.

Podsumowanie 1.
Droga do Żor prawie całkiem zbadana, muszę jeszcze sprawdzić jak przez Las Baraniok dostać się z Woszczyc do przejścia dla pieszych na Wiślance w pobliżu Szałasu.

Podsumowanie 2.
Droga wzdłuż torów kolejowych z Łazisk do Orzesza została zdobyta, od tej pory myślę że będą ją faworyzował wybierając się w stronę Rybnika i okolic.

Staw Barcz

Sobota, 17 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps, zwiad
Wczoraj wieczorem postanowiłem nasmarować łańcuch, bo nabrał pięknego, wiewiórkowego koloru. Poszukiwanie spinki na łańcuchu zakończyło się połowicznym sukcesem, co widać na poniższym zdjęciu. Ogólnie - pic jak cholera, że nie rozerwał się gdzieś na trasie.

Rano spacer z Julką po nowy łańcuch, który oczywiście trzeba było przetestować :)
Jako cel wybrałem Staw Barcz, który jest 1 etapem drogi do pracy (czyli z Mikołowa do Żor, przez Łaziska Górne, Staw Barcz, Gardawice, Staw Baraniok w Woszczycach).
Pogoda cudna, mimo że nie za ciepło, zabrałem ze sobą papierową mapę woj. śląskiego więc bez błądzenia aż nad Staw Barcz. Tam się zorientowałem, że rozładował mi się telefon, więc udało się zrobić tylko 1 fotkę. Dalej do Mościsk, skąd chciałem pojechać w stronę Tych, ale skróciłem trasę i wróciłem przez Wierzysko na mikołowski rynek, gdzie spotkałem żonkę i córę, i zjadłem mega extra włoskiego dużego loda.


Mapka i garść danych statystycznych na sportypalu.

Śląski industrial w deszczu

Środa, 14 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Dziś o godzinie 13 zdałem ostatni egzamin na MCITP:SA, o 16 miałem ostatni dzień szkolenia, które zajęło mi popołudnia od stycznia. Mając do dyspozycji około 2 godzin postanowiłem uczcić egzamin rowerowo, jak się okazało "oblać" dokładniej oddaje dzisiejszą przejażdżkę :)
Start spod Akademii Kompetencji, zgodnie z mapami i zdjęciami satelitarnymi rozplanowałem sobie trasę na Giszowiec przez ulicę Leśnego Potoku. Niestety mapy mapami, zdjęcia zdjęciami, a płot z WIELKIM napisem "zły pies" na drodze jest ważniejszy. Więc nawrót, potem po nasypie kolejowym, w deszczu... Obawiałem się nieco jak przedostać się z ośrodka Boliny przez A4, na szczęście trafiłem na niebieski szlak rowerowy. Oczywiście zgubił się błyskawicznie, jak to polskie szlaki rowerowe, ale kierunek już miałem. Wzdłuż jeziorka, po ośki w wodzie/błocie, chwilami po kolana w wodzie, w deszczu, nad głową mewy - super. Dalej przez Mysłowicką nad A4 wpadłem na Giszowiec, który już poznałem wcześniej. Niestety ciągle ponuro i jesiennie, w deszczu, na wiosnę trzeba jeszcze trochę poczekać. Poniżej fotka z mojej poprzedniej wycieczki.


Planując wycieczkę myślałem żeby wrócić nad Bolinę i stamtąd pojechać w stronę Nikiszowca, dość jednak miałem błotnych przygód, wybrałem więc trasę alternatywną. Szopienicką przefrunąłem nad A4, zgodnie z mapką (wydrukiem z googla) za A4 chciałem skręcić w prawo przed torami, i przez ul. Zamkową do Nikiszowca. Niestety droga skończyła się bramą z napisem "wstęp surowo wzbroniony, własność Kopalni Wieczorek", więc z powrotem, Szopienicką do Nikiszowca, który mnie urzekł wielce. Ociekające deszczem ceglaste familoki, z oknami pomalowanymi na czerwono oknami, okalające wewnętrzne ogródki z wiosennymi kwiatami. Poniżej fotka pożyczona z Wikipedii.


