Agrafka na górę Ramżę

Piątek, 20 maja 2011 · Komentarze(0)
Kategoria faasta, gps
Na Ramżę, dziś jakoś ciężko. W Jaśkowicach szok - nastawiali drogowskazów rowerowych, do weryfikacji, bo mam wrażenie że kierują gdzie popadnie. W kilku miejscach znalazłem np. rowerowskaz "kierunek Katowice, szlak zielony", ale jakoś każdy w inną stronę usatwiony.
W Bujakowie przekąsiłem batonika zbożowego, ale chyba za późno...
Ciekawe, bo w Bujakowie, na ul. Myśliwskiej stoją żółte słupki od rowerowskazów, czyżby same tabliczki już zostały spieniężone na przelew?


Zawiść, Zadrość, Zawada


Co 5 metrów takie żółte rury, można by z tego sobie zrobić kanalizację albo co


Tee??


Ciekawe jak trasa do Żor jest poprowadzona. Do sprawdzenia


Do batonika pawi chór

45 minut na DK44

Środa, 18 maja 2011 · Komentarze(0)
Kategoria faasta, szosa
Nie ma to jak dotlenić mózg na DK44. Bez zastanawiania się, bez myślenia, ogień i tyle. Część trasy urozmaicało mi kilku paralotniarzy, mam wrażenie że jeden nawet próbował się ścigać, ale - ja miałem dziś szosówkę, a on jakąś szmatę, był bez szans.
Wracając z 5 minut stałem na lewoskręcie przy Auchan, tam jest chyba ruch kierowany kamerą, bo przestałem co najmniej 2 pełne zmiany świateł. Potem podjechał moplik (teraz to się skuter nazywa), ale - jak już wiecie, ja miałem szosę, a on moplika, był bez szans.


Szpieg


Drugi szpieg



A miało być spokojnie, wypoczynek po wczorajszym bieganiu...

Tyskie obrzeża

Poniedziałek, 16 maja 2011 · Komentarze(3)
Miała być godzinka, wyszła z extra kwadransem. Plan był dobry - przez Podlesie do Wilkowyj i powrót przez Wyry. Niestety na początku nieco się pogubiłem, przez pola na "skuśkę" trza było, potem już w lesie walka z kałużami, no i sporo przerw na fotki. Pogoda "dzika", momentami pochmurno i wietrznie, ale kiedy wychodziło słońce - cudnie.

Foteczki:




Nie wiem co to ale fajnie robiło


Zaplanowana trasa na Garminie wygląda nieco zagmatwanie...


A tu się ktoś zmęczył


Ale pełna kultura, nie blokuje drogi


ONI patrzą


No i jak się tu nie zatrzymać na fotkę?


W Żorach ponoć w lesie sucho...




Takie lubię


Jezioro Wicie

Przystań na ostro

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(0)
Kategoria faasta
Odwiózłwszy dziołszki, odkręciwszy na trzech śrubkach przykręcony bagażnik, popędziłem w teren.
Ostro jak na mnie, bez przerw, brałem wszystkich jak leciało (głównie rodzinne wycieczki). W terenie (i to "terenie" lajtowym, dla twardzieli taki teren to nie teren, m.in. żadnych telewizorów nie było) ewidentnie ciężko utrzymać wysoką (dla mnie to 30+ km/h) prędkość. Ale za to jest frajda :)


"Mostek" na Jamnie, co to będzie jak popada..

Rodzinny lans na mieście

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(0)
Pogoda niepewna, ale co tam. Żonka po raz kolejny jako szofer Julona.
Najpierw na stadion AKS. Jeszcze niedawno (hm, jak chodziłem do pedałówy) tego orlika z tyłu tam nie było. Dziwne. Ogólnie nie wygląda to różowo, to znaczy bieganie dookoła stadionu odpada, chyba że jako bieg przez płot(ki), na samą murawę wstęp wzbroniony, pan ochroniarz patrzył się nieufnie. Może dlatego, że byliśmy bez szalików?
Następnie rundka dookoła placu harcerskiego, tzw. pomiar odległości. Niestety, do powtórki, zaufałem sprzętowi, który nie zliczył mi okrążenia. Albo za krótkie jak na rowerowy licznik (chociaż - chyba nie), albo operator nie ten guzik nacisnął.
Dalej do Tesco, lans w rajtkach, potem do Rodziców odebrać mój przywieziony lata temu z Holandii bagażnik rowerowy.
Dalej - do domciu, choć dla mnie to nie był koniec...
Aha, dzięki za pozdrowienia Sąsiedzie!


