Wpisy archiwalne w kategorii

zwiad

Dystans całkowity:998.00 km (w terenie 433.50 km; 43.44%)
Czas w ruchu:50:37
Średnia prędkość:19.72 km/h
Maksymalna prędkość:50.40 km/h
Suma podjazdów:500 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:33.27 km i 1h 41m
Więcej statystyk

Szlak żwakowski I

Czwartek, 15 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria gps, rehab, zwiad
Szlak żwakowski I
Kolejny dzień kręcenia po lasach - taki pęd jak niżej mnie nie kręci:

Szlakiem czerwonym na Kamionkę, potem w kierunku Ligoty, chwila namysłu nad mapą Mikołowa i decyzja - dojechać do zielonego szlaku, żeby wskoczyć na czarny - żwakowski. Mini batonik, łyk napoju, fotka - i w drogę.

Przy skrzyżowaniu szlaków czerwonego, zielonego i żółtego miejsce pamięci z ławeczkami i stojakami - super.

Na skrzyżowaniu czarnego ze szlakiem niebieskim zgubiłem czarny - okazało się że dalsza droga jest "leśna"

Dalej czarnym po asfalcie przez St.Panewniki, znowu las, potem piach i mostek z prętów :)

Dalej czarnym - a jednocześnie zielonym, w pobliżu Przystani w kierunku Os.Sadyba, przed którym znalazłem piękne jeziorko (a może stawik?)

Na osiedlu oczywiście oznakowanie szlaku czarnego rewelacyjne, ale wspomagany gps'em dałem radę. Niestety szlak przegrał ze ścieżką edukacyjną.


Dalej już asfaltem do Bazyliki w Panewnikach, gdzie zdecydowałem się obejrzeć Grotę Lourdzką.

Wielkie wrażenie robią też stacje Drogi Krzyżowej.

Potem już standardowo, na Stargańcu chwila przerwy, poza kilkoma obściskującymi się parami cisza i spokój

Ze Stargańca skróciłem sobie drogę (co oznacza, że kilka razy przenosiłem rower nad zwalonymi drzewami na wąziutkiej leśnej ścieżynie), potem przejechałem się ul.Kościuszki, i do domu skrótem obok torów. Tam złapał mnie deszczyk wiosenny.
Techniczne dane na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Optymalizacja trasy do Przystani

Środa, 14 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, rehab, gps
Optymalizacja trasy do Przystani
Po wczorajszej misji zwiadowczej postanowiłem znaleźć drogę szybszą i mniej piaszczystą. Najpierw przeanalizowałem mapy google, na ich podstawie przygotowałem sobie trasę w gpx'ie. Drogą na skróty wzdłuż torów dotarłem do lasu na Kamionce.

Dalej ruszyłem tak jak przedwczoraj z myślą, że musiałem ostatnio gdzieś nie zauważyć drogi, która przecież nawet na mapach googla jest zaznaczona. Jak się okazuje, google jest jednak Lepsze - wie o drogach, których albo jeszcze nie ma, albo już dawno nie ma. Dwa poniższe zdjęcia to wg googla droga:


Mając wsparcie w postaci gps'a przepchałem rower na przełaj (czym zdziwiłem jakiegoś rowerzystę - wyłoniłem się nagle z WIELKICH krzaczorów).
Dalej już prosta, rewelacyjna droga, która jednak w Porze Deszczowej może być grząska:

Po dojechaniu na Przystań stwierdziłem, że nie ma, jadę dalej, wybrałem czarny szlak, który wg mapy jest nieco dziwny - króciutki i kończy się gdzieś w Kochłowicach. Po leśnym odcinku wyjechałem w Hollandi:


Szkoda tylko, że tego luksusu to jest może z 500 metrów.
Kolejne dwa zdjęcia dedykuję mojej Mamie:


Badanie czarnego szlaku zakończyłem pod Kościołem pw. Trójcy Przenajświętszej z 1902 roku. Jazda po Kochłowicach to jednak nie to co lubię - spory ruch blachosmrodów, morze asfaltu. Zawróciłem więc w stronę Przystani.