Dalej ulicą Górniczego Dorobku, planowałem skręcić w prawo w Gospodarczą, potem prosto przez Kolonię Amandy nad Staw Upadowy i ulicą Transportowców na Szopienicką. Plany wzięły jednak w łeb, bo dojechawszy do Gospodarczej (w deszczu) okazało się, że nie mogę jechać ani prosto, ani w prawo, pojechałem w lewo, co jednak zgodnie z oczekiwaniami doprowadziło mnie do Alei Murckowskiej (średnio atrakcyjnej dla rowerzystów). Coraz bardziej zmęczony deszczem (napisałbym przemoczony, ale przemoczony byłem od samego początku) postanowiłem zawrócić, dojechawszy do Szopienickiej już bez ekscesów popędziłem na kurs.

W domu wypakowałem z torby mokre ciuchy, fotka kurtki poniżej :)


Ślad i troszkę statystyk, nieco przekłamanych przez gps'a można obejrzeć na Sportypalu

Zamek w Chudowie

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria po cimoku
Julka padła dziś przed ósmą, co skrzętnie wykorzystałem. Bez pomysłu na trasę pojechałem w stronę Rety Śmiłowickiej, gdzie poza kilkoma królikami spotkałem stadko saren. Spłoszone nie wiedziały gdzie uciekać, więc przebiegały przez drogę, czyżby kolejne turystki?
Potem do Mokrego, gdzie dalej nie pojawił się pomysł na trasę, więc tak nieśmiało w stronę Chudowa. Tak mi się super jechało, że ostatecznie, nieoczekiwanie, dojechałem do Zamku. Zaniepokojony ilością dzikiej zwierzyny nie zdecydowałem się na powrót leśną drogą przez Borową Wieś, nie chciało też mi się walczyć z górkami w Bujakowie, więc bez polotu wróciłem (prawie) tą samą drogą. Na końcu rundka honorowa na mikołowskim Rynku i pierwsze 30 km 2010 zaliczone.

PIĄTEK

Piątek, 2 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria po cimoku
Na wieczorne czuwanie mężczyzn. Jako że do Kościoła, to w dżinsach, do tego zapomniałem kachola. Postanowienie wielkopostne - nigdy więcej w dżinsach.
Bez kasku jakoś łyso, i zimno w czasze, zwłaszcza że na powrocie, około 22:45 temperatura bliska 0.

Nocna Jazda. Spotkanie z dzikami

Wtorek, 30 marca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria faasta, po cimoku
Ha, po raz drugi w przeciągu paru dni udało mi się wyskoczyć na nocną przejażdżkę.
Dzięki radzie Kosmy mój rower, moja lampka na kask i ja wybraliśmy się na nocny podbój lasów. Morał z pierwszej części opowieści jest taki, że bez dodatkowej lampki na kasku/głowie nie ma co się wybierać w dzicz. Na zakrętach, zwłaszcza ciasnych, główna lampa na kierownicy świeci do przodu, więc bez czołówki kompletnie nie widać drogi.

Trasa standardowa - pod Akademiki na Ligocie i z powrotem, wracając na Kamionce spotkałem najpierw 3+ dziki w przydrożnych krzakach, lekko wystraszony pojechałem nieco okrężną drogą koło boiska, tam dla odmiany dzików było co najmniej 7. Zachowywały się jak stado emerytek na widok nadjeżdżającego samochodu - uciekły na obie strony drogi, gdzie się pochowały, i zaczęły na mnie fuczeć. Morał z drugiej części opowieści jest taki, że Red Bull ma na noc w porównaniu do kilku dzików...

Wypad ten wypada mi zadedykować Julce, która po raz pierwszy od daaaawna poszła spać jak grzeczna dziewczynka o godzinie 20.45 (a nie 22.45 jak ostatnio).