Julka zafascynowana przygląda się chopokom co w bala grali

Rodzinna Przystań

Czwartek, 12 maja 2011 · Komentarze(1)
Dziś po raz pierwszy żonka wiozła Julona w foteliku. Specjalnie wybrałem możliwie płaską (moim zdaniem) trasę, czyli żelazny punkt programu - Przystań.
Córa twarda, 1 glebę zaliczyła kiedy na piaszczystym podjeździe za Kłodnicą wyprzedziłem żonkę, która zahamowała. I bęc. Obyło się bez ryczenia (jak mawia Julka), popedałowaliśmy dalej. Na Przystani tłumy, my Karmi, Julka oczywiście loda, troche trwało zanim się z nim uporała, jak skończyła pojechaliśmy.
Droga powrotna nieco inna - chciałem pokazać dziewczynom hałdę KWK Halemba którą już opisywałem. Ogólnie się podobało, niestety zjazd jest dosyć stromy (zwłaszcza najwyższy element), zjechałem swoim, sprowadzając rower żonki z Julką w foteliku zahaczyłem pedałem o nogę i wywaliłem córę na glebę. Ryczała. Ale krótko, konstrukcja fotelika jest rewelacyjna - tak bardzo jest obudowany dookoła że nie ma szans żeby takie coś zaszkodziło.
Córa z żoną zeszły na nogach, ja zjechałem rowerami, zanim skończyłem Julka już mnie pocieszała "tatusiu, nie martw się, nic się nie stało, wywaliłeś się ale to się czasem zdarza". Banan na zgodę i pojechaliśmy Doliną Jamny do domciu.

Tempo "średnie" :), za to na wybranych podjazdach dawałem ostro. Upewniam się coraz bardziej, że moje Max HR zmierzone poprzednim pulsometrem, wynoszące 227, nie jest prawdziwe. Na Garminowym pulsometrze max który udało mi się wycisnąć to 202, pewnie jeszcze dałbym radę coś wykrzesać, ale nie 227. Do dalszej obserwacji.

Fotki:

Pierwszy podjazd za nami

Jak się jeździ samemu to jakoś górek jest mniej


Grunt że córa zadowolona


Po wywrotce


Relax


Kto zgadnie gdzie były łabędzie?


Tam!


Popołudnie pochmurne, ale wieczór słoneczny


Ale maszyny :)


Przejechałbym się


Księżycowy krajobraz


Lans na hałdzie


Po drugiej wywrotce "tatusiu nie martw się"


A to co?


Pierwsze rany (ranki), Julka chciała "leczyć" za pomocą opaski odblaskowej :)

Mikołowskie obrzeża

Wtorek, 10 maja 2011 · Komentarze(0)
Kategoria gps
Godzinka na dotlenienie mózgu, postanowiłem zbadać ul. Sosnową. Pięknie, słonecznie, dosyć pofałdowany teren, po deszczu będzie masakrycznie.
Ustawiłem sobie alarm na kadencję poniżej 80, mam też ustawiony na przekroczenie strefy 80%, więc pipał i pipał...