Ponieważ dziś przezornie zaopatrzyłem się w batonika i napój energetyczny (w tym że po raz drugi zrobilem błąd - wlanie gazowanego napoju do bidonu nie jest dobrym pomysłem, czeka mnie mycie ramy :( ) nie miałem potrzeby posilania się w Przystani, do tego napatoczyłem się tam na stado harleyowców gazujących swoje motory. Objechałem więc jeziorko dookoła, i w ciszy i spokoju skonsumowałem batoniki, przy czym zauważyłem, że zgubiłem mapę (na szczęście była to mapka Mikołowa, i mam jeszcze kilka takich) co jest o tyle śmieszne, że miałem ją w mapniku - tuż przed nosem :). Powrót już bez niespodzianek - kolejny udany dzień. Jutro wybieram się na rower rano :)
Na zakończenie - więcej technicznych danych na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Przystań

Wtorek, 13 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria zwiad, rehab, gps
Przystań
Na podstawie rad doświadczonych wyjadaczy - Terrago i Johanbikera, postanowiłem zbadać zielony szlak biegnący od Stargańca, jak również odnaleźć Przystań.
Najpierw zgodnie z opisem Terrago czerwonym szlakiem (jeżeli robiłeś go na swoich "semi-slickach" to podziwiam, sporo piachu i korzeni), by na Stargańcu skręcić na zielony.

Troszkę zgubił mi się zielony w St.Panewnikach, ale zawróciłem i szybko go odnalazłem, by po krótkiej chwili przekroczyć Rubikon - przepraszam, Kłodnicę:

Dojechałem do ul.Księzycowej, i dedukując z mapy skręciłem w lewo na czarny. Była to decyzja słuszna - kawałek dalej odnalazłem Przystań:


Przystań kusiła, jednak godzina młoda a ja pełen sił - ruszyłem dalej, zielonym, z zamiarem dojechania do A4. Kierowałem się wskazaniami gps'a na bazie mapy woj. Śląskiego wyd. Compass - polecam.
Po jakimś czasie odkryłem baardzo dziwne miejsce - jakiś opuszczony plac zabaw, czy może raczej ośrodek wypoczynkowy. Klimat zaiste jak w grze Fallout :)

Ciągle zielonym szlakiem dotarłem do torów kolejowych, myślałem że zgubiłem zielony szlak - ale zarówno gps, jak i odnaleziony na słupie wysokiego napięcia znak zielonego szlaku były nieubłagane - kontynuacja drogi za tym oto nasypem:

Nie wiem Panowie kolaże czy przeprawialiscie się po nasypie, czy objechaliście to jakoś dookoła - ja spasowałem :)
Wracając cyknełem fotkę na najpierw śląskiej szutrówce ;), by z 500m dalej pstryknąć Czarny Staw:


Będąc już mocno utrudzony postanowiłem, że coś od życia mi się należy, a konkretnie Karmi i Snickers na Przystani. Tak byłem zdominowany pragnieniem zimnego napoju, że dałem ciała. Na czarnym szlaku prowadzącym do przystani migneli mi bowiem 3 kolarze, pierwszy wyglądał jakby znajomo, a ostatni bardzo znajomo, ale zanim się opamiętałem - pojechali w siną dal (jak poczekam z 15 lat, to ja ciągle będę młody, a Panowie już znowu nie tak bardzo, więc może wtedy ich dogonię :) ). No a u Terrago widzę, że to jednak byli Oni :).

Karmi wzmocniło moje zdolności umysłowe, na papierowej wersji mapy śląska Compassu zauważyłem, że do czarnego dobija niebieski prowadzący w stronę domu. Szlak biegnie co prawda trochę dziwnie - na wielkim nasypie wzdłuż torów - ale co tam :)

Dalej niebieskim wśród pięknych lasów dojechałem do zielonego - Krawędziowy GOP - a potem do domu.

Na zakończenie - więcej technicznych danych na Bikebrotherze, polecam również album na Picasie - zdjęcia są zgeotagowane - można na mapie zerknąć gdzie je zrobiłem.

Dolina Jamny

Poniedziałek, 12 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, rehab
Dolina Jamny
Dzisiejszy plan - pokręcić po okolicznych lasach - został zrelizowany w 100%. W okolicach baru Tratwa, na samym końcu ul. Kościuszki spotkałem małżeństwo rowerzystów wyjeżdzające z drogi p.poż nr 59, zapytałem gdzie można tą drogą dojechać. Dowiedziałem się, że jadąc prosto dojadę na Halembę na Przystań (hm, co to, muszę zapytać Terrago), a gdybym skręcił w lewo to dojadę w dolinę Jamny. Na rozstaju dróg pojechałem prosto.