[img]http://lh6.ggpht.com/_jBdEK_1z49c/S7JrPt-tMrI/AAAAAAAAByE/N-En1C0lJ_4/s800/IMAG0257.jpg" /></a><a href="http://picasaweb.google.com/lh/photo/oV5nN1o5n8BGvxQ9NxBAAQ?feat=embedwebsite"><img src="http://lh6.ggpht.com/_jBdEK_1z49c/S7JrPt-tMrI/AAAAAAAAByE/N-En1C0lJ_4/s800/IMAG0257.jpg"

I Kapeć 2010

Sobota, 27 marca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria faasta, gps
Dziś rano email od kolegi - "Zamiast porannej kawy" i link do sportypala. No i nie mogłem być gorszy, zwłaszcza że mimo zapowiadanych deszczy i ochłodzenia pogoda była bardzo bardzo.
Najpierw szybko do Starej Kuźni, potem czarnym rowerowym w stronę Panewnik. Pogoda fajna mimo wiatru, momentami nieuciążliwy deszczyk. W lesie mokro, co zresztą widać na jednym ze zdjęć. Niestety zjeżdżając z przejazdu na nasypie kolejowym kapeć w tylnym kole. Teren mi znany, więc spacerek na miejsce postojowe z ławeczką oddalone o mniej niż 1 km.
Idąc sobie spacerkiem troszkę się martwiłem, czy mając jako narzędzia komplet uniwersalny ze składanymi kombinerkami dam radę odkręcić tylne kółko, ale zdeterminowany człowiek dużo może. Dziura okazała się wredna, z dobiciem więc klejenie z 2 stron, jako człowiek leniwy przykleiłem obydwie okrągłe łatki, na to 5 zł, na to kombinerki i WIELKI kamień, nie chciało mi się 2x5minut trzymać tego cholerstwa. Operacja się udała, ale że czasu zostało niewiele to najkrótszą możliwą drogą do domu.

Wycieczkę zarejestrowałem na SportyPalu, ale widzę że coś nie bardzo, tylko połowa wycieczki się zarejestrowała. Muszę nad tym popracować.







Nocna Jazda

Czwartek, 25 marca 2010 · Komentarze(3)
Kategoria po cimoku, faasta
Dziś shopping - w Lidlu promocja na ciuszki rowerowe. Zakupy się udały, wieczorem musiałem przetestować nowe długie pedalskie gatki (są super). Do tego 1 raz w prezencie od siostry - mega odblaskowej wiatróweczce (jest super).
A przejażdżka - krótka, ale przyjemna, super się jechało, komfort psychiczny spory dzięki dobremu oświetleniu i znacznej samodoblaskowości.
Mam nadzieję, że takie wypady będą udawały mi się regularnie (i to nie regularnie raz na 2 m-ce).

Inauguracja sezonu 2010

Sobota, 20 marca 2010 · Komentarze(3)
Kategoria gps
Dziś plany naukowe wzięły w łeb, a skoro wagary, to na powietrzu :)
Najpierw Przystań, droga mocno błotnista (jak na mnie), ale słoneczko świeciło, jechało się powoli ale przyjemnie. Na Przystani puściutko, ale knajpka działa, więc inauguracyjne Karmi zaliczone. Na jeziorze (na pozostałych które mijałem również) ciągle lód, aczkolwiek już nie na łyżwy.
Z Przystani do Panewnik, droga dalej przyjemna, mimo niemałych odcinków ze śniego-lodem. A z Panewnik masakra, słońce zaszło, zaczęło wiać (oczywiście w mordewind) i do tego błoto, błoto, błoto. Jadąc 12 km/h miałem wyrzuty sumienia, że nędznie, ale i tak udało mi się wyprzedzić parę rowerzystów. Średnia prędkość tragiczna, ale zima była dla mnie bardzo "siedząca".
Mam wielką nadzieję że w 2010 uda mi się więcej czasu spędzić na rowerze...





Na Picasie zdjęcia w większej rozdzielczości, do tego można zobaczyć na mapce gdzie zrobione.

Zakończenie sezonu 2009

Poniedziałek, 30 listopada 2009 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Zaległy wpis z 2009 roku, nie pamiętam wiele, było super, mam zdjęcia :)



Na Picasie troszkę więcej fotek, a do tego można na mapce zobaczyć gdzie zostały wykonane.