Wszyscy mają rzepak, mam i ja




Mikołowski "park nordic walking"

Katowice Park Kościuszki + 3 Stawy

Poniedziałek, 9 maja 2011 · Komentarze(1)
Szybki wypad do Katowic, pogoda cudna, wiosna w pełni.
(nie)stety z uroków korzystać mogą wszyscy, i korzystają, dojazd na Ligotę Akademiki jak na deptaku, większość niestety jeździ "ławą" a na dzwonek reaguje zabawnie i często zaskakująco (łącznie z próbami opuszczenia pojazdu zwanego rowerem w trybie natychmiastowym).
Park Kościuszki pełny, ale po to jest, masę komunistów na swoich nowych rowerach, bardzo przyjemnie.
Na 3 stawach jakaś masakra, przy samym lotnisku auta poparkowane wszędzie, tłumy, co chwilę do lądowania podchodził mały jednosilnikowy dolnopłat. Na szczęście asfaltowy deptak jest niedostępny dla samochodów.
Przyznać muszę uczciwie, że bardzo przyjemnie się nim jedzie, polecam każdemu, bo podzielony jest na 3 pasy, z czego centralny przeznaczony jest dla rowerzystów a boczne dla rolkarzy. Na rolkach jeździ się przeróżnie, ale spotkałem wielu "pro" których niełatwo było wyprzedzić. Dodatkowo, i to popieram baaardzo, ponoć ten sport dobrze robi na pupy, więc tychże jędrnych damskich naoglądałem się na zapas :)
Powrót przez Brynów, Piotrowice ścieżkami rowerowymi, dalej przez Podlesie, "BarbaraUphill" zrobiony z czasem 6:46.


Matur czas


Wieża Spadochronowa


"Deptak" na 3 stawach


Nad głową ciągle latały samoloty


W sobotę jakaś impreza, szkoda że nie miałem czasu

Po bułki

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Brenna, gps, MTB
Kto by pomyślał, że nawet biedronki 1 maja nie robią. Więc 2 maja z rana popędziłem po bułki. Zimno, ok. 10 stopni, ale piękne słoneczko, więc i sporo fotek. Już wiem dlaczego fajnie mieć tarcze - pierwsze 200 metrów w błocie i mokrej trawie, potem 1km zjazdu, klocki zmarły, oczywiście zapas mam, w Mikołowie :)
W "centrum" Brennej szok - najpierw myślałem że to dym, a to mgła, słońca brak, zimno i pusto.
Są tacy, którzy odejmują gramy, ja przed jazdą pod górkę dołożyłem sobie 2 litry maślanki i 16 bułek i ruszyłem w poszukiwaniu słońca. Plecak mam zdecydowanie nierowerowy, więc od rzeczki wyłącznie pchanie.


Cudnie


Tu już cykor, choć autem daję radę


Część wodna


Mgła


W oddali nasłoneczniony stok Starego Gronia


A tutaj Kotarz za mgłą

Brenna - rzeka Wisła

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Brenna, gps
Majówka w Brennej, rano piesza wycieczka do Grabowej Chaty. Julka, lat prawie 3, zrobiła na własnych małych nóżkach 7km :), jestem z niej bardzo dumny.

Po południu przejażdżka rowerowa. Pogoda bardzo niepewna więc zdecydowałem się na powtórkę z zeszłego roku. Po zmianie oponek odcinek "górski" znacznie lepiej, chociaż oczywiście jako lamer nie obniżyłem sobie siodełka (btw, u CzarnejMamby odkryłem istnienie "joplinów", ciekawy patent, można by nieźle na "wiosce" przyszpanować). Odcinki kamieniste oczywiście z buta, może kiedyś nabiorę odwagi...
Do Górek ostro, garmina ustawiłem tak, że po każdym 1km wyświetla mi czas, kiedy nie przeszkadzali piesi i inne auta to udawało się poniżej 2 minut, mimo boczno-czołowego wiatru. Nad Wisłą masakrycznie dużo jakiś muszek.
Jako że pierwszą połowę trasy miałem pod wiatr, liczyłem na to, że powrót, mimo że pod górkę, będzie fajny. Nie doceniłem jednak górskiej pogody, wiatr zmienił kierunek i więc pod górkę jechałem z ostrym boczno-czołowym. Znowu. Wiem, wiem, u Lemurizy wyczytałem, że wiatr przyjacielem kolarza...
W Centrum postój na włoskiego i mozolne wspinanie się na górę, od rzeczki sporo pchania. Tak to piękna średnia poszła w las...


Z córą w górach


Kościół Wszystkich Świętych w Górkach Wielkich


Jak się dobrze przyjrzycie zobaczycie muszki