Po kilkuset metrach zawróciłem - skończyła się droga :(, z braku alternatyw pojechałem w lewo. To był trafny wybór - prześliczna leśna, ocieniona droga, z wijącą się po lewej stronie Jamną. Pięknie. Po jakimś czasie wyjechałem z lasu na jakieś góry - a raczej hałdy. Skręciłem w prawo i przemknełem bokiem hałdy - ciekawy nieco księzycowy krajobraz (ale z wrażenia zapomniałem cyknąć fotkę). Nie do końca (czytaj - wcale) wiedziałem gdzie jestem, ale na szczęście za torami spotkałem kolejne rowerowe małżeństwo, od których dowiedziałem się, że jadąc dalej dojadę do Starych Panewnik - a tę drogę już znałem.

Zdecydowałem się jednak na kierunek Stara Kuźnia, potem trochę w stronę Borowej Wsi żeby skręcić w lewo na czarny rowerowy szlak "halembski" - jak dotąd mi nie znany.
Cudną leśną drogą dojechałem do Gliwickiej, potem niebieskim szlakiem do Śmiłowic i ul. Retą Śmiłowicką do domu.


Piękna pogoda, piękne okolice.

Again again again....

Niedziela, 11 maja 2008 · Komentarze(5)
Kategoria zwiad, rehab
Again again again....
Po długiej przerwie znowu w siodle... again :)
Zaczeło się dwojako - źle (nie załączył się gps - czyżby rozładowany?) - i dobrze (zrobiłem wszystko żeby uruchomić mój stary, w Hollandi kupiony licznik, ale niestety nic. A dziś rano dada - działa)
Plan na dziś - bardzo delikatnie, oszczędzając stopę rozpoznać czerwony szlak pieszy. Mostek nad Jamną mimo ostrzeżeń wytrzymał mój ciężar, więc ruszyłem dalej. Po krótkiej chwili dotarłem pod taki oto pomnik:

Następnie zgodnie z chlubnymi tradycjami zgubiłem się, czy też może raczej szlak się zgubił, a ja pojechałem wydeptaną ścieżką wzdłuż jakiegoś płotu, potem tory i nagle szok. Jacek Kaczmarski pisząc "A mury runą, runą, runą I pogrzebią stary świat!" pewnie nie myślał o mikołowskim Urzędzie Skarbowym, ale i tak jakoś na sercu raźniej :)

Po cudownym odnalezieniu Urzędu Skarbowego, którego zresztą wcześniej mijałem, postanowiłem sprawdzić nowo odkryty skrót. Łączy on wspomniany US z ul. Kościuszki na Jamnej. Droga - a w zasadzie ścieżyna wąziutka, ale przyjemna, prowadzi wzdłuż torów.


W okolicach boiska sportowego na Jamnej ujrzałem miły memu sercu widok (też taki będę :) )

Dalej już standardowo - Ligota Akademiki (gdzie próbowałem pomóc pewnej rodzince rowerowej w wyborze "miłej pętelki"), krótka chwila pod Bazylką św. Ludwika w Panewnikach (o 10.30 jest tam Msza Św w tzw. Grocie - muszę się tam kiedyś wybrać, widziałem dziś wielu rowerzystów wracających stamtąd)


Powrót przez Starganiec, jak zwykle pchanie roweru w piachu wśród opalających się plażowiczów, chwila oddechu

żeby pomknąć w stronę Tratwy, na zasłużone Karmi :)

II Nocny Rajd Rowerowy

Niedziela, 22 lipca 2007 · Komentarze(6)
Kategoria faasta, zwiad
II Nocny Rajd Rowerowy
Wyjazd nocny organizowany przez tyski NOL rozpoczął się w sobotę 21 lipca w Tychach o 23, do Mikołowa ekipa zjechała o 23.30 gdzie dołączyliśmy do nich.
Przejazd do Zamku w Chudowie asfaltem normalnie nudny jak flaki z olejem w nocnej scenerii nabrał uroku, 20-30 migających światełek, nocne rozmowy, nocne widoki....
Tempo mieszane - od spokojnego konwersacyjnego do naprawdę ostrych (przynajmniej jak dla mnie, ale widziałem że nie ja jeden się spociłem) podjazdów.
W Chudowie cicho i pusto, knajpki pozamykane, posiedzieliśmy na ławach, pogadaliśmy. Przed wyjazdem obowiązkowe zdjęcie na tle Zamku, ciekawe czy wyjdzie.
Powrót również asfaltem, nieco inną trasą, na mikołowskim rynku sesja zdjęciowa przed i za fontanną, i do domu....
Zapiski jak zwykle na BikeBrotherze

Podsumowanie
długość: 27,3 km
w terenie: 0,00 km
data startu 21.07.2007 23:31
czas jazdy 01:13:42
czas całk. 02:16:05
prędkość śr. 22,2 km/h
prędkość max 0,9 km/h
suma H 100 m

Mikołów - 3 Stawy
Bikestats umożliwia tylko jeden wpis dziennie.... a ja po nocnej wycieczce wybrałem się jeszcze na 3 Stawy, trochę inaczej niż zwykle. Z powrotem w twarz wiał mi wmordewind, ale przynajmniej przyjemnie ochładzał w ten straszliwy skwar. Na zakończenie lody i cola w Tratwie i do domciu.
Cel wycieczki został osiągnięty - 500 km w lipcu. Dziś wieczorem wyjeżdżamy do Sopotu, więc najprawdopodobniej to koniec rowerowo-lipcowych przygód (choc byc może szwagier ma jakiś bicycl w Sopocie).
Podsumowanie:
długość: 32,1 km
w terenie: 20 km
data startu 22.07.2007 10:42
czas jazdy 01:34:14
czas całk. 01:57:50
prędkość śr. 20,4 km/h
prędkość max 31 km/h
suma H 98 m
Reszta na BikeBrotherze

Mikołów > Paprocany > Kobiór > Orzesze > Mikołów

Sobota, 21 lipca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, faasta
Mikołów > Paprocany > Kobiór > Orzesze > Mikołów
W związku z dzisiejszą nocną wycieczką rowerową miałem w planach szybki, krótki wyjazd, wybrałem Paprocany.
W Paprocanach spotkałem rowerzystę (40-50 lat, ogorzały), który mnie zawołał pytając, czy czasem nie jeżdżę więcej na rowerze (hm, ciekawe po czym poznał). Gostek, jak się okazało z Bieruńskiego Klubu Turystyki Aktywnej, zaprosił mnie na:
Wyjazd na Pradziada, 26-29 lipca 2007, jak by co to mam numer w sprawie zapisów ;). Poopowiadał mi trochę co jeszcze planują w najbliższym czasie (głównie wyjazdy do Czech i Słowacji). Może mi się uda kiedyś z nimi gdzieś wyjechac?
Potem objechałem sobie dookoła Paprocany (głupi pomysł w sobotnie popołudnie) aż pod Promnice. Czując w sobie zapasy energii i co ważniejsze, czasu, ruszyłem do Kobióra, z Kobióra najpierw niebieskim, potem żółtym szlakiem na Zgoń.
W Zgoniu skręciłem w lewo, dalej żółtym, w stronę Mitręgówki (jak się okazało - jakieś gospodarstwo rolne??), gdzie zrobiono mnie w konia. Szlak niebieski prowadzi bowiem w stronę Palowic (chyba, bo akurat nie zmieścił się na tablicy - mapie) natomiast żółty, hm, tak, 2 tabliczki, dokładnie takie same, ale pokazujące różnie kierunki. Hm. Zerknąwszy na zegarek zdecydowałem że wracam przez Zgoń do Miko.
Co oczywiście okazało się nie takie proste, ze Zgonia trafiłem do Mościsk (chyba fajne, te parę domów), gdy zobaczyłem Kościół w oddali wiedziałem już, że trochę nadłożyłem drogi - dotarłem bowiem do Gardawic.
W Gardawicach przeskoczyłem przez wiślankę, kupiłem sobie 1l coli i ruszyłem znaną mi już (badanie trasy do Żor) drogą przez Orzesze, Łaziska Górne. Ach, te górki, jeszcze wmordewind....
W Mikołowie wskoczyłem za skuterzystę, przejechałem za nim całe centrum, chyba się trochę wkurzył, ale co ja poradzę, że oni mają (teoretycznie) ograniczenie do 50 km/h :)
Na koniec tradycyjnie rundka honorowa przez Rynek i do domciu, szykowac się na nocny rajd rowerowy.

Dzisiaj rano przy okazji ostatnich przedSopotnich zakupów wymieniłem sobie w końcu bateryjkę w pulsometrze, tak że zapis trasy na BikeBrotherze zawiera już dane o mojej "pikawie".

Mikołów - Stare Panewniki - Borowa Wieś - Chudów - Mokre - Mikołów

Piątek, 20 lipca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria zwiad, faasta
Mikołów - Stare Panewniki - Borowa Wieś - Chudów - Mokre - Mikołów
Nie miałem żadnego pomysłu gdzie się wybrac, a mialem (jak na mnie) sporo czasu - dwie godziny z hakiem. Żonka zasugerowała badanie bocznych szlaków na trasie Mikołów - Borowa Wieś - i tak też zrobiłem.
Z zielonego szlaku w kierunku Borowej skręciłem w prawo na niebieski, po jakims czasie wjechałem na Trasę Rowerową nr 3 którą dotarłem do Starych Panewnik (i wiem że niebieski szlak prowadzi przez Akademiki do Giszowca). Nie mając ochoty dziś na Akademiki zawróciłem żeby zbadac trasę nr 3 w stronę Halemby. Spoko, ale oczywiście gdzieś w okolicach Starej Kuźni szlak zaginął.
W Borowej Wsi pod ośrodkiem dla niepełnosprawnych ruszyłem żółtym szlakiem - czyli ul. Piaskową. Prawie cały odcinek siedziałem na ogonie jakiemuś nieco starszemu rowerzyście, wyprzedziłem go jak się skończył asfalt.... ale skończył się też szlak. Koleś mnie wyminął.... kawałek za nim jechał pan na składaku, który uświadomił mnie że tędy to dojadę na garaże na Halembie.... tak, na garaże mnie nie ciągnęło, więc zawróciłem.
W Borowej miałem jeszcze trochę czasu - więc przed jutrzejszą nocną wyprawą rowerową podskoczyłem do Zamku w Chudowie, tam sobie usiadłem, wypiłem trochę wody... i z powrotem na siodełko.
Wracałem przez Mokre, tam mnie dopadł wmordewind, długa prosta droga a ledwo 20 km/h. Mając na uwadze ostatni powrót przez Mokre, gdzie się pogubiłem i wyjechałem za daleko w stronę łazisk (i musiałem wiślanką się cofac) próbowałem trafic na ul. Wojska Polskiego (czy jakoś tak).
Tam też spotkałem śliczną rowerzystkę w szarym wdzianku, oczywiście męskie ego było silniejsze, musiałem udowodnic kto jest szybszy :).... i znów się wpakowałem za daleko.... potem zobaczyłem znak szlaku rowerowego, ale chyba ktoś go tam przybił dla jaj.
Trochę się po Mokrym pokręciłem, trochę pogubiłem, koniec końców jak wyjechałem na ul. Wojska Polskiego to tam już była rowerzystka w szarym. Tak, męskie ego, dobra rzecz.... No ale pod górkę szans nie miała, potem już prosto Rybnicką do Miko, rundka honorowa przez rynek i do domu, pod prysznic.
Jak zwykle po szczegóły zapraszam na BikeBrothera
Trochę posiedziałem, voila, maps.google

Mikołów - Żory

Sobota, 14 lipca 2007 · Komentarze(8)
Kategoria zwiad
Mikołów - Żory
Wielki dzień, wstałem jak na sobotę dosyc wczesnie (8:15) i o godzinie 8:40 wskoczyłem na siodełko.
Celem wyprawy było ustalenie możliwie najkrótszej trasy z Mikołowa do Żor, miała ona prowadzic przez Mokre, Łaziska Bradę, Orzesze, Zawadę, Palowice.
Wjeżdzając do Mokrego wiedziałem już, że to nie jest najkrótsza trasa... potem były jakieś dziwne pola, między nimi "pseudo" droga, a na drodze kałuże... tak kałuże... po kałużach pływały kaczki, w jednej chyba widziałem karpia...
Jak się wydostałem z tej krainy błota (zaledwie 8km od domu) trochę bezsensownie skręciłem w lewo, i kawałek dalej spotkała mnie mała tragedia - wyciągając z kieszonki na plecach okulary wypadł mi gps, widziałem jak odbijał się po asfalcie i wpada na stromy trawnik. Z 20 minut go szukałem na tym trawniku, Pan Właściciel Trawnika (pozdrawiam) był bardzo miły, widząc moją desperację przyniósł nawet grabie :), na szczęście obyło się bez ciężkiego sprzętu. Po ponad godzinie od wyjazdu z domu (8 km, niezła średnia) z gps'em wrzuconym głęboko do kieszeni ruszyłem dalej.
Kawałeczek jechałem wzdłuż wiślanki (jakiś salon samochodowy), potem Łaziska Górne. W okolicach dworca kolejowego zauważyłem fioletowy szlak rowerowy, długo się nie zastanawiając ruszyłem nim. Ha... ktoś w Łaziskach jest chyba kolekcjonerem tabliczek ze znakami rowerowymi, bo w większości przypadków zostały tylko słupki... fajna jazda, na szczęście słupki od znaków rowerowych są niższe od znaków drogowych, więc można rozpoznac gdzie biegnie szlak :).
Koniec końców w centrum Łazisk wskoczyłem na "główną" drogę do Orzesza (św. Wawrzyńca??) W mniej więcej połowie drogi spotkałem dużą grupę rowerzystów wypakowujących się z dużego samochodu, ale jak się okazało też nie wiedzieli gdzie i jak będą jeździc więc ich zostawiłem.
W centrum (he, he, koło ronda) Orzesza zrobiłem przerwę na banana i ruszyłem dalej w kierunku Zazdrości (jest takie powiedzenie - gdyby nie Zawiśc, Zazdrośc i Zawada Orzesze nie byłyby miastem).
W końcu dotarłem do Palowic jadąc ulicą Szeroką (łatwa do rozpoznania bo jest wąska i dopiero w "mieście" jest tabliczka jak się nazywa).
Z Palowic do Żor bajecznym szlakiem czerwonym 305, mijając "pojezierze palowickie", potem Gichtę. W centrum chwila oddechu, batonik. Polecam żorski rynek, jest przeuroczy (i mają darmowy bezprzewodowy dostęp do internetu ;) ).
Z powrotem aż do Palowic tym samym szlakiem (305), jeszcze w centrum Żor chwilę spędziłem przed sklepem z używanymi rowerami - same holenderskie maszyny, śliczne i w fajnych cenach - 200 - 400 zł.
W Palowicach kontynuowałem jazdę czerwoną 305'ką w kierunku zazdrości, niestety szybko oznaczenia się skończyły i zostałem sam.
Nie chcąc jechac ulicą Żorską znów w kierunku centrum Orzesza zrobiłem sobie skrót przez ul. Wojska Polskiego. Skrót ten można sobie zobaczyc na BB :(. Dojeżdżając do ul.Mikołowskiej uświadomiłem sobie jaki to był "skrót"... długo się nie zastanawiając ruszyłem na ul. Chopina celem skrócenia sobie drogi..... nie polecam ul. 1000-lecia, kończy się płotem. Ul. Cegielniana doprowadziła mnie do leśnej drogi pożarowej. Faktycznie, skrót, szkoda tylko że pod tą cholerną górę średnia prędkośc z 5km/h, i tak aż do ul. Św. Wawrzyńca.
Dalej Łaziska Górne (polecam lody brzoskwiniowe na tzw. Placu Ratuszowym), przez 81 do Łazisk Dolnych, koło Wieży Wodociągowej i do centrum. Na rynku w Mikołowie ostanie krople wody z bidonu i do domu.

Podsumowując wyprawę - cel nie został osiągnięty, nie ustaliłem najkrótszej trasy Mikołów - Żory, ale mam już wizję jak ona przebiega. Drogą 81 (wiślanką) jest 25 km do Żor, moja trasa będzie miała myślę około 30-32km (i z 1:30 minut jazdy). Nie czuję się jednak (jak na razie) na siłach, żeby codziennie tak dojeżdżac do pracy.
Polecam analizę mojej wycieczki na BikeBrotherze

Mikołów > Tychy > Czułów > Piotrowice > Ligota Akademiki > Mikołów

Środa, 11 lipca 2007 · Komentarze(3)
Kategoria zwiad
Mikołów > Tychy > Czułów > Piotrowice > Ligota Akademiki > Mikołów
W końcu... z czystym łańcuchem spiętym nową spinką (do 3 razy sztuka, na szczęście pan z rowerowego był bardzo wyrozumiały) wyjechałem w teren.
Trasa mieszana, drogowo - leśna. Jak zwykle zaskoczyły mnie polskie realia.... jechałem sobie zieloną trasą rowerową koło Browaru Tyskiego i potem przez Czułów. Trasa świetna, prawie jak w Holandii. W końcu dojechałem do znaku "koniec terenu zabudowanego", metr dalej skończyła się ścieżka rowerowa..... 50 metrów dalej tą samą drogą znak zakazu ruchu rowerów i pojazdów konnych..... To ja się pytam, gdzie ta ścieżka prowadzi? W las?
No a potem trochę lasem (droga pożarowa nr 43 bodajże) a od Kostuchny aż na Akademiki asfaltem.
Rower już nie jest czysty (poza łańcuchem, smar teflonowy daję radę) ale co tam, było super.
Polecam zapis GPS mojej wycieczki na BikeBrotherze